Recenzja książki „Chorągiew Michała Archanioła” Adama Przechrzty
Dodane: 18-03-2009 14:09 ()
„Chorągiew Michała Archanioła" Adama Przechrzty opowiada o losach doktora Janusza Konopackiego zajmującego się cybernetyką społeczną dla zastosowań wojskowych. Na początku poznajemy go jako po prostu pracownika uczelni wiedzącego nieco więcej o kwestiach wojskowych, zarówno w dziedzinie sprzętu, jak i taktyki, jednak w miarę rozwoju fabuły proporcje jego zainteresowań klarują się, ukazując miażdżącą wręcz przewagę wojskowości.
Fabuła kręci się wokół sztandaru Michała Archanioła, tudzież Michaiła Archistratiga, jak przedstawiają go rosyjscy bohaterowie tej powieści. O ile sam artefakt jest osią książki, o tyle nie można powiedzieć, żeby się czytelnikowi narzucał - pojawia się kilkakrotnie, jest spiritus movens sporej części wydarzeń, ale w sposób dyskretny, jakby zza kulis, nie ma bojowego zdobywania chorągwi z pieśnią na ustach.
Książka jest napisana w taki sposób, że kulejąc momentami w warstwie dialogowej oraz psychologii postaci, potrafi jednak solidnie przykuć uwagę czytającego całokształtem fabuły. Na początku w ogóle można odnieść wrażenie, że Przechrzta poszedł w ślady Clancy'ego - czyli fabułę dodał tylko na potrzeby opisania kilku nowinek technicznych czy taktyki wojskowej. Wrażenie to potęgują niezrozumiałe w początkowej części książki zachowania bohaterów, czy naiwne wręcz do bólu dialogi. Wydaje się jednak, że to po prostu ból związany z koniecznością sensownego zawiązania fabuły, ponieważ po około 100 stronach te cechy opowieści znacząco się poprawiają - jest to albo zasługą wciągającej fabuły, albo, co bardziej prawdopodobne, w toku pisania autor poczuł się pewniej bez konieczności wyjaśniania wszystkiego bez przerwy czytelnikowi, który na początku jeszcze nic o motywacjach i celach bohaterów nie wiedział.
Wątków, zwłaszcza w pierwszej części „Chorągwi..." pojawia się sporo, trzeba autorowi oddać, że potrafi na tyle interesująco wprowadzić epizodycznego bohatera, że do końca książki czytelnik zastanawia się, kiedy znów ta postać się pojawi. To jest z resztą naprawdę mocną stroną tej książki - w poważniejszym utworze przedstawieni ludzie mogliby się wydać przerysowani, jednak na potrzeby powieści skupiającej się na akcji i okolicach ich wyrazistość pozwala sprawniej orientować się kto jest kim i dlaczego.
Nie można też odmówić autorowi poczucia humoru, doprawione są nim tylko niektóre momenty, ale w sposób bardzo pasujący i wywołujący autentycznie uśmiech. Jakiego rodzaju jest ten uśmiech, to już zależy, niemniej mam wrażenie, że za każdym razem jest to taki właśnie rodzaj, jaki autor zamierzył.
„Chorągiew..." charakteryzuje się, o czym już pisałem, nieszczególnie głęboką psychiką postaci. W pewnym momencie książki dowiadujemy się, że główny bohater jest w świecie emocji mocno nieobeznany, co z jednej strony automatycznie usprawiedliwia autora z braku sensownego opisu tych stanów (no bo jak upośledzony w tym zakresie Konopacki miałby je adekwatnie opisywać?), z drugiej jednak niespecjalnie pozwala nam się z bohaterem zaprzyjaźnić. Niby jest w porządku, ma wszelakie cechy kogoś, kogo można by jak najbardziej polubić w roli głównej powieści o tematyce mocno militarnej, jednak tak nie jest. Nie potrafię tego do końca wyjaśnić, więc jeżeli było to celowym zabiegiem Przechrzty, związanym z wypraniem emocjonalnym bohatera (nie całkowitym jednak), to udało się to świetnie; jeśli jest to przypadek, to i tak dobrze się wpisuje w moją teorię, więc nie mogę być wobec tego zbyt krytyczny.
Jako dla zupełnego laika w tematyce wojskowej, wszelakie opisy techniczne sprzętów i taktyki zostały napisane według mnie całkiem dobrze - nie zawalają informacjami, jednak pozwalają wyczuć, dlaczego akurat taki nóż, a nie inny, jest najlepszy, czy też jaki sens ma akurat taka formacja poruszania się po schodach. Tutaj także więc ode mnie plus.
Delikatnym minusem natomiast będą sceny łóżkowe opisywane przez autora najczęściej wręcz przysłowiowym „no i było... super". Z jednej strony oczywiste jest, że jeśli się w jakichś opisach zbyt pewnie nie czuje, to mogą one zepsuć książkę, ale z drugiej przy dziesiątym tego typu skrócie jednak się zastanawiam - skoro autor umieścił w książce tyle scen tego rodzaju, to czemu nie pokusił się o opisanie chociaż jednej?
Kilkukrotnie w książce pojawiają się natomiast fakty z rosyjskich akcji antyterrorystycznych, o których z telewizji raczej nie można było się dowiedzieć. Nie wiem czy są prawdziwe, niemniej skłoniły mnie do zastanowienia się nad tym, co faktycznie wiem o np. akcji w Biesłanie i czy po raz kolejny nie zadowoliłem się w tym przypadku papką medialną, która za mnie to zjawisko zinterpretowała. Autor przemycił ledwie kilka zdań na ten temat, sprawiają one jednak, że człowiek autentycznie się nad nimi zastanowi - za to chwała autorowi, ponieważ stawia to tę książkę nieco wyżej od po prostu czytadeł o tematyce okołowojskowej. Zwłaszcza, że te wtrącenia absolutnie nie wyglądają na dodane na siłę, bardzo dobrze wpisują się zarówno w osobowość bohaterów o tym rozprawiających, jak i całą powieść.
Podsumowując - „Chorągiew Michała Archanioła" Adama Przechrzty jest w gruncie rzeczy książką, która jest obliczona na rozrywkę - i zapewnia jej naprawdę spore ilości. Przemyca przy tym chwilkę zastanowienia pośród dostarczania wiedzy o sprzęcie i taktyce, doprawia to szczyptą magii za sprawą artefaktu oraz alchemii (kolejny bardzo poboczny wątek, który śledzi się z prawdziwym zainteresowaniem), a zamyka całość mocno wciągającą fabułą. Do tego dochodzi ta dziwna lekkość pozbywania się niektórych bohaterów w stylu Georga R. R. Martina (na mniejszą jednak skalę) i otrzymujemy naprawdę smakowity kąsek, po który polecam sięgnąć każdemu, kto chce przeczytać kawałek zajmującej fabularnie, ale nie przesadnie intelektualnie opowieści okołomilitarnej.
A na ostateczną zachętę niech posłuży pierwsze zdanie książki: „Wbiłem nóż w wątrobę Huberta - nie zareagował."
korekta: Elanor
Tytuł: „Chorągiew Michała Archanioła"
Autor: Adam Przechrzta
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2009
Data wydania: Styczeń 2009
ISBN: 978-83-7574-089-9
Liczba stron: 400
Okładka: miękka
Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie książki do recenzji.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...