"Mimzy: mapa czasu" - recenzja

Autor: Agnieszka "Druzila" Krzyżewska Redaktor: Motyl

Dodane: 09-10-2008 09:27 ()


Było kiedyś takie opowiadanie Henry'ego Kuttnera pt. „Tubylerczykom spełły fajle*” (org. Mimsy were the Borogoves) o dzieciach, które znalazły zabawki z przyszłości. Utwór pochodzący z lat czterdziestych ubiegłego wieku znacząco różnił się od tych współczesnych – autor sporo miejsca poświęcił na rozważania dotyczące natury dziecka, które przychodząc na świat jest istotą zupełnie obcą, zaś dopiero później uczy się praw rządzących światem ludzi i zostaje „uwarunkowane”. Co się stanie, jeżeli taki właśnie „czysty” umysł niemowlęcia zostanie uwarunkowany np. na geometrię nieeuklidesową? Będzie mogło przenosić się w czasie? Posiądzie sztukę telekinezy? Telepatii? A może nawet nauczy się latać? Historia owej dwójki dzieci zmierza w tym kierunku – rodzeństwo zaczyna myśleć w sposób zupełnie odmienny od powszechnie przyjętego dla ludzi, co przejawia się w porozumiewaniu się za pomocą tajemniczych znaków i budowaniu dziwacznych konstrukcji, które pomogą przenieść się w czasie...

Jakież więc było moje zdziwienie, gdy w jednym z telewizyjnych programów filmowych usłyszałam o ekranizacji tego opowiadania! W Polsce film ten dostępny jest jedynie na DVD pod tytułem „Mimzy: Mapa czasu”. Byłam bardzo ciekawa, jak reżyser (Robert Shaye) przeniesie na taśmę filmową klimat utworu sprzed pięćdziesięciu lat. Jak się później okazało – nie przeniósł wcale.

Film, podobnie jak opowiadanie, przedstawia przygody rodzeństwa, które znajduje tajemnicze pudło z zabawkami z przyszłości. I zasadniczo podobieństwa na tym się kończą – ekranizacja bardzo odbiega od pierwowzoru, pokazując widzowi zupełnie inną historię od tej opowiedzianej w „Tubylerczykach”. Najbardziej rozczarowujące są owe zabawki, tak barwnie opisane w tekście (kryształowa kostka z ludzikami, które porusza się wyłącznie myślą, „liczydła” o dziwacznych kątach przecięcia linek, których koraliki można „zniknąć” odpowiednio je przesuwając, czy np. lalka, którą można rozebrać anatomicznie, tyle że nie posiada wyrostka robaczkowego, zaś jej system nerwowy jest odmienny od ludzkiego). W filmie owe tajemnicze przedmioty zostają sprowadzone do świetlistego prostokąta, dzięki któremu można posiąść sztukę doskonałej oceny odległości i telekinezy, królika – tytułowej Mimzy, która szepcze dziewczynce instrukcje do ucha oraz garstki tajemniczych kamieni, tworzących coś w rodzaju pola siłowego.    

Bohaterowie – rodzeństwo Emma (Rhiannon Leigh Wryn) i Noah (Chris O'Neil) – dzięki owym zabawkom, nabywają niezwykłych zdolności. Początkowo zmiany są subtelne i niezauważalne dla rodziców, za to doskonale widoczne dla nauczyciela (Rainn Wilson) chłopca, który odkrywa, że jego uczeń, należący do „przeciętnych”, powoli staje się kimś innym, doskonalszym. Najpierw Noah idealnie odwzorowuje tybetańskie mandale, których nigdy na oczy nie widział, potem prezentuje wybitny projekt naukowy. Jednak to jego siostra Emma ma odegrać kluczową rolę w nadchodzących wydarzeniach, gdyż jako jedyna potrafi zrozumieć dziwaczny język Mimzy. Podobnie jak w opowiadaniu Emma, jako młodsza, o wiele lepiej potrafiła wykorzystać potencjał tajemniczych zabawek i dostrzec ukryty cel, zaś jej brat był tylko kimś w rodzaju inżyniera realizującego projekt stworzony przez kogoś innego. Co ciekawe, Emma również nabywa niezwykłych umiejętności – telepatii i lewitacji. Okazuje się, że zabawki połączone w jedną całość tworzą generator, który ma utworzyć połączenie z przyszłością. W całą sprawę wtrąca się FBI, dzięki czemu dowiadujemy się, że Mimzy to tak naprawdę mini-komputer, zaś mózg Emmy wykazuje nadmierną aktywność.

Dość przekonująco pokazane są reakcje rodziców (Joely Richardson i Timothy Hutton) dzieci, którzy początkowo nie chcą uwierzyć w niezwykłość swych pociech, potem odkrywają prawdę i pozbywają się zabawek, później zaś traktują ową „niezwykłość” jak chorobę, która zabiera im potomstwo. Również dzieci grają na całkiem przyzwoitym poziomie – widać, że wczuwają się w role i doskonale realizują się na planie filmowym. Na szczęście reżyser nie przesadził z efektami specjalnymi – ich ilość i jakość jest uzasadniona fabułą filmu. Bardzo zgrabne jest nawiązanie do „Alicji...”, gdy Emma zauważa, że Mimzy występuje w wierszyku o Dżabbersmoku, zaś portret Alicji przedstawia dziewczynkę z takim samym króliczkiem, jak jej zabawka. 

Jeśli chodzi o zakończenie, to jak to zwykle bywa w filmach familijnych, jest ono szczęśliwe, tyle że zdecydowanie odbiega od szczęśliwego zakończenia w opowiadaniu (w „Tubylerczykach...” dzieci rozwiązały zagadkę podróży w czasie i przeniosły się w przyszłość). Ogólnie ekranizacja jest godna polecenia zwłaszcza tym, którzy nie czytali opowiadania. Myślę, że film doskonale uprzyjemni rodzinne popołudnie i zapewni rozrywkę na całkiem przyzwoitym poziomie. Jednak dla miłośników twórczości Kuttnera pozostanie jedynie niezbyt wierną kopią historii z opowiadania, która gdzieś po drodze gubi ideę i przesłanie autora („Tubylerczyków...”).  

*    Tytuł nawiązuje do wierszyka z „Alicji po drugiej stronie lustra” o Dżabbersmoku (w tłum. Jolanty Kozak)

 

Tytuł: "Mimzy: mapa czasu"

Reżyseria: Robert Shaye     

Scenariusz: Toby Emmerich, Bruce Joel Rubin     

Obsada:    

  • Rainn Wilson
  • Joely Richardson      
  • Rhiannon Leigh Wryn
  • Timothy Hutton     
  • Megan McKinnon
  • Michael Clarke Duncan    
  • Chris O'Neil

Zdjęcia: J. Michael Muro     

Muzyka: Howard Shore     

Scenografia: Barry Chusid, Ross Dempster          

Montaż: Alan Heim  

Czas trwania: 94 minuty


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...