Próba schłodzenia Ziemi

Autor: Basia Redaktor: Basia

Dodane: 06-10-2006 13:38 ()


Rozmowa z klimatologiem Edouardem Bardem. Chcąc przeciwdziałać globalnemu ociepleniu, klimatolodzy proponują sztuczne chłodzenie Ziemi. Mówią poważnie?

Niestety tak. Rozważa się kilka wariantów. Niektóre wybiegają daleko w przyszłość, jak projekt wysłania ogromnego lustra w przestrzeń między Ziemią a Słońcem, daleko poza orbitę księżyca. Równałoby się to stworzeniu dodatkowej plamy słonecznej i zmniejszeniu naświetlenia Ziemi. Inne propozycje są mniej futurystyczne, na przykład próba wzbogacenia oceanów atomami żelaza. Ten pierwiastek wspomaga fotosyntezę, czyli wchłanianie dwutlenku węgla przez fitoplankton. W ten sposób zmniejsza stężenie dwutlenku węgla odpowiedzialnego za efekt cieplarniany. Można też spróbować wprowadzenia do górnej części atmosfery mikrocząsteczek lub gazów, które odbijałyby część promieniowania słonecznego. Teoretycznie spowodowałoby to spadek średnich temperatur. W rzeczywistości sprawa jest jednak znacznie bardziej skomplikowana.

Czy próby planowej zmiany klimatu są nowe?

Nie. To tak zwana „geoinżynieria". Jednak ten temat długo pozostawał tabu w środowisku naukowym. Z prostej przyczyny - rozpowszechnienie wśród polityków, przemysłowców i reszty społeczeństwa opinii, że takie działania wystarczą, żeby zaradzić ociepleniu, jest ryzykowne. Doprowadziłoby to do fałszywego mniemania, że można nadal bez ograniczeń wypuszczać dwutlenek węgla do ziemskiej atmosfery. Tymczasem środki proponowane przez geoinżynierów powinny być użyte w ostateczności, w przypadku gwałtownego i nieoczekiwanego pogorszenia sytuacji klimatycznej.Mimo to niektórzy klimatolodzy myślą, że najwyższy czas odkryć to tabu i rozpocząć prace nad takimi wariantami. Dzięki temu można by ocenić prawdopodobne ryzyko i rozwiać wątpliwości, a przede wszystkim pokazać, że nie jest to cudowne rozwiązanie problemów z klimatem.

Jaki wariant ochłodzenia planety jest najbardziej prawdopodobny?

Rozwiązanie, o którym mówi się najwięcej, jest znane od kilkudziesięciu lat. Ostatnio zajął się nim na nowo Paul Crutzen, laureat nagrody Nobla w dziedzinie chemii za badania nad ozonem. Chodzi o wprowadzenie do stratosfery przy użyciu balonów dwutlenku siarki. Ma się on następnie przekształcić w maleńkie cząsteczki siarczanu. Te gazy przez kilka lat odbijałyby częściowo promienie słoneczne.Skutki podobnego efektu odbicia można było zaobserwować po wielkich erupcjach wulkanicznych, jak wybuch El Chichon w 1982 i Pinatubo w 1991. Te wulkany wyemitowały dwutlenek siarki, który przekształcił się w pióropusz gazów. W przypadku Pinatubo powstały ekran spowodował spadek temperatury przy powierzchni ziemi średnio o około 0,5 o C na dwa lata. Ale uwaga - te cyfry nie mówią nic o zakłóceniach w funkcjonowaniu innych zjawisk.

Jakie są ryzyka takiego eksperymentu?

Następnego lata po wybuchu Pinatubo zaobserwowano ochłodzenie w prawie wszystkich regionach świata. Następnej zimy stwierdzono silne ochłodzenie, zwłaszcza w okolicy Morza Labradorskiego, na Środkowym Wschodzie i w Północnej Afryce, podczas gdy, paradoksalnie, w Europie Północnej znacznie się ociepliło! Dzięki temu widać, że przed wprowadzeniem w życie podobnych rozwiązań potrzebne byłyby liczne spotkania dyplomatyczne.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...