„Batman: Początek” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: milkszejk

Dodane: 30-12-2007 21:46 ()


Poprzednie cztery filmy o Batmanie powstały w okresie zaledwie ośmiu lat. Nikt zapewne nie przypuszczał, że na kolejną odsłonę przygód Mrocznego Rycerza będzie trzeba czekać aż siedem długich lat. W międzyczasie powstało wiele pomysłów na przywrócenie chwały tej postaci, nawet znany z „Miasta grzechu" Frank Miller chciał zaadaptować na potrzeby filmu swój komiks „Batman: Year One". Mimo wielu wysiłków projekt piątej cześć Batmana leżał zamknięty w szufladzie.

Pewnie taki stan rzeczy trwałby nadal, gdyby nie pewien młody i utalentowany reżyser, znany z takich produkcji jak „Memento" czy „Bezsenność" - Christopher Nolan. Wyszedł on z założenia, że niekoniecznie trzeba nakręcić dalsze losy Batmana, w zamian można przedstawić narodziny tej postaci - swoisty początek, genesis czy origin, każdy może to nazwać, jak chce. Nowy Batman różni się znacznie od swoich poprzedników, nie jest to ani artystyczna i gotycka wizja Tima Burtona, ani mocno przejaskrawiona wersja Joela Schumachera. W tamtych filmach Batman był już ukształtowaną postacią, dążył do zwalczania zła wypracowanymi środkami, miał wielu przeciwników, którzy w pewnej mierze dominowali na ekranie. Nolan postanowił całkowicie zmienić ten schemat. I tak na samym początku poznajemy jedynie Bruce'a Wayne'a (świetny Christian Bale) przebywającego w więzieniu, zagubionego, nękanego koszmarem z dzieciństwa i niemogącego poradzić sobie z własnym lękiem. Śmierć rodziców tak mocno odbiła się na psychice młodego Bruce'a, przy czym sam obwinia się za to zdarzenie. Nie może odnaleźć dla siebie miejsca nigdzie na świecie, jest sfrustrowany, przybity, nie przypomina w ogóle przyszłego obrońcy Gotham. Dopiero spotkanie z tajemniczym Henri Ducardem (Liam Nesson) oraz trening pod jego okiem u mistrza Ra's Al Ghula (Ken Watanabe) pozwalają Bruce'owi zapanować nad uczuciem strachu oraz opanować różne sztuki walki przydatne w zwalczaniu pospolitych przestępców. Jednak po poznaniu morderczych planów Ra's Al Ghula Bruce, nie ma zamiaru przyłączyć się do jego organizacji, ucieka i postanawia wrócić do Gotham.

Gotham City nie wygląda już tak samo, jak dawniej, miastem rządzi boss mafijny Carmine Falcone (Tom Wilkinson), wszędzie szerzy się korupcja, od której nie jest wolna nawet policja. Bruce postanawia położyć temu kres, lecz jako miliarder i playboy nie jest w stanie zagrozić przestępcom. Jako Batman może zdziałać znacznie więcej. Niestety oprócz zwykłych kryminalistów, Gotham to siedlisko najróżniejszych szaleńców i lunatyków, dla których Batman jest jedynie wyzwaniem. Jonathan Crane znany jako Scarecrow (Cilian Murphy), posiada własne plany dotyczące miasta, a Batman jest ostatnią osobą, jaka stoi mu na przeszkodzie. W mrocznym Gotham Bruce może liczyć jedynie na garstkę swoich przyjaciół. Zawsze u swego boku ma niezawodnego kamerdynera Alfreda Pennywortha (świetny Michael Caine), korzysta z najdziwniejszych gadżetów stworzonych przez pomysłowego wynalazcę Luciusa Foxa (Morgan Freeman) oraz pomocy jedynego nieprzekupnego gliny, sierżanta Jamesa Gordona (Gary Oldman).

Nie ujmując nic geniuszowi Tima Burtona, należy stwierdzić, że Batman Nolana dużo lepiej ukazuje charakter głównego bohatera, jego przeżycia i walkę z własnym ego. Reżyser postawił w centrum uwagi widza tylko postać Batmana, jego przeciwników spychając niekiedy nawet nie na drugi, lecz trzeci plan filmu. Cały obraz podporządkował studium strachu, którym posługuje się nie tylko Scarecrow, ale i sam Mroczny Rycerz. Zarówno sama postać Batmana, jak i dźwięk jego imienia budzi strach u wszystkich mieszkańców miasta. Paradoksalnie, aby wywołać taki efekt, Bruce przywdziewa kostium nietoperza, który u niego samego wywołuje mieszane uczucia (wspomnienia z młodości), co tylko uwypukla pogląd, że nawet herosi posiadają swoje słabości.

Ponadto sprzęt Batmana – począwszy od stroju (przypomina bardzo klasyczny uniform), a na gadżetach i Batmobilu kończąc – przeszedł gruntowne zmiany. Również okazale prezentuje się Gotham City, które odbiega od wizji przedstawionej w dwóch ostatnich filmach, nadmierną kolorystykę i monumentalne budowle wypiera mroczna i estetyczna wizja miasta w połączeniu z zaawansowaną techniką. Aktorzy wypadli w swoich rolach bardzo przekonująco, Bale świetnie wcielił się w postać Batmana, widać w jego grze zaangażowanie, Bruce Wayne i Batman to dwie różnie zagrane postacie. Na duże brawa zasługuje także Michael Caine, którego Alfred jest wprost idealny jak żywcem wyjęty z komiksu, ironiczny, dowcipny, sarkastyczny, zawsze wspierający Batmana nawet w najcięższych chwilach. Jedynym zgrzytem jest postać grana przez Katie Holmes, czyli prokurator Rachel Dowes, niemająca swojego komiksowego odpowiednika, aż się prosiło, zamiast niej wstawić prokuratora Harveya Denta.

Od strony wizualnej obraz prezentuje się perfekcyjnie, scenografia w większej mierze jest zrobiona bez pomocy komputera, efekty pojawiają się wyłącznie w scenach, gdzie były niezbędne. Nie ma także większych przestojów akcji, a dialogi postaci są dopracowane w każdym elemencie. Scenariuszem zajął się David S. Goyer, dla którego nie jest to pierwsza adaptacja komiksu (trylogia Blade), ale zdecydowanie najlepsza. W produkcji można znaleźć delikatne nawiązania do wspomnianego na początku „Batman: Year One", a także postać Carmine Falcone odegrała znaczącą rolę w klasyku gatunku „Batman: Long Halloween".

Zakończenie filmu jest otwarte dla kolejnych części cyklu oraz może swobodnie stanowić furtkę łączącą ten obraz z pierwszą częścią nakręconą przez Tima Burtona. Polecam obejrzeć ten film nie tylko zagorzałym miłośnikom gacka, ale również wszystkim pozostałym kinomanom, gdyż Batman Begins niewątpliwie stanie się dużym przebojem.

Ocena: 9/10

Tytuł: Batman: Początek

Reżyseria: Christopher Nolan

Scenariusz: David S. Goyer, Christopher Nolan

Obsada:

  • Christian Bale
  • Michael Caine
  • Morgan Freeman
  • Larry Holden
  • Katie Holmes
  • Cillian Murphy
  • Liam Neeson
  • Ken Watanabe
  • Linus Roache
  • Tom Wilkinson

Zdjęcia: Wally Pfister

Muzyka: James Newton Howard

Czas trwania: 140 minut


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...