„John Wick 4” - recenzja wydania DVD

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 05-09-2023 21:52 ()


Część czwarta sagi Johna Wicka. Najbardziej przeze mnie wyczekiwany film tego roku, a jednocześnie jak się okazało zwieńczenie tej serii. W kinie film obejrzałem dwa razy, teraz oglądałem go w domowym zaciszu. Jakie są moje wrażenia po trzech seansach?

Największym ALE, jakie miałem do Parabellum, był fakt, że film ten mógł w zasadzie w ogóle nie istnieć – fabularnie do historii nie wnosił nic (co zresztą dobitnie udowodniła recenzowana obecnie część czwarta) i cofał protagonistę do punktu wyjścia. Na szczęście w JW4 jest pod względem fabuły lepiej – niewiele, bo niewiele, ale jednak. Po wydarzeniach części trzeciej za polowanie na naszego bohatera bierze się wyznaczony przez Wysoką Radę Markiz de Gramont – stwarzający pozory intelektualizmu, francuski arystokrata w swoim polowaniu na Wicka stosuje metody tyle toporne i prostackie, ile brutalne i relatywnie skuteczne. Nie chcąc by nielicznym osobom, na których mu zależy, oberwało się rykoszetem, najlepszy zabójca świata rusza, aby zmierzyć się z markizem w bezpośrednim starciu.

Pomimo tego, że film wprowadza całą gamę całkiem przyzwoicie napisanych i dość interesujących postaci to fabuła kuleje i cierpi na problem związany z przysłowiowym „wyciąganiem wątków z kapelusza”. Nagle znikąd pojawiają się najdawniejsi i najwięksi przyjaciele Johna, których istnienia nie zasygnalizowano wcześniej w najmniejszym stopniu, okazuje się, że ma on wciąż powiązania ze swoim mafijnym klanem, przywoływane są nowe, wcześniej nieznane zasady, jakimi rządzi się świat płatnych zabójców. Film serwuje nam dużo nowości, ale nie można się oprzeć wrażeniu, że przedstawiony świat staje się coraz bardziej naciągany, a scenarzyści panicznie starają się uciec z koziego rogu, w który sami się zapędzili. Dodatkowo motyw pojedynku jeden na jednego, który ma rozwiązać wszystkie problemy Wicka, wydaje się mało ciekawym i mało satysfakcjonującym rozwiązaniem problemu tak kompleksowego, jak zajście za skórę całemu przestępczemu światu. Na szczęście wszystkie sceny dramatyczno-fabularne zrealizowano w świetny sposób, dzięki czemu bronią się one pomimo przeciętnej treści. Na szczęście niezbyt udaną historię ciągną w górę bohaterowie – w szczególności zaś zupełnie nowe postaci.

Stara obsada wciąż prezentuje bardzo wysoki poziom, ale to właśnie nowe twarze wypadają w filmie najlepiej. Markiz to czarny charakter, który budzi autentyczną antypatię i sceny z jego udziałem ogląda się wyjątkowo przyjemnie mimo tego, że grający go Bill Skarsgard miewa problemy z utrzymaniem akcentu. Koji Shmiada (Hiroyuki Sanada) oraz Cain (Donnie Yen) jako przyjaciele, a w przypadku Caina jednocześnie wrogowie z przymusu, nadają postaci kreowanej przez Reevesa zupełnie nowego wymiaru dzięki swoim interakcjom. Szczególnie wyraźnie widać to w roli Yena. Cain jest niemalże deuteragonistą tego filmu i widać, że aktor doskonale bawi się tą rolą. Shamier Anderson jako Tropiciel/Nikt jest ze swoim imidżem entuzjasty trekkingu miłą odmianą od świata skrojonych na miare garniturów. Nawet postaci trzecioplanowe w tym filmie są charakterne i zapadające w pamięć – ze Scottem Adkinsem w roli obrzydliwie bombastycznego, patetycznego i otyłego bossa mafii na czele.

No ale nie oszukujmy się – większość z nas na film ten wybrała się głównie po to, by zobaczyć, jak Keanu efektownie kładzie kolejne fale wrogów. Pod tym względem akurat film nie zawodzi ani trochę. Sceny akcji zostały jak zwykle zrealizowane po mistrzowsku i choć pewne motywy mogą sprawiać wrażenie trochę już mocno wyeksploatowanych (jak walki z przeciwnikami opancerzonymi od stóp do głów, których kule się nie imają), to w filmie jest wciąż wiele nowych pomysłów na sceny akcji – jak choćby walka na rondzie pomiędzy rozpędzonymi pojazdami lub też inspirowana grami i nakręcona na jednym ujęciu strzelanina obserwowana z lotu ptaka. Nie muszę chyba dodawać, że sceny te zrealizowano iście spektakularnie i wszystko, od choreografii, przez pracę kamery aż po oświetlenie, reżyserię dźwięku i scenografię sprawia, że akcja w Johnie Wicku to istna uczta dla oczu.

Pomimo wad i niedociągnięć dość rozczarowującej warstwy fabularnej John Wick 4 to wciąż rewelacyjne kino akcji wyznaczające światowy poziom na polu podobnych filmów. To również udane pożegnanie z postacią, którą wielu widzów szczerze pokochało. Połączenie doskonałego filmowego kunsztu i techniki z pełna charyzmy obsadą pozwoliło stworzyć piękne i pełne przemocy epitafium dla schodzącego ze sceny bohatera.

Ocena: 7/10

Tytuł: John Wick 4

Reżyseria: Chad Stahelski

Scenariusz: Derek Kolstad, Shay Hatten, Chris Collins, Marc Abrams  

Obsada:

  • Keanu Reeves
  • Bill Skarsgard
  • Donnie Yen
  • Scott Adkins
  • Lance Reddick
  • Ian McShane
  • Laurence Fishburne
  • Clancy Brown
  • Hiroyuki Sanada
  • Shamier Anderson
  • Rina Sawayama

Muzyka: Tyler Bates, Joel J. Richard

Zdjęcia: Dan Laustsen

Montaż: Nathan Orloff

Scenografia: Rand Abdelnour, Mark Rosinski

Kostiumy: Paco Delgado

Czas trwania: 170 minut

Dziękujemy Monolith Video za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 


comments powered by Disqus