"Surogaci" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 26-09-2009 14:04 ()


Ósmego dnia człowiek stworzył sztucznego człowieka i mógł już odpoczywać do końca swojego samotnego  życia… Świat przyszłości to jedna wielka reklama salonu piękności, doskonale maskującego się pod nazwą surogacji.

W najnowszym dziele Jonathana Mostowa otrzymujemy niezwykle intrygującą wizję przyszłości, w której ludzie w przeważającej mierze nie ruszają się ze swoich domów. Miejsce na ulicach, w barach, w pracy zajęli surogaci – roboty stanowiące piękniejszą i dowolną wersję ich samych. Sterylne, ślepo posłuszne, pozwalają dokonywać rzeczy o których często jedynie się marzy. Ludzkość ukrywa się za pustymi skorupami tracąc cząstkę swojego człowieczeństwa.

Cała technologia została wynaleziona przez dr Cantera, a społeczeństwo stało się praktycznie wolne od przestępstw. Utopia? Nie do końca. Okazuje się, że surogaci mają swoich przeciwników – grupę ludzi nie aprobującą sztucznej formy życia. Konserwatyści zwiedzeni słowami natchnionego proroka koczują w specjalnie przeznaczonych dla nich dystryktach, czekając na odrodzenie poprzedniego modelu społeczeństwa. Kiedy dochodzi do pierwszego morderstwa od lat, agenci federalni Greer i Peters starają się odkryć kim jest tajemniczy zabójca, i w jaki sposób udało mu się uśmiercić użytkowników surogatów. Cała idea zaawansowanej technologii opiera się na bezkarnym robieniu czego się chce. Nawet jeśli mechaniczna powłoka ulegnie zniszczeniu, to człowiek wychodzi z tego bez szwanku. W tym przypadku było inaczej. Dochodzenie doprowadza agentów do niespodziewanych odkryć.

„Surogaci” nie wykorzystują ogromnego potencjału zarysowanego na wstępie obrazu. Historia nie ma możliwości rozwinięcia skrzydeł z uwagi na zbyt krótki czas trwania filmu. Nie jesteśmy rozpieszczani scenami akcji ani efektami specjalnymi, bowiem Mostow skupia się bardziej na drobiazgowym śledztwie prowadzonym przez doświadczonego glinę – w tej roli solidny Bruce Willis, a także przedstawieniu świata przyszłości. Scenarzyści, odpowiedzialni za  trzeciego i czwartego „Terminatora”, zignorowali interesujące tematy, które nasuwały się same. Wprawdzie zarysowany został wątek fałszywego proroka, ale zabrakło większego  nacisku położonego na moralne czy etyczne aspekty wykorzystania technologii surogacji. Aż dziw bierze, że ludzkość zaufała temu procesowi rezygnując na dobre z osobistego postrzegania i odczuwania świata zewnętrznego, bezgranicznie zawierzając bezdusznym maszynom. Zbagatelizowano proces zaniku mięśni w przypadku nieustannego przykucia do łóżek.

Po drugie, skoro populacja jest przywiązana na stałe do swoich nierzeczywistych odpowiedników, to co z prokreacją? Twórcy starają się  poruszyć ten problem za pomocą rodziny Greera, ale nie został on mocno zaakcentowany. Dobrodziejstwo surogacji odnajduje się doskonale w zawodach, niosących ze sobą groźbę zagrożenia ludzkiego życia, daje praktycznie niewyczerpany potencjał w eksploracji trudno dostępnych zakątków Ziemi, a może nawet kosmosu, jest alternatywą dla niepełnosprawnych itp. Tematy można mnożyć w nieskończoność, jednak wiele z nich pozostaje w filmie bez echa. Natomiast surogaci wiążą się z nieodłączną zabawą, wykorzystywaniem ich w pracy, na zakupach, spacerze z psem, a ludzie nie dostrzegają procesu uzależnienia od metalowej powłoki. 

Dla wielu używanie surogata stanowi ucieczkę od realnego życia, od kłopotów i zmartwień. Ucieczkę do rzeczywistości, gdzie wszyscy są piękni, młodzi – bez jakichkolwiek wad. Takie społeczeństwo po pewnym czasie staje się zwyczajnie nudne, brak jest jakichkolwiek przejawów indywidualności, uczuć, a w konsekwencji następuje zatarcie kontaktów interpersonalnych stanowiących podstawę jego funkcjonowania. Po ulicach lata stado Barbie i Kenów, ludzie oddalają się od siebie.

Mostow udanie portretuje kontrast między bohaterami hasającymi w odpicowanych, nieskazitelnych ciałkach, pozbawionych oznak upływu czasu, a ich prawdziwymi odbiciami.  Surogaci są do bólu sztuczni, mimika ich twarzy pozostawia wiele do życzenia. Ludzie w swoich normalnych „powłokach” nie wyglądają już tak nienagannie i estetycznie. Dali się uwieść doskonałej technologii, uzależniającej niczym narkotyk. Proces surogacji doprowadził do sytuacji, w której przestano dbać o siebie. Czy można to potraktować jako przestrogę przed postępującą technologizacją naszego życia? Wprawdzie nie mamy jeszcze własnych odpowiedników, ale i tak bez zdobyczy nowoczesnej techniki czujemy się nieswojo. Odłączony od swojego surogata Greer, zaczyna tęsknić za dawnym, wolnym od robotów, trybem życia, na nowo przechodząc proces asymilacji. Targają nim mieszane uczucia, które będą miały decydujący wpływ na jego decyzje.

Obsada obrazu Mostowa nie powala na kolana – Willis gra to co najlepiej potrafi, możemy nawet zobaczyć jak aktor wyglądał 25 lat temu (puder wylewa się z twarzy twardziela). Jamesowi Cromwellowi na stałe przypisano łatkę „odkrywcy wszystkiego”, co ma przełomowe znaczenie dla historii ludzkości – „Star Trek: Pierwszy kontakt” czy „Ja, Robot”. Obie panie w obsadzie, czyli była dziewczyna Bonda, Rosamund Pike oraz Radha Mitchell są urokliwym dodatkiem dla głównego bohatera. Pozostałe ważne postacie wyróżniają się na tle powyższych jedynie sztuczną grą swoich odpowiedników.

Po seansie pozostaje uczucie niedosytu. Mostow po raz kolejny pokazał, że jest solidnym  rzemieślnikiem, którego dzieli daleka droga od pierwszej ligi reżyserów. „Surogaci” na pewno znajdą swoich zwolenników wśród miłośników sf, ale gdybym miał podsumować film jednym zdaniem  to najlepiej pasuje do niego przysłowie „z dużej chmury mały deszcz”. Produkcja nadaje się do obejrzenia, ale do gatunku nie wnosi wiele nowego.

5+/10

                                                                                               Korekta: Ania Stańczyk

Tytuł: "Surogaci"

Reżyseria: Jonathan Mostow    

Scenariusz: Michael Ferris, John D. Brancato    

Na podstawie komiksu Bretta Weldele'a i Roberta Vendittiego

Obsada:

  • Bruce Willis
  • Rosamund Pike
  • Radha Mitchell 
  • Ving Rhames 
  • James Cromwell
  • Valerie Azlynn
  • David Conley
  • Jordan Belfi  

Muzyka: Richard Marvin    

Zdjęcia: Oliver Wood    

Montaż: Barry Zetlin, Kevin Stitt   

Kostiumy: April Ferry   

Czas trwania: 85 minut 

 

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...