"Equilibrium" - czyli znaczenie Yeatsa i Beethovena

Autor: Katarzyna "Katya" Ulman Redaktor: Kiriana

Dodane: 17-10-2007 17:22 ()


 

Equilibrium, czyli znaczenie Yeatsa i Beethovena

„W sercu człowieka mieści się choroba. Jej oznaką jest nienawiść. Jej oznaką jest gniew. Furia. Wojna. Tą chorobą są ludzkie emocje.

Ale Librianie, gratuluję Wam, bowiem istnieje lekarstwo na tą chorobę. Rezygnując z oszałamiających ludzkich emocji zniszczyliśmy ich fatalne skutki.

A Wy, jako społeczeństwo, przyjęliście ten lek - prozium”. (Father's speech)

 

„To tylko bezużyteczne słowo nazywające uczucie, którego nigdy nie odczułeś.” (Partridge)

Na pierwszy rzut oka, po latach wojen i konfliktów, nadeszły czasy tak upragnionego przez ludzkość pokoju – w społeczeństwie Liberian nie istnieją takie pojęcia jak nienawiść, strach, gniew, złość. Równowaga zostaje zachowana dzięki nowoczesnej medycynie i jej najnowszemu dziełu – prozium. Ten cudowny lek przyniósł rozwiązanie na wszystkie nieszczęścia. Dzięki systematycznemu zażywaniu prozium człowiek traci możliwość odczuwania emocji – i tych pięknych jak miłość, czy tych, których rezultaty są zwykle fatalne jak nienawiść. Nad porządkiem w Librii czuwa „Ojciec” i ”Klerycy” - wyspecjalizowani, perfekcyjni żołnierze na usługach rządu. Bronią posługują się jak nikt inny; styl walki, dzięki któremu są w stanie zmierzyć się z każdym, wszystkim i gdziekolwiek, to tzw. Gun Kata. Technika pomysłowa, wizualnie perfekcyjna – niemal jak taniec, i co za tym idzie niewiarygodnie szybka. Zabójcza – tak samo jak strażnicy. Jednym z nich jest John Preston (Christian Bale).

Equilibrium opowiada historię jego przemiany i otwarcia się na świat, jakiego do tej pory nie znał. Bo jak wszystko, i świat kierowany twardą ręką „Ojca”, ma dwie strony i nie wszystko, jest takie jak się wydaje. Teoretyczny pokój to ułuda i praktyczne niewolnictwo.

 

Nie rób tego. Strzeli nam w plecy” (Rebeliant). „Jakbym chciał was zastrzelić, strzeliłbym wam w twarz”. (Preston)

 

John Preston jest „twarzą” swojej organizacji. Niezawodny i bezkompromisowy, nigdy nie dopuścił do tego, żeby jakaś akcja skończyła się fiaskiem. W większości przypadków oznacza to wybicie w pień grupy rebeliantów; przestępców, którzy zagrażają porządkowi. Z własnego wyboru ta grupa ludzi przestała zażywać prozium i rozpoczęła walkę o wolność oraz o emocje, których zabroniono im odczuwać. Preston nie potrafił zrozumieć dlaczego tak postępują, nawet w momencie, kiedy odebrano mu żonę i skazano ją na spalenie, czy w momencie, kiedy on sam postanawia zabić swojego partnera sympatyzującego z rebeliantami. Prozium spełniło swoje zadanie. Punkt przełomu następuje, gdy John przez przypadek nie bierze leku. Od tej chwili w jego życiu pojawiają się nieznane mu uczucia, których nawet nie potrafi nazwać, ani których nie jest w stanie wyjaśnić. Zaczyna kochać, przeżywa wzruszenia (pierwsze kroki w tej dziedzinie stawia słuchając Beethovena, obserwując deszcz za oknem), zaczyna zastanawiać się nad sprawiedliwością i wolnością. W rezultacie przyłącza się do grupy rebeliantów i angażuje się w kolejną walkę – tym razem przeciwko ludziom, z którymi był związany od zawsze.

 

„Bez miłości, bez gniewu, bez rozpaczy, oddychanie jest tylko zegarem odmierzającym czas”. (Mary)

 

 

Jest „coś” w tym filmie. Mimo, że w tym roku Equilibrium stuknął 5 rok, obraz Kurta Wimmera za każdym razem ogląda się z takim samym zainteresowaniem i zachwytem jak za pierwszym razem. Tak mi się przynajmniej wydaje, i będzie potrzebny wielki dar przekonywania, żebym zmieniła zdanie. Dlaczego ten film, mimo niezbyt oryginalnej fabuły, urzeka?

Z pewnością uwagę przyciąga strona techniczna. Mimo niskiego budżetu (całe 20 mln $) wygląda ona znakomicie. Nie można jej oczywiście porównać z pełnymi fajerwerków filmami akcji tamtego okresu, ale tu przede wszystkim liczyła się fantazja. Gun Kata jest stylem walki wymyślonym przez reżysera na potrzeby filmu; połączeniem walki wręcz, metod posługiwania się bronią, elementów Bushido. Mieszanka wybuchowa, która zdała egzamin. Sceny akcji zachwycają swoją choreografią. Mimo, że niektóre partie filmu właśnie za sprawą tych scen trochę się dłużą.

Tak po drugim, jak i piątym obejrzeniu Equilibrium widz pozostaje pod wrażeniem nie samej fabuły, ale sposobu w jaki historia Prestona została opowiedziana i zagrana. Filmów przedstawiających systemy totalitarne i przestrzegające przed tą formą rządów było mnóstwo (jak np. V jak Vendetta). Wimmer postawił na historię uniwersalną – walki uciśnionych z władzą; prostą, ale przemawiającą do widza. Przesłanie jest wyraźne, ale główna siła leży nie w sekwencjach akcji, czy w efektach specjalnych, ale w emocjach.

Powolne poznawanie uczuć, doskonale przedstawione przez Bale'a, to oś filmu. Obserwując jego zmagania z nowościami, jakimi są dla niego współczucie, wina, czy smutek widz trzyma za niego kciuki. Każda scena ma w sobie jakiś ładunek emocjonalny – większy, lub mniejszy. Jednym z moich ulubionych motywów nadal pozostaje motyw ze szczeniakiem, czyli scena w której Preston ratuje go przed rządowymi oprawcami – zawsze we mnie uderza. Tak samo – wyrok skazujący Mary na śmierć, wschód słońca i widok deszczu, czy rozstrzelanie rebeliantów.

O każdym dobrym filmie można pisać wiecznie. Analizować postawy bohaterów, ich głębię; rozpisywać się o efektach, scenografii, czy opiewać grę aktorów. To ostatnie, w przypadku Equilibrium, jest nie tyle wskazane, co obowiązkowe. Emily Watson nadaje wątkowi romantycznemu siłę; Sean Bean, chociaż tylko przez kilka minut, jak zwykle robi to co do niego należy, czyli wykonuje dobrą robotę. Jeżeli chodzi o Christiana Bale'a – tu rozprawa będzie dłuższa. Postać Prestona mogła być li tylko bezdusznym robotem, czym na szczęście nie jest. Przemiana „Kleryka” następuje stopniowo i wiarygodnie. Na początku poznajemy zaprogramowanego osobnika, wypełniającego każdy rozkaz bez mrugnięcia okiem. Po odrzuceniu prozium na twarzy bohatera powoli pojawia się uśmiech, troska, współczucie. Z drugiej jednak strony, Preston (oprócz jednej sceny) nie poddaje się emocjom w chwilach najważniejszych – opanowuje je i działa racjonalnie, nie dopuszczając, aby gniew i nienawiść „przejęły” stery.

 

 

Yeats i Beethoven

W filmie warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną płaszczyznę, a właściwie dwie. O co chodzi? Po kolejnym obejrzeniu Equilibrium zauważyłam dwie fajne rzeczy, na pozór wzajemnie się wykluczające, tutaj jednak dość dobrze się uzupełniające. Chodzi mi o połączenie literatury, sztuki i techniki. Obraz świata przyszłości, postęp techniczny (pozytywny, czy też nie) to zasługa jak najbardziej naukowców, techników, informatyków. Ale mamy jeszcze jedną warstwę bez której Libria chciała się obejść, ale jej się to nie udało. Uczucia może wyzwolić muzyka, poezja. Po odrzuceniu tej płaszczyzny życia nic nie sprzyjało rozwojowi uczuć, empatii, ducha i wszystkich cech składających się na człowieczeństwo. Biorąc to pod uwagę Equilibrium staje się pochwałą nie tylko wolności, ludzkiego hartu ducha, ale także literatury i każdej innej artystycznej działalności człowieka. Za to Wimmer ma u mnie wielkiego plusa, a ja sama mam kolejny argument w niekończącej się dyspucie (zwykle przy kuflu piwa) o „wyższości” humanistów nad ścisłowcami.

Aha, mała ciekawostka. W pierwszej scenie filmu, podczas walki Prestona z grupą rebeliantów, zwróćcie uwagę na ich przywódcę. W tej małej rólce wystąpił Dominic Purcell, czyli Linc z Prison Break (jeszcze z długimi włosami i brodą).

 

Reżyseria: Kurt Wimmer

Obsada

Christian Bale .... John Preston

Emily Watson .... Mary

Taye Diggs .... Brandt

Angus MacFadyen .... DuPont

Sean Bean .... Partridge

William Fichtner .... Jurgen

Muzyka: Klaus Badelt

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...