Trybiki - recenzja
Dodane: 31-03-2008 21:10 ()
Dostając „Trybiki" do recenzji, otrzymałem swego rodzaju ostrzeżenie - że gra skierowana jest raczej do młodszych graczy. Nie nastawiło mnie to oczywiście pozytywnie, ponieważ praktyka pokazuje, że raczej słabe gry bronione są tym argumentem. Jak było w tym przypadku? O tym się za chwilę przekonacie.
Wygląd
Gra przybywa do nas w pudełku z grubej tektury. Plusem jest to, iż jest ono kolorowe i całkiem przyjemne dla oka, minus zaś jest taki, że tektura nie jest pozawijana „do środka", przez co widać cięcia, co psuje ogólny efekt. Niemniej, na mnie pudełko wywarło w miarę pozytywne wrażenie, oczywiście biorąc pod uwagę cenę.
W środku otrzymujemy planszę, wydrukowaną na grubym papierze, oraz 14 szklanych znaczników i kostkę. Całości dopełniają instrukcje po polsku i niemiecku. Plansza nie poraża urodą, niemniej w oczy nie kłuje i jest bardzo czytelna. Można przyczepić się do znaczników - niby są w zdecydowanie różnych kolorach, ale ich przezroczystość sprawia, że po położeniu ich na planszy przebijają spod spodu kolory tejże, co sprawia, że nie da się dopatrzyć, jaki kolor dany kamień w zasadzie ma. Kostka oczywiście jest złośliwie „nadpiłowana" i zdecydowanie częściej wypadają niekorzystne wyniki niż wskazywałaby statystyka, ale zastąpienie jej inną powinno grę wyrównać. Chociaż ja już trzy razy zmieniałem k6 i za każdym razem było tak samo...
Zasady
Zasady są bajecznie proste - plansza podzielona jest na 12 pól, do każdego z nich przypisane są dwie wartości rzutu kostką. Po wyrzuceniu danej liczby kładziemy swój znacznik na jedno z pól oznaczonych tym właśnie wynikiem. W momencie, gdy nie ma już wolnych pól, możemy zdjąć jeden znacznik przeciwnika zastępując go swoim.
Jeżeli po położeniu kamienia znajduje się on za innym, patrząc w kierunku obracania się trybików narysowanych na planszy, to przesuwamy go zgodnie ze strzałką, przepychając znajdujący się tam znacznik na pole następne. Jeśli tam też jakiś stoi, to przepychamy również jego. W momencie, gdy mamy kilka trybików do wyboru, to od nas zależy, który aktywujemy. Grę wygrywa osoba, która ułoży 4 swoje kamienie na 4 sąsiednich polach tworzących kwadrat.
Instrukcja napisana jest jasno, więc na tym polu nie ma się do czego przyczepić.
Rozgrywka
Wszystko wygląda na proste i takie też jest w rzeczywistości - rzut, przesunięcie lub też nie, drugi gracz. A jak się w to gra? Otóż, ku mojemu zaskoczeniu (spowodowanemu ostrzeganiem mnie o dziecinności gry), całkiem przyjemnie. Niby gra jest losowa, ale dzięki temu, że na każdym polu są 2 wartości, możemy tak przygotowywać swoje ruchy, żeby maksymalizować naszą szansę na wygraną przy kolejnym rzucie. Z drugiej strony nie ma się co oszukiwać - przez kostkę planowanie dłuższe niż na następną rundę raczej się nie uda. Natomiast tym, co sprawia w tej grze największą przyjemność jest HATE w najlepszym wydaniu. Dokładając swój znacznik aż tak wiele nie zmieniamy, ale możliwość perfidnego przesunięcia kamieni swoich oraz przeciwnika powoduje, że ładnie dołożony kamień psuje misterną konstrukcję tkaną od 4 kolejek, a nas zostawia w sytuacji dającej prawie na pewno zwycięstwo. Ta radość psucia przeciwnikowi planów, ta orgia destrukcji konstruktów myślowych przeciwnika, obracania w niwecz jego desperackich prób bronienia się przed tym - cudo. Oczywiście nieco się zapędziłem, gdyż jest to gra logiczna pozbawiona klimatu, więc aż takich emocji nie wywołuje, niemniej ta część jest właśnie najprzyjemniejsza - okrutne rozbijanie zamierzeń przeciwnika.
Jest też oczywiście minus, a nawet dwa. Po pierwsze, gra jest jednak oparta na rzutach kostką, więc zdarzają się partie, że sprzyja ona ewidentnie tylko jednemu z graczy, przez co partia kończy się po dwóch minutach. Trzeba oddać jednak sprawiedliwość, że nie zdarza się to aż tak często jak można by pomyśleć po przeczytaniu zdania „Dokładamy znacznik tam, gdzie wskaże nam kostka". Drugą, poważniejszą niestety wadą jest fakt, że w momencie zapełnienia całej planszy z gry ulatuje jakakolwiek myśl strategiczna - tutaj liczy się już tylko, komu pierwszemu wypadnie korzystny wynik - tak przynajmniej było w większości moich partii, których nie zdążyłem wygrać (no dobrze, lub przegrać) przed obstawieniem wszystkich pól. Z drugiej jednak strony - jeśli nie zdążyliśmy pokonać przeciwnika zanim zapełniły się wszystkie pola, to sami jesteśmy sobie winni. Taki mechanizm zabezpiecza przed bezsensownym rozwlekaniem partii, a nam każe się streszczać w pognębianiu przeciwnika.
Podsumowanie
„Trybiki", wbrew wcześniejszym ostrzeżeniom, są też grą nadającą się dla dzieci, nieco już starszych (np. studentów) - prostota zasad, konieczność szybkiego rozegrania partii (przeważnie do 10 minut), możliwość rychłego odegrania się oraz wspaniały współczynnik HATE 6/10 (który to powoduje, że można przeciwnika pognębiać, jednakże przy tej wysokości nie powoduje to jego frustracji, a jedynie wywołuje uznanie dla ładnego ruchu) sprawiają, że grę mogę polecić w zasadzie wszystkim, z kilkoma jednakże uwagami. Po pierwsze jest to zdecydowanie „chwiler", partia trwa do 10 minut, a więcej niż 5 rozgrywek pod rząd jednak zagrać się nie da. Po drugie losowość jest w niej wysoka, zwłaszcza jeśli przeciągnęliśmy grę do momentu zapełnienia całej planszy. Wtedy potyczka kończy się jednak na tyle szybko, że po prostu można usiąść do następnej w przypadku „szczęśliwego" zwycięstwa. Sama gra ma w sobie to coś, co wywołuje syndrom „jeszcze jednej partii".
- Grywalność: 4,5/6
- Wykonanie: 2/6 (estetyczne, ale jednak bardzo surowe, nawet pomimo ceny)
- Losowość: 4/6
- Ocena ogólna: 4/6 (w kategorii „chwilerów" gra jest całkiem solidną pozycją)
Trybiki
- Autor: Marcin "Pomimo" Szrama
- Liczba graczy: 2
- Czas gry: 5-15 min
- Cena: ~25zł
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...