"88 minut" - recenzja
Dodane: 08-08-2008 04:55 ()
Swego czasu wpadł mi w ręce artykuł, którego przewodnią tezą było: stara gwardia amerykańskich aktorów straciła gdzieś po drodze swój geniusz i rozmienia się na drobne. Ilustracją tego twierdzenia było prześwietlenie sylwetek czterech aktorów – Roberta De Niro, Dustina Hoffmana, Jacka Nicholsona oraz Ala Pacino.
Można się z tym zgodzić lub nie, ale niezaprzeczalnie ich największych dokonań trzeba szukać przewijając taśmę o kilka, kilkanaście lub niestety nawet kilkadziesiąt lat, jak w przypadku Hoffmana (Rain Man z 1988). Lepiej trzyma się Pacino, którego ostatnie warte zapamiętania role to lata 90-te (Donnie Brasco, Zapach kobiety, Glengarry Glen Ross czy genialna Gorączka). Niestety nie udało mu się utrzymać tego poziomu i na wspomnienie zasługuje jedynie Bezsenność oraz Anioły w Ameryce. Kilka miesięcy temu miała miejsce premiera kolejnego jego filmu zatytułowanego 88 minut. Jak jest tym razem?
Pacino wciela się w rolę dr Jacka Gramma – cenionego psychologa sądowego specjalizującego się w łapaniu seryjnych morderców. Właśnie w tej chwili na egzekucje czeka Jon Forster, w którego skazaniu Gramm odegrał niebagatelną a zarazem kontrowersyjną rolę. Adwokaci Forstera składają apelacją, a on sam rozpętuje medialny spektakl wokół swojej osoby twierdząc, iż jest niewinny. Gramm jednak jest przekonany o słuszności swojej opinii. W pewnym momencie odbiera anonimowy telefon, z którego dowiaduje się, iż zostało mu 88 minut życia. Początkowo myśli, że jest to żart, jednak zdarzenia, które po nim następują, przekonują go, że musi walczyć o swoje życie, aby wygrać konieczne jest znalezienie mordercy zanim on znajdzie jego.
Krótkie streszczenie fabuły nie nastraja optymistycznie widza, który podobne rzeczy widział już dziesiątki razy w różnych kombinacjach (daleko nie szukając – Telefon). Jeżeli ktoś przed oglądnięciem filmu spojrzałby na opinie krążące w Internecie również mógłby się lekko uprzedzić, bowiem na portalu imdb.com oceniono go na 6.1, a użytkownicy Rottentomatoes wystawili tylko 6% (!) pozytywnych opinii (dla porównania – najnowszy Rambo – 36%). Jednym słowem – nie oglądać. Ja owe opinie zacząłem przeglądać jednak po seansie i trudno mi doszukać się usprawiedliwienia dla tak tragicznych ocen. Owszem, nie można uznać tego filmu za oryginalny i świeży thriller, jednak według mnie jest to jedyny poważny zarzut. Co więcej naprawdę gęsta, momentami wręcz zawiesista atmosfera zagrożenia, które można przyjść z każdej strony i od każdej osoby, sprawia, iż w pewnych scenach widz siedzi w ciszy pełen napięcia oczekując nagłego ataku. Aż chce się krzyknąć do ekranu: Gramm, znikaj stąd, uciekaj! Czy nie tego można oczekiwać po dobrym thrillerze?
Trzeba napisać również parę słów o grze Pacino, jako że od niego zacząłem. Zanim jednak to zrobię, muszę się przyznać do pewnego problemu, który z nim mam, bowiem z jednej strony uważam go za fenomenalnego aktora, z drugiej jednak strony role, które tworzy są niesamowicie przewidywalne. Pacino od niepamiętnych czasów wciela się w postaci o niezmiennie silnym charakterze. Są to zasadniczo zawsze mężczyźni z silną, jeżeli nie, przytłaczającą osobowością, niesamowicie asertywni, czasami agresywni, prawdziwe samce alfa w stadzie. Patrząc na jego filmografię od tej strony wręcz kuriozalna wydaje się rola w Zapachu kobiety. Wygląda na to, że nawet niewidomy Al Pacino mógłby z powodzeniem być dowódcą kompanii karnej w wojsku.
Za każdym razem, gdy siadam do kolejnego jego filmu, myślę: znowu to samo. Tak jest i tutaj. Gramm to człowiek o dużym poczuciu własnej wartości, pewny siebie, umiejący powiedzieć nie, gdy wszyscy mówią tak, ale jednocześnie nie jest pozbawiony empatii. Prawdziwie idealna dojrzała osobowość stworzona na potrzeby filmu (szkoda, że w rzeczywistym świecie tak mało popularna) i uszyta na miarę Pacino. Tak o to aktor ów po raz kolejny powiela schemat, w który wpadł i z którego, jak widać, ciężko mu się wydostać. Szkoda. Jak tą rolę zagrał Pacino? Odpowiedź jest prosta – tak samo jak każdą inną. Wprawdzie brak tu geniuszu na miarę ról w Człowieku z blizną czy Życiu Carlita, ale też jest pewien poziom, pod który gra Pacino nie opada, a dodać trzeba, że bardzo wielu aktorów nawet tego nigdy nie osiągnie.
Powracając do pytania, które zadałem na początku – jak jest tym razem? - można się zastanawiać, gdzie 88 minutom bliżej – do formy, którą Pacino prezentował pod koniec ubiegłego wieku czy też do tej, jaką przedstawia dziś. W istocie jest to pytanie czy kiedyś ujrzymy jeszcze naprawdę wielkiego Ala Pacino. Sądząc po tym filmie – nie. Ale też nie jest tak, jak chcą niektórzy – to jest dobry film, to jest sprawnie nakręcony thriller, który w żadnym możliwym do wyobrażenie przeze mnie stopniu, nie zasłużył na owe 6% pozytywnych głosów. Także zachęcam, moim zdaniem warto. Ktoś powiedział o Allenie: wolę iść na najgorszy film Woody’ego niż na najlepszy tysiąca innych reżyserów. Podobnie jest z Pacino.
Tytuł: "88 minut"
Reżyseria: Jon Avnet
Scenariusz: Gary Scott Thompson
Obsada:
- Al Pacino
- Alicia Witt
- Leelee Sobieski
- Amy Brenneman
- William Forsythe
- Deborah Kara Unger
- Benjamin McKenzie
Zdjęcia: Denis Lenoir
Muzyka: Ed Shearmur
Montaż: Larry Webster
Kostiumy: Mary E. McLeod
Czas trwania 110 minut
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...