„Pinokio” - recenzja

Autor: Michał Chudoliński Redaktor: Motyl

Dodane: 29-12-2022 22:52 ()


„Pinokio” był wielokrotnie przekładany na inne media, nie tylko filmowe – nie zapominajmy o animacjach, inscenizacjach teatralnych oraz kukiełkowych. Kultura masowa, a konkretniej rzecz ujmując disnejowska adaptacja, upupiły jednak pierwotną konwencję, wydźwięk i formę książkowego oryginału. Choć animacja Disneya ma własną symbolikę i edukacyjne przesłanie, to jednak w dużej mierze zinfantylizowała historię, której bliżej do baśni braci Grimm czy Andersena. To nie jest przyjemna opowiastka, a bardziej metafora włoskiej biedy sprzed 150 lat, której źródła Collodi widział w relacjach dzieci z rodzicami oraz w ich nieposłuszeństwie, które skutkowały brakiem edukacji i obycia. W efekcie powstawała rzesza degeneratów i roszczeniowych leni, którzy nierzadko w wieku dorosłych wkraczali na ścieżkę zbrodni.

Autor pierwowzoru chciał przeciwstawić się temu zjawisku i dlatego opowiedział baśń o drewnianym chłopcu jako swego rodzaju przestrogę – moralitet wyjątkowy, albowiem moralnie nie zero jedynkowy, a w zasadzie ukazujący różne odcienie zarówno dobroci, jak i zła. Owa niejednoznaczność jest bodajże najtrudniej przekładalna w adaptacjach, co wychodzi niezwykle różnie. Marną adaptację Roberta Zemeckisa w CGI, którą można oglądać na Disney+, przemilczmy dla dobra nas wszystkich. Jednak już z kolei Matteo Garrone („Pentameron” czy „Dogman”) w filmie z 2019 roku staroświeckimi metodami starał się oddać światotwórczą groteskę i dualizmy Collodiego. Wyszło niestety pokracznie, dziwnie.

Co więc udało się lubującemu się w horrorach Guillermo del Toro? Podejście ze świadomością, że książkowy oryginał był w zasadzie gatunkową hybrydą. Aby zachować miks motywów i konwencji, potrzebne jest skorzystanie z animacji poklatkowej. Do tego nie można się obrażać na widzów wychowanych na standardach Disneya, zwłaszcza w czasach śmierci autora oraz śmierci krytyka. Wszakże dzieło żyje swym własnym życiem, a pierwotne motywy poprzez modyfikację kulturowego mema zmieniają swe oryginalne znaczenie. Stąd u del Toro motywy musicalowe. A że żyjemy w ciekawym czasach zwiastujących koniec pewnej epoki i zewsząd obserwujemy obawy o powrót totalitaryzmów, to fantastyczną przypowieść umiejscowiono mocniej  we Włoszech w dobie pierwszej wojny światowej, przedstawiając korzenie tamtejszej ideologii faszystowskiej.

W rezultacie otrzymujemy przepiękną, ale też posępną i momentami smutną animację dla dzieci i młodzieży, która nie tyle opowiada o edukacji jako środku wyjścia z biedy oraz metodzie gospodarowania własnymi funduszami, ile przypowieść o stracie oraz ideologii żerującej na słabszych poprzez przemoc i wyrafinowany wyzysk. Nie wszystkie trybiki znaczeniowe zazębiły się w tej machinie, zwłaszcza wstawki musicalowe mogą wyprowadzić widzą z rytmu.

Koniec końców, jednak del Toro udało się odcisnąć unikalne piękno na bohaterach Collodiego. To wciąż przepiękna opowieść przypominająca nam, że tylko życie doświadczone na własnej skórze pozwoli nam poznać jego wszystkie jasne i mroczniejsze barwy. U del Toro też mocniej wyczuwa się psychoanalityczny odbiór książki, która wszakże była pisana przez bezdzietnego pisarza, w którym obudziło się nagle pragnienie ojcostwa. Złożono tutaj hołd sztuce jako sposobowi radzenia sobie z nieudanym życiem. Czyni to niniejszą adaptację, pomimo braków i niespójności, najlepszą interpretacją włoskiego klasyka literackiego.

Ocena: 7/10

Tytuł: Pinokio

Reżyseria: Guillermo del Toro

Scenariusz: Guillermo del Toro, Patrick McHale

Obsada:

  • Ewan McGregor
  • David Bradley
  • Gregory Mann
  • Burn Gorman
  • Ron Perlman
  • John Turturro
  • Finn Wolfhard
  • Cate Blanchett
  • Tim Blake Nelson
  • Christoph Waltz
  • Tilda Swinton

Muzyka: Alexandre Desplat

Zdjęcia: Frank Passingham

Montaż: Holly Klein

Czas trwania: 117 minut


comments powered by Disqus