„Grobowiec świetlików” - recenzja
Dodane: 22-12-2022 22:59 ()
"Wojna to taka męska przygoda..." stwierdza z gorzkim sarkazmem kapitan Pierce w serialu "MASH". W innym miejscu przeprowadza dowód, że wojna jest gorsza niż piekło - tam bowiem nie ma niewinnych ofiar, a na wojnie się od nich roi. Trudno się z nim nie zgodzić. Wojna to najgorszy wynalazek człowieka i jednocześnie jego największe nieszczęście dzieła, które ją gloryfikują, powinny być na indeksie. Na szczęście mamy tez całkiem sporo książek i filmów, które odzierają etos wojny z mitu bohaterstwa, misji dziejowej i tak dalej. To niezwykłe, ale jednym z najbardziej wstrząsających tego typu produkcji jest japońska anime, "Grobowiec świetlików" w reżyserii Isao Takahaty, ekranizacja opowiadania Akiyuki Nosaki
Nastoletni Seita i mała Setsuko żyją w Kobe pod opieką matki, czekając na powrót z wojny ich ojca, oficera marynarki. Jednak bombardowanie przez Amerykanów zmienia wszystko. Matka dzieci ginie, a one trafiają pod opiekę ciotki. Z czasem tyrania chciwej kobiety staje się nie do zniesienia i chłopak decyduje się na ucieczkę. Zabiera ze sobą siostrę, nie chcąc zostawiać jej na łasce dalszej rodziny. Oboje znajdują schronienie w opuszczonej ziemiance, gdzie są względnie bezpieczni. Jednak przetrwanie w wojennych realiach to ciężkie zadanie, szczególnie dla niedoświadczonego chłopca i delikatnej dziewczynki. Głód, zimno i choroby okazują się wrogami gorszymi jeszcze niż obcy żołnierze i pozbawieni źdźbła empatii rodacy. Jedyną radością dzieci jest conocny taniec świetlików wokół ziemianki. Pozwala im na chwilę zapomnieć o wszystkim, co złe, nie może jednak wystarczyć, by przetrwać...
Nie od dziś wiadomo, że Japończycy uparcie odmawiają uznania swej odpowiedzialności za popełnione podczas II wojny zbrodnie i uważają się za ofiary amerykańskiego imperializmu. Pielęgnują swój status ofiar niczym hipochondryk swe wymyślone choroby, żądają współczucia całego świata, choć wszystko co ich, spotkało, sami ściągnęli na siebie i tylko do siebie mogą mieć pretensję. Tylko że... "Grobowiec świetlików" wcale o tym nie mówi. Nie porusza tematu winy i niewinności w kontekście wojennym. Hitler, Stalin, cesarz czy inni przywódcy - oni są zbyt odlegli, by o nich wspominać. Istnieje tylko dzień dzisiejszy i rzeczywistość w zniszczonym mieście. Rzeczywistość, w której próbuje przetrwać dwoje dzieci, na pewno nie mających nic wspólnego z powodami wojny i z jej przebiegiem. Ile było takich dzieci? I to wcale nie tylko w Japonii, a wszędzie - w Polsce, w Rosji, a dzięki samym Japończykom w Mandżurii i w Chinach. Obecnie w krajach Wschodu. Ten film stanowi oskarżenie pod adresem całej machiny wojennej i wszystkich prowojennych polityków, którzy w bezpiecznych, strzeżonych i dobrze zaopatrzonych bunkrach planują na zimno śmierć i niewyobrażalne cierpienia dla milionów ludzi nawet im nieznanych.
Reżyser nie usiłuje też wybielać Japończyków. Przeciwnie, bo ich społeczeństwo, sportretowane w tym filmie, wcale ładnie nie wygląda. Twórcy ukazują nam stado zimnych egoistów, gardzących słabszymi od siebie i zajętych jedynie własnym przetrwaniem. Dwójce zagubionych dzieci nie pomaga nikt, nawet ich własna rodzina jedynie chce je wykorzystać dla własnych celów. To dlatego Seita decyduje się na ucieczkę i zabiera ze sobą Setsuko, chcąc oszczędzić jej poniewierki wśród niesympatycznych krewnych. Popełnia jednak błąd. Gdyby był starszy i rozsądniejszy, raczej zostałby i wytrzymał wszelkie szykany, stawiając sobie za cel przetrwanie. Powodowany urażoną dumą skazuje i siebie, i ukochaną siostrzyczkę, bo w wojennej rzeczywistości Kobe nikt im nie pomoże, nawet jeśli będzie miał takie możliwości. To chyba najgorsze w całym filmie - brak choćby jednego ludzkiego odruchu ze strony dorosłych, kogoś kto by choć próbował jakoś dopomóc osieroconym dzieciakom. Ich los jest wszystkim dokładnie obojętny. Jedyny raz, gdy ktoś pochyla się nad Seitą - sprzątacz na dworcu - nie robi tego by sprawdzić, czy on jeszcze żyje, ale by go przeszukać: może obdarty i wychudzony chłopiec ma jakimś trafem przy sobie coś cennego. Niestety znajduje tylko starą puszkę po landrynkach, bezwartościową dla obcego pamiątkę.
„Grobowiec świetlików” należy do filmów, których lepiej nie oglądać. Zostawia na dnie duszy osad, którego trudno się pozbyć. Jednocześnie pozwala zrozumieć, że nie istnieje coś takiego jak wojna sprawiedliwa. Czasem może ona być nie do uniknięcia, ale każda jest niewyobrażalnym złem, dotykającym przede wszystkim tych, którzy nie mieli nic wspólnego z jej rozpoczęciem i politycznymi przyczynami. Dzieci.
Ocena: 8/10
Tytuł: Grobowiec świetlików
- Rodzaj: anime
- Produkcja: Japonia
- Reżyser: Isao Takahata
- Premiera: 1988
comments powered by Disqus