Recenzja książki "Magnetyzerka" Barbary Ewing
Dodane: 26-03-2009 10:11 ()
Londyn, 1838. Dwie aktorki w średnim wieku. Objazdowe teatry, brak pewnej posady, a co za tym idzie - stałej płacy, świadomość, że najlepsze lata już za nimi. I dużo rozlewanego porto wsiąkającego w deski podłogi w lokalu przy Bloomsbury Square. Oraz pomysł.
Cordelia Preston i Amaryllis Spoons postanawiają porzucić swe dotychczasowe, niepewne zajęcie epizodycznych aktorek w podrzędnych sztukach i zostać kobietami interesu (przypominam - powieść dzieje się w czasach wiktoriańskiej Anglii). Wykorzystując zdolności odziedziczone po ciotce Hester, Cordelia postanawia zająć się mesmeryzmem. O ile z początku obie traktują to jako role, jakich niemało w życiu zagrały, to z czasem odkrywają, że jest to nie tylko sposób na zarobienie pieniędzy. Cordelia, wspierana przez monsieur Rolanda, znanego magnetyzera, odkrywa swe zdolności, o których do tej pory myślała, że są jedynie dobrze zagraną rolą przed zaciekawionymi i przestraszonymi klientkami.
Ale to tylko zarys tła. Bo Cordelia Preston nie zawsze była aktorką. I nie zawsze szukała rozpaczliwie choć maleńkiej roli do zagrania, żeby móc zapłacić czynsz. Jej życie skrywa tajemnicę, której nie chce wspominać nawet przed samą sobą...
Powieść dzieli się na dwie księgi. W pierwszej poznajemy matkę i ciotkę Cordelii, dowiadujemy się, w jaki sposób los powiązał je z teatrem i sceną. Autorka zaznajamia nas również z historią samej Cordelii - matki i porzuconej kobiety. Zarysowuje nam tło wydarzeń, których konsekwencje i dalszy rozwój poznajemy w księdze drugiej.
"Magnetyzerka" nie wzbudziła mojego zachwytu. Nie czytałam jej z zapartym tchem, nie zabierałam ze sobą do pracy, by czytać w wolnej chwili, nie organizowałam dla niej swojego wieczoru. Powieść jest napisana stylem dalekim od tego, który ukochałam - brak w niej epickości, brak zabiegów, mających zaciekawić czytelnika od pierwszych stron. Podstarzałe aktorki niekiedy zachowują się jak rozchichotane nastolatki, a poczucie humoru autorki jest wątłe i skrzypi. Epizody nie zawsze wtapiają się w fabułę - jak chociażby historia związku Rillie z Edwardem Williamem. Mimo to...
Mimo to dowiedziałam się wiele o samym mesmeryzmie i jego historii. Monsieur Roland uświadamia Cordelię, że jej umiejętności to nie jest tania gra aktorska, ale prawdziwy dar, który należy rozwijać i właściwie z niego korzystać. Pomaga jej pokonać strach przed zupełnym obudzeniem drzemiących w niej możliwości, wskazuje kierunek, w którym powinien rozwijać się mesmeryzm i którym powinna podążać też sama Cordelia.
Z pewnością są osoby, którym powieść przypadnie do gustu i zechcą ze mną dyskutować. Będąc zupełnie szczerą - nie uważam poświęconego jej czasu za stracony. Ale na pewno nie jest to książka, do której wracać będę co kilka miesięcy, jak do powieści, którą czyta się w życiu kilkanaście razy z tym samym bezbrzeżnym zachwytem.
korekta: Elanor
Tytuł: "Magnetyzerka"
Tytuł oryginału: "The mesmerist"
Autor: Barbara Ewing
Tłumaczenie: Hanna Pasierska
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 349
Dziękujemy Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie książki do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...