Wiochmen 2 - recenzja

Autor: kwiatosz Redaktor: kwiatosz

Dodane: 02-06-2008 21:43 ()


Któż z nas nie marzył w dzieciństwie o posiadaniu własnej furmanki, którą mógłby się ścigać po trasie ułożonej z betonowych płyt ukradzionych z poradzieckiego lotniska. Któż nie marzył o gromadce dzieci, której głównym zadaniem jest utrzymywanie furmanki na drodze poprzez balansowanie własnym ciałem. Kto wreszcie nie ćwiczył całe dnie celnych rzutów flaszką celem ubicia dzieci sąsiada... Cóż, podejrzewam, że nikt, nikomu bowiem zdrowemu na umyśle takie pomysły nie przyszłyby nawet do głowy. Na szczęście swego czasu taka wizja natchnęła Piotra Stankiewicza, Marka Mydla, Michała Stachyrę oraz Macieja Zasowskiego do stworzenia ulubionej przeze mnie gry „Wiochmen Rejser".

Po pewnym czasie ci sami ludzie, w składzie niezmienionym, postanowili wydać kontynuację pt. „Wiochmen 2". Jak to wyszło? Zapraszam do recenzji.

 

Wygląd

Gra wita nas kolorową okładką oraz solidnym pudełkiem, co samo w sobie jest nową jakością. Dalej otrzymujemy kolorowe żetony flaszek, wozów oraz karty woźniców, wszystko wykonane bardzo solidnie. Karty wozaka i szosy pozostały natomiast, wbrew zapowiedziom, czarno-białe. Mnie osobiście to bardzo ucieszyło, ponieważ tak samo jak wolałem „Osiedle Swoboda" czarno-białe, tak i tutaj uważam, że takie wykonanie jest bardzo odpowiednie i jak najbardziej trzyma klimat. Ostatnim elementem wystroju pudełka jest prawdziwy wiochmeński beret, który nie dość, że ładny, to jest jeszcze praktyczny - czy to w zimie, czy to w kościele - jak raz się poszło w tym berecie, to potem, to już nie to samo.

Ogólnie wykonanie jest solidne, a rysunki na kartach przednie.

 

Zasady

Zasady w porównaniu do poprzedniej części trochę się pozmieniały. Najważniejszą kwestią są flaszki oraz snopki na kartach. Te pierwsze, oprócz zaspokojenia naturalnego odruchu rzucenia we wrażego potomka, pozwalają nam także dobrać dodatkową kartę, zwiększyć popęd oraz zignorować kilka nieprzyjemnych wydarzeń z kart. Snopki natomiast mają tę zaletę, że karta nimi przyozdobiona może, zamiast swojego pierwotnego zastosowania, zostać użyta jako „Wio!" w Fazie Targowania.

Dodatkową kwestią jest to, że każdy wozak ma specjalną umiejętność, którą może użyć raz na grę (albo kilka razy, jeśli wspomoże się kartami specjalnymi). Tak więc na pierwszy rzut oka gra zyskała głębszy wymiar taktyczny.

W „Wiochmena 2" może bawić się od 2 do 6 osób.

 

Rozgrywka

A jak same zmiany zrobiły grze? Otóż, wbrew moim całkowicie uzasadnionym obawom (bo jak można poprawić coś, co jest w zasadzie idealne w samej swojej istocie?), całkiem nieźle. Po pierwsze, znaczniejszy element taktyczny naprawdę jest odczuwalny, mamy zdecydowanie większą możliwość improwizacji w oparciu o karty niż w poprzedniej części (a i tak w pierwowzorze nie było czuć, żebyśmy byli zdani na łaskę losu). Po drugie sama gra przyspieszyła. O ile rozgrywka na 6 osób jest jednak przesadą, o tyle na 5 trwa nawet krócej niż poprzednia wersja na 4. Więc w tej materii jest bardzo dobrze.

Nieco gorszą kwestią są umiejętności furmanów - w moim odczuciu są dość niezrównoważone, co powoduje, że jedne są w ciągłym użyciu, a inne przydają się raz, najwyżej 2 razy na grę. Trzeba jednak oddać sprawiedliwość twórcom, że nie wpływają one bardzo istotnie na rozgrywkę, więc element ich równoważenia nie był zbyt istotny, niemniej fakt braku zbalansowania zostaje odnotowany.

Sama gra natomiast u swoich podstaw pozostała tą samą przepiękną chamską łupaniną, w której można kogoś zabatożyć na śmierć już na pierwszym polu za startem, gdzie dobijanie już w zasadzie leżącego przeciwnika jest najprzyjemniejszą rzeczą na świecie. Świat brutalnych wyścigów furmanek powrócił z całym swoim odorem końskich odchodów, śmierdzącymi furmanami okładającymi się batami, babami niweczącymi cały wysiłek poganiania konia, czy też wreszcie ostrych zakrętów i zagubionej autostrady. To właśnie ta gra lepiej niż jakakolwiek inna tłumaczy, ba!, wręcz definiuje całą sobą pojęcie słowa HATE.

Komu podobała się pierwsza część, ten nie ma prawa się zawieść na kontynuacji. Kto w pierwowzór nie zagrał, ten powinien już w tym momencie składać zamówienie na „Wiochmena 2" - inaczej ominie go cały kawał planszowej historii w Polsce oraz tytuł, który w zasadzie zapoczątkował serię „humorystycznych" gier, jakie potem się wysypały na rynek. Była to pierwsza i zarazem przedostania (lub ostania dla nielubiących „Na sygnale") autentycznie zabawna gra humorystyczna. A kontynuacja zachowała wszystkie cechy poczucia humoru z pierwowzoru. No i ma beret. I jest przede wszystkim świetną grą. Polecam bardzo, bardzo mocno, ja sam jestem wielkim jej fanem.

I tak, tę recenzję pisałem w berecie na głowie. Ale jest luźny i nie ciśnie.

 

  • Grywalność: 5,5/6
  • Wykonanie: 4,5/6
  • Losowość: 3/6
  • Ocena ogólna: 5,5/6 (osobiście uwielbiam)

Wiochmen 2

  • Autorzy: Piotr Stankiewicz, Marek Mydel, Michał Stachyra, Maciej Zasowski
  • Liczba graczy: 2-6
  • Czas gry: 15-45 min
  • Cena: ~50zł

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...