„Star Wars”: „Ukryte Imperium” - recenzja
Dodane: 03-06-2024 20:17 ()
Po dwóch masywnych crossoverach - „Wojnie łowców nagród” i „Szkarłatnych rządach” - obu liczących po ponad trzydzieści zeszytów, nadszedł czas na trzeci, kończący ambitną i rozpisaną na dwa lata (czasu rzeczywistego, bo zaledwie rok in-universe) historię Qi’ry i jej Szkarłatnego Świtu. „Ukryte Imperium”, bo taki tytuł nosi, ma tylko połowę objętości poprzednich crossoverów i zahacza jedynie o dwie serie komiksowe – „Łowców nagród” i „Doktor Aphrę” – zamiast czterech, ale jest nie mniej epickie, i wypada wcale nie najgorszej w stosunku do nich. A przynajmniej jest tak z główną miniserią crossovera.
Każdy, kto oglądał „Powrót Jedi” raczej bez problemu domyśli się, że plan Qi’ry na zabicie Imperatora i Vadera nie skończy się po jej myśli. Podchodząc do lektury „Ukrytego Imperium”, nie możemy się spodziewać niekanonicznych zakończeń i wielkich zaskoczeń – możemy jednak oczekiwać tego, by finał, do którego doprowadziło nas tyle komiksów, a w szczególności miniseria „Szkarłatne rządy” (do której moim głównym zarzutem było to, że służy głównie za przesadnie długie wprowadzenie do „Ukrytego Imperium”) był po prostu dobry. I miał jakiś drobny wpływ na to, jak postrzegamy wydarzenia Epizodu VI.
I tak się właśnie dzieje. Plan Qi’ry wchodzi w życie z pełną mocą, na chwilę wpędzając galaktykę w totalny chaos, a wspomniani Lordowie Sithów na tyle poważnie podchodzą do zagrożenia wykreowanego przez liderkę Szkarłatnego Świtu, że osobiście angażują się w jego wyeliminowanie. Efekt? Jest epicko, mamy porywającą akcję, są twisty – jest świetnie! Fani Sithów i artefaktów Mocy powinni być szczególnie zadowoleni, bo wątek ten stanowi kluczowy element fabuły (mimo że jest odrobinkę przewidywalny i powtarzalny).
W odróżnieniu od „Szkarłatnych rządów”, gdzie co zeszyt mieliśmy inną historię, „Ukryte Imperium” podąża bardziej klasyczną ścieżką, aczkolwiek zaprezentowaną jako opowieść ramową, w której nagranie Archiwistki – narratorki – wysłuchuje dwójka nieznajomych. Kim oni są, oczywiście dowiadujemy się na końcu, zapewniając znakomity i godny finału epilog. Najważniejsze jest jednak to, że Qi’ra, postać znacznie bardziej rozwinięta w stosunku do „Hana Solo”, odgrywa w końcu większą rolę, zamiast oddawać pola średnio interesującym czy wręcz irytującym postaciom – jak ten nieszczęsny Ochi. Gdy jest w kadrze, komiks od razu na tym zyskuje, a jej starcie z Palpatine'em, mimo że ani przez chwilę nie znajdują się w tym samym pomieszczeniu, to chyba najlepsza kawałek „Ukrytego Imperium”.
Pewne elementy komiksu, jak chociażby Rycerze Ren, są mniej udane – a epizod z doktor Aphrą to wręcz lekkie nieporozumienie – niemniej jednak „Ukryte Imperium” znakomicie rozwiązuje najważniejsze crossoverowe wątki, zapewniając niezłą, emocjonującą i angażującą rozrywkę. Wiemy, że stawka jest niska i koniec końców Imperium Galaktyczne wygra (by za chwilkę dostać bęcki od Rebelii), odbierając nieco siły rażenia komiksowi, ale finał jest satysfakcjonujący i stanowi wielce udane zamknięcie crossoverowej trylogii, jakiej Star Wars jeszcze nie widziało.
Tytuł: Star Wars: Ukryte Imperium
- Scenariusz: Charles Soule
- Rysunki: Steven Cummings, Guru-eFX
- Wydawca: Egmont
- Data wydania: 24.04.2024 r.
- Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
- Druk: kolor
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Format: 16,7x25,5 cm
- Stron: 136
- ISBN: 9788328162150
- Cena: 49,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus