„Star Wars Wielka Republika” tom 4: „Koniec Jedi” - recenzja
Dodane: 27-03-2023 21:28 ()
Wielce ambitny projekt „The High Republic” został rozpisany niczym produkcje Marvela na kilka faz – a konkretnie trzy fazy w trzech rzutach. Ta pierwsza, trwająca zaledwie 15 miesięcy, kończy się iście wybuchowo, od ataku Nihilów na symbol Jedi, Latarnię Gwiezdny Blask. Twórcy projektu tak to sprytnie wymyślili, że stacja została rozcięta za pomocą potężnej eksplozji na dwie połówki, które nie mają ze sobą kontaktu – historię jednej przedstawia powieść, a drugiej dwa komiksy. Jednym z tych komiksów jest „Koniec Jedi”, choć w odróżnieniu od „Gasnącej gwiazdy” (rzeczonej powieści), tylko część akcji rozgrywa się na stacji. Zarówno w USA, jak i w Polsce komiks ten został połączony z „Okiem Burzy”, dwuzeszytową historią z Marchionem Ro, przywódcą Nihilów, w roli głównej.
„Koniec Jedi” jest bezpośrednią kontynuacją „Serca Drengirów”, do tego stopnia, że część scen jest zdublowana. Tytuł nie jest przypadkowy; przez większość komiksów Jedi mierzą się ze śmiercią swoich braci i sióstr, mistrzów i padawanów, a także ze swoimi słabościami – i niemalże niemożliwym do zwalczenia terrorem wywołanym przez tajemnicze monstra kontrolowane przez Marchiona Ro, głównego arcywroga Zakonu i Republiki. W tym tomie wciąż pierwsze skrzypce gra Keeve Trennis, ale tuż za nią jest Avar Kriss, symbol Jedi, mistrzyni zdawałoby się idealna. Ale to jest właśnie w „Wielkiej Republice” świetne, że tu nikt nie jest idealny; niektórzy Jedi wręcz nagminnie łamią pewne prequelowe stereotypy.
Do tej pory komiksowa „Wielka Republika” szła do przodu za pomocą krótkich i często chaotycznych historii, które zbyt prędko przechodziły z punktu A do punktu nie B czy C, ale od razu Z, jak chociażby zakończenie inwazji Drengirów. Tu, na sam koniec, jest inaczej. Postacie dostają więcej miejsca i przestrzeni (częściowo dlatego, że historię wspomaga „Gasnąca gwiazda”), scenarzysta daje im chwilę oddechu i lektura jest znacznie przyjemniejsza – szczególnie jak ktoś lubi, gdy dzieją się rzeczy nieprzewidywalne, i nikt, nawet główni bohaterowie serii, nie są bezpieczni. Jakąż to różnicę czyni, jak się to porówna do każdej innej serii komiksowej Star Wars, gdzie nikomu nigdzie nie dzieje się wielka krzywda!
Oglądanie rozterek i problemów Jedi to jedno, czym innym jest spojrzenie w głąb wspomnianego Marchiona Ro. Nasz arcyłotr, z tajemniczymi motywami i nietypowym sposobem dowodzenia Nihilami od początku był mocną stroną „Wielkiej Republiki”, a tu poznajemy nie tylko genezę postaci – dostajemy też swego rodzaju zakończenie pierwszej fazy projektu. Struktura komiksu jest tak nietypowa, jak sam Marchion, składa się z sześciu scen ukazujących różne etapy życia lub planu Ro, a także krótką przebitkę na alter ego przywódcy Nihilów – kanclerz Soh. Całość wspaniale spina projekt i jest najlepszym komiksem, jaki wyszedł spod szyldu „The High Republic”.
Jako się rzekło, wraz z „Końcem Jedi”, pierwsza faza projektu „Wielka Republika” dobiegła końca. Czy była on sukcesem? Absolutnie! Komiksowo nie zawsze wyglądało to tak różowo, jakbym tego oczekiwał, ale powieści zdecydowanie to nadrabiały, oferując fascynujących bohaterów i ciekawszą wizję Zakonu Jedi. Choć antagoniści w większości przypadków nie byli tak dobrze przemyślani jak Marchion Ro i jego sfora bezimiennych istot siejących terror u Jedi, to jest to w zasadzie jedyny większy minus tak projektu, jak i komiksów z tego cyklu – cyklu, który „Koniec Jedi” zakończył wysoką notą.
Tytuł: Star Wars Wielka Republika tom 4: Koniec Jedi
- Scenariusz: Cavan Scott, Charles Soule
- Rysunki: Georges Jeanty, Ario Anindito, Guillermo Sanna
- Przekład: Katarzyna Nowakowska
- Wydawca: Egmont
- Data publikacji:22.02.23 r.
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Objętość: 120 stron
- Format: 167x255
- Papier: kreda:
- Druk: kolor
- ISBN: 978-83-281-5683-8
- Cena: 59,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji
comments powered by Disqus