Recenzja antologii "Krwawe powroty"
Dodane: 30-03-2009 11:27 ()
Antologia „Krwawe powroty” zawiera 13 opowiadań, które łączą dwa tematy: wampiry oraz dzień urodzin. Zebrana została ona przez Charlaine Harris i Toni L. P. Kelner, których utowry również się w niej znalazły.
Otwierającym tekstem jest „Noc Draculi” Charlaine Harris i na wstępie trzeba powiedzieć, że o ile można zrozumieć wybór umieszczenia własnego tekstu na początku książki, o tyle muszę przyznać, że przez ten zabieg prawie udało się redaktorkom zniechęcić mnie do czytania następnych. Sam pomysł na fabułę nie błysnął połączeniem tematu urodzin i wampirów – ot, po prostu na przyjęciu urodzinowym są wampiry, a organizującemu imprezę marzy się ściągnięcie na nią Draculi. Opowiadanie sprawia wrażenie napisanego z musu, zwrot fabuły byłby może nawet emocjonujący, ale niestety wstęp do niego nie pozwala nawet na odrobinę wejścia w przedstawioną sytuację. Całość zalatuje stylem romansideł, a przedstawione wydarzenia równie dobrze mogłyby się znajdować na stronach 114-139 dowolnej dłuższej fabuły o wampirach – początek i zakończenie są tak rozmyte i niezajmujące, że naprawdę odechciewa się czytać.
Dalej na szczęście jest już tylko lepiej i lepiej. Drugim opowiadaniem jest „Smutna pieśń sów” Christophera Goldena. Tutaj autor w sensowniejszy sposób wiąże dwa zadane tematy, wydarzenia, których de facto zbyt wiele nie ma, są wciągające, a zastosowanie opisów, tudzież sugestii tego, co czuje, widzi itd. bohaterka ociera się o lekkie doznania hipnotyczne – pozwala naprawdę zanurzyć się w świat przedstawiony przez autora, a wydarzenia w zasadzie same płyną wprost do czytelnika. Akcja nie jest zbyt wartka, ale taka rozleniwiająca atmosfera przyciąga, chciałoby się w niej pozostać jak najdłużej, przez co zakończenie jest wręcz irytujące – bo odrywa nas od tego świata.
Kolejnym tekstem jest „Jak zostałem nastoletnim wampirem” Billa Cridera. Opowiadanie utrzymane jest w klimacie klasycznych horrorów o nastolatkach uciekających przed mordercą po schodach na górę, do tego okraszone jest dość specyficznym poczuciem humoru, niemniej już po pierwszych kilku linijkach wielbiciele takiej właśnie konwencji będą zachwyceni. Samo połączenie tematów niby znowu jest banalne – ot, rzecz cała rozbija się o imprezę urodzinową, na którą ma być zaproszony wampir – ale jak fantastycznie pasuje to do kiczowatej konwencji amerykańskich horrorów można się przekonać już po kilku stronach.
Czwarte opowiadanie to „Zmierzch” Kelley Armstrong. Tutaj autorka skupia się na temacie śmiertelności wampirów, rozważając pozostałe w niektórych z nich resztki człowieczeństwa. Bohaterka tekstu wydaje się poświęcać myśleniu o moralności i zmierzchowi egzystencji więcej czasu niż Raskolnikow myślom o zbrodni, niemniej czyni to w taki sposób, że nie przesłania on tej części fabuły, która nie pozwala się oderwać od lektury. Rozczarowującym elementem jest finał, po prawie 30 stronach budowania atmosfery i napięcia autorka mogła pokusić się o ciekawsze zakończenie. Pomimo tego opowiadanie warte jest przeczytania.
„Zemsta Drulindy” Jima Butchera zaczyna się opisem głównego bohatera sugerującym, że tym razem uraczeni zostaniemy przygodami specjalisty od eliminowania różnych zjawisk/zjaw stanowiących dla niego wyzwanie. Faktycznie, główny zły, a w zasadzie zła tego opowiadania, jest przedstawiona jako potężna postać, ale już po kilku stronach całość zamienia się w typowe opowiadanie o grupie nastolatków zamkniętych w opanowanym przez „coś” centrum handlowym. Całość niestety nie wytrzymuje konwencji lekkiego opowiadania horroropodobnego, aczkolwiek jako przerywnik pozwalający odetchnąć między ciekawszymi utworami sprawdza się wcale nieźle.
„Fałszywe medium” P. N. Elroda opowiada o wampirze będącym prywatnym detektywem, który ma za zadanie uwolnić siostrę zleceniodawczyni od fałszywego medium. W zasadzie to już dość dużo mówi o tym, czego należy się po tym opowiadaniu spodziewać. Sprawia ono wrażenie napisanego wcześniej przy innej okazji, a potem przerobionego na zadaną tematykę, główny bohater działa jakby leczył jakieś kompleksy... Generalnie fabuła jest irytująca, trzeba się przez nią przedzierać niemalże zaciskając zęby, ale po przeczytaniu całości czuje się jednak pewną satysfakcję – bohater gnoi naprawdę złą postać, wszystko kończy się w sposób z jednej strony hurraoptymistyczny, z drugiej jednak dający jakiś dziwny rodzaj satysfakcji właśnie.
O reszcie opowiadań nie będę się rozpisywał, wspomnę tylko, że z pozostałych znakomita większość jest zdecydowanie lepsza niż gorsza, negatywnie wybija się tak naprawdę jeszcze tylko jedno.
Antologia „Krwawe powroty” stanowi wybór w większości naprawdę przyjemnych w lekturze tekstów, nie cierpi ona na przypadłość wielu antologii, czyli doboru opowiadań tak różnych w każdym aspekcie, że niemalże niemożliwością jest czytanie ich po kolei. Obojętnie czy fabuła traktuje o nastoletnim wampirze, o powoli umierającej wampirzycy, czy też o czarownicy planującej wykorzystać sproszkowanego wampira do produkcji kosmetyków – wszystkie opowiadania do siebie pasują, lektura każdego kolejnego sprawia, że coraz trudniej odłożyć ten tom na następny dzień. Co więcej – nie trzeba być miłośnikiem wampirów, żeby dać się porwać kolejnym tekstom (przetestowane na znajomych) – w zasadzie każde opowiadanie jest po prostu interesujące, bez żadnych haczyków typu „tylko dla miłośników filmów o wampirach z lat 80-tych”. Antologia jest naprawdę warta polecenia każdemu, kogo nie odrzuca idea istnienie spektrum istot pokroju strzyg, wampirów i Yeti.
korekta: Elanor
Tytuł: Krwawe powroty
Tytuł oryginału: Many Bloody Returns
Tłumaczenie: Magdalena Grochowalska
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: Styczeń 2009
ISBN: 978-83-7574-066-0
Wymiary: 125 x 205
Liczba stron: 448
Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie książki do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...