„Star Wars. Szkarłatne rządy” - recenzja
Dodane: 16-06-2023 05:04 ()
Spora część fanów Star Wars się ze mną nie zgodzi – możliwe, że będę w swej opinii w mniejszości – ale uważam film „Solo” za wybitnie niedoceniany (ba, uwielbiam go!), a jedną z najciekawszych postaci tego spin-offu Qi’rę. Bardzo mnie ucieszyła wieść, że Qi’ra ma powrócić w komiksach, a jeszcze bardziej to, jaką rolę odegrała – bądź co bądź jako szefowa Karmazynowego Świtu rzuciła wyzwanie samemu Vaderowi, i do tego przeżyła to starcie! Później okazało się, że „Wojna łowców nagród”, gdzie do tego doszło, to tylko pierwsza część crossoverowej trylogii o niej i Karmazynowym Świcie. Jak wygląda druga?
Gdy recenzowałem polską wersję „Wojny łowców nagród”, byłem już po lekturze całego crossovera w języku angielskim. To spowodowało, że widziałem wszystkie niedostatki głównej miniserii crossovera, to jak wyraźnie stanowi część większej całości. „Szkarłatnych rządów” nie czytałem po angielsku – ani tej miniserii, ani crossovera – ale wydaje mi się, że ten komiks znacznie lepiej spisuje się jako samodzielna produkcja (acz mam do tego pewną istotną uwagę, o czym później). Tak jak w WŁN w kadr na parę stron łapali się Luke i spółka, Aphra, Fett czy Vader – bohaterowie crossoverowych serii – tak tutaj tego nie ma. Owszem, Vader ‘wpada z wizytą’, ale całość w ogóle nie sprawia wrażenia, jakby jej cokolwiek brakowało. Muszę przyznać, że to spory plus w stosunku do poprzedniego crossovera.
Komiks składa się z pięciu części, w których swoje pięć minut (czyli po zeszycie) dostaje każda postać albo grupa postaci mających zrealizować część planów Qi’ry: Sieroty, Ochi i Deathstick, Archiwistka, Rycerze Ren i wreszcie sama Qi’ra. Poziom tych minihistorii jest tak nierówny, jak te postacie. Gdy na pierwszym miejscu stoi Qu’ra, wszystko gra – prezencja postaci, jej zachowanie, niezwykły sposób, w jaki manipuluje wszystkich dookoła sprawiają, że, mimo przywodzenia syndykatowi przestępczemu, kibicujemy jej. Podobnie jest z najnowszą bohaterką, Archiwistką, dawną badaczką Mocy. Gdy jednak prez komiks przewijają się Rycerze Ren czy nieszczęsny i niezmiennie irytujący Ochi, ma się ochotę jedynie odłożyć lekturę na bok – acz na korzyść Rycerzy można przypisać to, że występują w paru niczego sobie scenach akcji.
Dość poważnym mankamentem „Szkarłatnych rządów” jest to, jak się kończą – nagle, jakby w połowie, bez słowa ostrzeżenia. Historia zaczyna się na poważnie rozkręcać (a cały pierwszy komiks to głównie ekspozycja i tłumaczenie czytelnikowi, co się dzieje albo ma wydarzyć), zagrożenie rośnie, i... to tyle, musicie się obejść smakiem i poczekać do kolejnego tomu, do zobaczenia za jakieś pół roku! „Karmazynowe rządy”, jakkolwiek paradoksalnie lepsze od „Wojny łowców nagród” jako samodzielna pozycja, są tylko wstępem do trzeciej części trylogii, „Ukrytego Imperium”. Zamiast solidnego kopa na koniec, dostajemy przemowę Qi’ry z zapowiedzią, co będzie później. Powiedzieć, że to rozczarowujące to mało powiedzieć.
Jestem bardzo ciekawy, gdzie jest miejsce pozostałych serii komiksowych tego crossovera, bo nie licząc Vadera, ich związek z główną miniserią nie wydaje się być zbyt silny. To cieszy, bo jedynie zachęca do dalszego czytania, czego zdecydowanie nie mogłem powiedzieć o poprzednim crossoverze. Tu jest jeszcze coś do odkrycia, a przynajmniej na to wygląda. Jeśli chodzi o „Szkarłatne rządy”, to czyta się je dobrze; to solidny komiks, który byłby zdecydowanie solidniejszy bez paru postaci – tak, Ochi, patrzę na ciebie! – i z mniej otwartym, mniej rozczarowującym zakończeniem. Oby finał, do którego przygotowuje ten komiks, był tego wart!
Tytuł: Star Wars. Szkarłatne rządy
- Scenariusz: Charles Soule
- Rysunki: Steven Cummings
- Przekład: Jacek Drewnowski
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Objętość: 136 stron
- Format: 167x255
- ISBN: 978-83-281-5686-9
- Cena: 49,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus