Recenzja książki "Deus Irae" Philipa K. Dicka i Rogera Zelaznego
Dodane: 20-01-2007 20:40 ()
Klasyki literatury mają to do siebie, że lubią powracać po latach we wznowionych wydaniach. Szczególnie wtedy, kiedy już sama okładka krzyczy do czytelnika: "Tutaj, tutaj! Dwie wielkie postacie pisarstwa s-f!". I rzeczywiście, nazwiska Philipa K. Dicka i Rogera Zelaznego przyciagają wzrok ewentualnego nabywcy, który zachęcony sławą obu pisarzy ostatecznie sięga po książkę. Pytanie tylko - czy się nie zawiedzie? Mam bowiem wątpliwości czy z autorskich duetów wychodzi coś naprawdę dobrego.
Świat po wojnie jądrowej jest taki, jak większość mogła się spodziewać. Coraz mniej ludzi, ogromne niedostatki surowców, żwirowiska zamiast żyznych pól, mutacje i ogólna degrengolada. Nie dziwne więc, że w takim pokręconym świecie rodzą się chore idee. Oto w Charlottesville w stanie Utah dominującą religią jest kult Carletona Lufteufla, człowieka, który jest sprawcą wielu nieszczęść ludzkości, twórcą "grudy" - bomby, która skaziła Ziemię. Tutaj też rozpoczyna się cała historia i poznajemy głównego bohatera, Tibora McMastersa - urodzonego po wojnie bez rąk i nóg malarza, który zostaje wysłany na pielgrzymkę, aby odnaleźć i namalować tytułowego Boga gniewu.
Cała powieść stara się sięgnąć bardzo mocno w głąb każdego człowieka, zadając mu kilka fundamentalnych pytań dotyczących religijności i wiary. Część z tych pytań jest wyłącznie retoryczna, inne są z kolei ukryte gdzieś pod powierzchnią fabuły. Tu następuje pierwszy zgrzyt powieści - obaj autorzy ewidentnie inaczej podchodzą do rozpatrywania delikatnych spraw duchowych. Podczas gdy w pierwszej, napisanej przez Dicka, części książki postacie mają tendencje do głębokich przemyśleń i filozoficznych rozważań, tak w drugiej, Zelaznego, ten element jest nieco wypłycony i schodzi na drugi plan. Konieczność przestawienia się z jednego sposobu myślenia na drugi nie działa na korzyść książki, bo w pewnym momencie daje się odczuć zachwianą płynność, a rozpoczęte wcześniej wątki nie mają swojego finału.
Zarówno fabuła jak i postacie wydają się w tej sytuacji być jedynie narzędziami do tego, żeby przekazać czytelnikowi przemyślenia autorów. Opowiedziana historia nie jest specjalnie zajmująca, nie posiada praktycznie żadnych zaskakujących zwrotów akcji. Jednakże wszystko co dzieje się w świecie przedstawionym ma swoją rację bytu, jest jeszcze jednym sygnałem, żeby zadać sobie kolejne pytanie dotyczące istoty religii czy motywacji człowieka.
Postacie są dziwne. Z jednej strony bowiem większość z nich ma bardzo bogate życie wewnętrzne, wiele rozmyślają, widzą i czują. Z drugiej natomiast, dialogi pomiędzy poszczególnymi bohaterami są bardzo sztuczne. Dorośli ludzie wymieniają więc czasem między sobą dziecinne zdania, pozostawiając czytelnika z wyraźnym uczuciem, że nikt tak przecież nie mówi.
Na samym początku recenzji wspomniałem, że z duetami jest coś nie w porządku. O jednym takim zgrzycie napisałem już powyżej, drugi leży na podobnej płaszczyźnie, odnosi się jednak do nieco innej sfery książki. Płaszczyzną jest fakt, że obaj pisarze są bardzo inni, problemem natomiast to, iż autorzy swoją odmienność dosyć jasno zaznaczają w tekście. I tak u Dicka bardzo wiele jest elementów metafizycznych - ocierające się o objawienia narkotyczne wizje, głębokie dysputy o Bogu i tym podobne. Zelazny z kolei tworzy coś na kształt powieści drogi, przemyślenia i pytania są tutaj ukryte pod powierzchnią wydarzeń. Granicę między jednym a drugim stylem da się jednak w miarę łatwo odczuć, przez co istnieje duże prawdopodobieństwo, że - w zależności od upodobań - jedna bądź druga część książki nie przypadnie czytelnikowi do gustu.
Podsumowując, Deus Irae jest powieścią niedługą, ale naszpikowaną trudnymi tematami. Czyta się ją dosyć sprawnie, ale żeby ogarnąć całość trzeba trochę przystanąć, pomyśleć, zastanowić się. Autorskie duety mają swoje wady, co nie zmienia faktu, że w mojej opinii warto sięgnąć po tę książkę, żeby samemu wyrokować czy było warto.
Andrzej 'Ejdżej' Jakubiec
Tytuł: Deus Irae
Autor: Philip K. Dick, Roger Zelazny
Wydawnictwo: REBIS
Rok wydania: 2005
Data pierwszego wydania: 1996
Liczba stron: 220
Wymiary: 128 x 197 mm
Okładka: miękka
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...