Recenzja książki "Malowany człowiek. Księga I" Petera V. Bretta

Autor: Krzysztof Księski Redaktor: druzila

Dodane: 27-03-2009 10:29 ()


  Science fiction słynie z pojedynczych książek, natomiast fantasy wyróżnia się cyklami - tak w skrócie można rozróżnić oba najważniejsze gatunki fantastyki. Wśród nich z pewnością większość to literatura nie pozostawiająca po sobie głębszych wzruszeń czy poważniejszych refleksji, a w efekcie istotnych wspomnień. Niektóre jednak trafiają do naszej wyobraźni; cenimy je z różnych względów. Właśnie te ostatnie trafiają najczęściej na listy bestsellerów, stając się dziełami kanonicznymi. Jedną z takich powieści może zostać nowość na rynku polskim - „Malowany człowiek" Petera V. Bretta.

Świat wykreowany przez autora to klasyczna fantasy, nibylandia z tradycyjną oprawą. Stosunki lenne, zróżnicowane stany społeczne, quasi-średniowieczny (X - XIII w.) rozwój technologiczny oraz oczywiście magia wyzierają niemal z każdego akapitu. Ta ostatnia - warunek sine qua non fantasy - przejawia się w kilku elementach, z których dwa są najistotniejsze: runy oraz otchłańce. Starożytne pismo służy ochronie ludzi przed potworami, które co noc przychodzą z otchłani. Podział doby na dwie części ma w tym uniwersum jeszcze jeden walor - decyduje o sposobie życia całego społeczeństwa. Dzień należy do ludzi, noc do otchłańców. Po zmroku przybywają na ziemię, siejąc terror i zniszczenie. W okrutny i bezlitosny sposób zabijają tych, którzy nie są chronieni przez magiczne runy. Porozrzucane miasta i osady chronione są przez skomplikowane linie magicznych znaków, a każda wyrwa w tej obronie może zakończyć się katastrofą. Podróże są sporadyczne i bardzo utrudnione, nieliczni, tzw. posłańcy, umieją poruszać się w tym terenie dzięki przenośnym kręgom runicznym. Jednak ta ochrona jest wątła, a zawód skrajnie niebezpieczny. Najgorsze jest zaś to, że runy jedynie zabezpieczają ludzi przed otchłańcami, ale nie czynią tym drugim poważnej krzywdy, a konwencjonalna broń nie robi im szkody. Kiedy zaś słońce wschodzi, potwory umykają.

Tak w skrócie prezentuje się uniwersum będące miejscem przygód trójki bohaterów: Arlena, który zostaje posłańcem, Leeshy - zielarki oraz Rojena - w przyszłości minstrela. Poznajemy ich na początku życiowej drogi, tuż przed wydarzeniami nad wyraz istotnymi dla ich przyszłości. Okazują się one bowiem przełomowe, dzięki nim będą mogli przeżywać rozmaite przygody, które tak bardzo wciągną czytelnika. Każda z postaci ukazana jest bardzo dobrze. Brett przekonująco buduje różnorodne i ciekawe charaktery, nie mając problemu ze wzbudzeniem do nich sympatii u odbiorcy. Mimo typowego dla wielu cykli fantasy schematu: „od zera do bohatera", prowadzenie rozwoju postaci zostało wykonane pierwszorzędnie. Wraz z ich przygodami poznajemy kawał świata stworzonego przez autora. Okazuje się, że są zakątki, gdzie nie tylko ludzie starają się chronić przed otchłańcami, ale próbują je zabijać, stosując przemyślne i śmiercionośne sztuczki. Innym ciekawym odkryciem jest wzmianka, z której wynika, że mamy do czynienia z postapokaliptyczną fantasy; kiedyś doszło do wojny z otchłańcami, a te zostały pokonane, choć nie zniszczono ich niedobitków. Wtedy ludzkość osiągnęła wyżyny rozwoju, który przypomina ten znany z XX stulecia na Ziemi. Nagle zaś otchłańce powróciły z ogromną mocą po wiekach ciszy, a ludzie nie pamiętali już, jak z nimi walczyć, zdołano bronić się jedynie resztkami sił. Cywilizacja legła w gruzach.

Powieść napisana jest bardzo dobrym językiem. Narracja wciąga od pierwszych kart książki i trzyma w napięciu do końca. Ogromna w tym zasługa oczywiście autora, szacunek należy jednak oddać również Marcinowi Mortce - tłumaczowi „Malowanego człowieka". Akcja powieści została zbudowana na dość znanych motywach fantasy: rozwoju bohaterów, konstrukcji świata ludzi zagrożonego zniszczeniem, fantastycznych elementów. Trudno więc mówić o tej powieści jako o oryginalnym osiągnięciu w gatunku. Jednocześnie jednak w ramach znanych już motywów to literatura bardzo wysokiej jakości. Świetnie napisana, ze znakomicie wymyślonymi bohaterami i fabułą, które zostały wykreowane w sposób bardzo przekonujący, rzetelny i z polotem.

„Malowany człowiek" to bardzo dobra powieść fantasy. Czyta się ją bardzo szybko i niezwykle przyjemnie. Czytając wiele książek, rzadko mam okazję tak przylgnąć do jakiejś lektury, jak to miało miejsce w przypadku dzieła Bretta. Już nie mogę się doczekać, jakimi ścieżkami potoczą się dalsze losy trójki bohaterów. Polecam tę książkę każdemu - za pomysły i ich realizację. To fantasy bardzo wysokiej próby.

korekta: Elanor

 

 

Tytuł: "Malowany człowiek. Księga I"

Autor: Peter V. Brett

Tłumaczenie: Marcin Mortka

Wydawca: Fabryka Słów

Data wydania: 28.11.2008 r.

Liczba stron: 504

Cena: 33,90 zł 

 

Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie książki do recenzji.

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...