Wypas - recenzja
Dodane: 13-03-2008 12:31 ()
Gra karciana „Wypas", autorstwa Macieja „Sqvy" Zasowskiego i Michała „Puszona" Stachyry jest bodaj pierwszym tytułem wydanym w nowej, będącej chyba standardem na przyszłość, jakości wykonania pudełka i elementów. Traktuje ona o niespecjalnie urozmaiconym (ze względu na ujęcie jeno aspektu zawodowego) żywocie juhasów wypasających swoje owce na łagodnie nachylonych górskich zboczach.
Wykonanie
Pierwsze wrażenie jest jak najbardziej korzystne - twarde, duże pudełko, z tyłu opis gry w czterech językach, instrukcja oraz kolorowe karty, które wprawiają nabywcę tej gry od razu w nieco lepszy humor. Dodatkowo tor punktacji wydrukowany jest na twardym kartonie, a w pudełku znalazło się też miejsce na wypraskę - nie jest źle. Karty wydrukowane są na dość cienkim papierze, z widoczną fakturą kratki - zapobiega to ich szybkiemu ścieraniu. Sama grubość kart może być postrzegana jako zaleta, ponieważ ułatwia tasowanie, albo jako wada, ponieważ może to przyśpieszać hipotetyczny proces ich zużycia. Trzeba przy tym zaznaczyć, że tak naprawdę nie mamy szans doprowadzić tych kart do stanu solidnego zużycia - a dlaczego, to się okaże w recenzji.
Rysunki ozdabiające karty są przyjemne dla oka - jest kolor, jest wartość punktowa, są owce, no nie sposób się przyczepić. Oprócz jednej karty... Nie wiem, kto zaakceptował taki wygląd psa pasterskiego, ale powinien dostać dożywocie z możliwością wcześniejszego rozstrzelania. Jak patrzę na ten psi pysk, to nie jestem pewien czy wszystko, w co do tej pory wierzyłem jest prawdą. Ciężko to opisać słowami - to trzeba zobaczyć, odczuć ten wewnętrzny niepokój, zacząć niepewnie zerkać przez ramię po każdym spojrzeniu na tę kartę... No nie da się tego wszystkiego oddać w recenzji, dla samego tego widoku warto tę grę kupić.
Zasady
Sama gra składa się z 5 faz: licytacja, redyk, strzyżenie, dobieranie kart, zmiana bacy. Podczas licytacji baca (czyli szef wszystkich szefów na tę kolejkę) dobiera 3 karty (bądź 2 na trzech graczy), po czym wykłada 1 zakrytą i resztę odkrytą do licytacji. Karty mogą przedstawiać owce, konieczne do tworzenia układów, albo mieć specjalne właściwości, czyli wprowadzać element interakcji negatywnej. Licytuje się za pomocą kart owiec trzymanych na ręku, przy czym owce, którymi licytowaliśmy, przepadają bez względu na to, czy wygraliśmy licytację czy też nie. Runda ta ma 2 warianty - z blefem, kiedy to jedna z kart, którymi licytujemy może być zakryta lub bez blefu, czyli na standardowych zasadach.
Redyk to wystawianie owiec do dwóch koszarów. Trzeba tutaj tworzyć układy - albo rosnąco w jednym kolorze albo owce o tej samej wartości, ale w różnych kolorach. Teraz też jest czas na zagrywanie kart specjalnych.
Strzyżenie pozwala nam zebrać runo, czyli punkty zwycięstwa. Im dłuższy układ, tym więcej punktów za niego dostaniemy. Przy strzyżeniu owiec trzeba wydać z siebie meczący odgłos - nie jest to do końca logiczne, ponieważ to juhasi strzygą, a nie owce, więc raczej należałoby puścić góralską wiązankę. No, ale wtedy gra nie mogłaby być od szóstego roku życia.
Po tym wszystkim dobieramy 3 karty i przekazujemy znacznik bacy graczowi po lewej stronie.
Gra kończy się wraz z zebraniem przez któregoś z graczy runa z piątego stada.
Rozgrywka
Pierwszym, co rzuca się w oczy podczas rozgrywki, to ewidentne zapożyczenie z „Fasolek" - zamiast pól mamy co prawda koszary, a zamiast fasoli mamy owce, niemniej skojarzenie jest natychmiastowe. Nie jest to w żadnym wypadku zarzut, ponieważ „Fasolki" bardzo dobrą grą są. Podczas pierwszej rozgrywki nie za bardzo wiadomo, co trzeba właściwie robić, ale przy drugiej ten problem już zanika zupełnie. Gra jest bardzo szybka, na 3 osoby wręcz nie zdarza się, żeby trzeba było przetasowywać karty, w zupełności wystarcza jeden stosik.
Zdecydowanym plusem jest przystępność rozgrywki (w końcu już 6-latki mogą w tę grę grać) oraz wygląd. Nieco gorzej już wypada sama rozgrywka. Gra kończy się na tyle szybko, że tak naprawdę musimy sadzić, przepraszam, wystawiać do koszarów w zasadzie wszystko co mamy, niespecjalnie jest czas na zbieranie długich układów. Sama licytacja nie daje zbyt wielkich możliwości kompletowania ręki - kart na stole jest mało, w dodatku są stosunkowo drogie - nierzadko trzeba oddać 2-3 karty, żeby dostać jedną nam pasującą. Bardzo dobrze natomiast wypada sam aspekt przeszkadzania sobie nawzajem - jest to całkiem pewny i opłacalny sposób powstrzymania innych przed wyłożeniem morderczego układu. Dodatkowo wpakowanie komuś do koszaru czarnej owcy daje zwyczajnie sporo radości.
Dobieranie kart jest równie losowe jak we wspominanych już „Fasolkach", ale tutaj nie mamy takiej swobody wymiany, co sprawia, że jeśli ktoś ma za mało/za dużo szczęścia w kartach, to tak naprawdę nie ma na to zbyt wielkiego wpływu. O ile inni gracze mogą pomóc komuś z niedoborem pecha, o tyle braki w szczęściu mogą wyeliminować kogoś z rozgrywki bez jego winy.
Można zbierać owce czekając na lepszy układ, ale czasu jest na tyle mało, że przeważnie nam się nie uda, co ujmuje grze aspektu planowania swoich akcji. Dodatkowo umieszczenie fazy strzyżenia owiec po fazie ich „sadzenia" powoduje, że jedno zagapienie się może nam zablokować oba koszary na całą następną kolejkę i też skazać nas na przegraną.
Z jednej strony mamy więc grę, w którą poradzą sobie sześciolatki, z drugiej zaś są momenty, które przeoczone potrafią położyć im całą rozgrywkę. Dla osób starszych zaś gra jest za mało wymagająca pod względem planowania. Rozumiem argument, że ma to być gra zabawna i szybka, niemniej nie sprawdza się w tej roli ze względu jednak na sporą dawkę samotnego dłubania w swoim stadzie celem stworzenia najlepszego układu. Czyli - niespecjalnie nadaje się na grę do baru, bo trzeba jednak nieco pokombinować, z drugiej strony za mało jest tego kombinowania, żeby gra dawała satysfakcję.
- Losowość 4,5/6
- Wykonanie 4/6
- Grywalność 3/6
- Ocena ogólna 3/6
Wypas
- Autorzy: Maciej "Sqva" Zasowski, Michał "Puszon" Stachyra
- Czas gry: 15-30 min
- Liczba graczy: 3-6
- Cena:49zł
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...