„Basia w zoo” - recenzja

Autor: Marysia Redaktor: Motyl

Dodane: 06-04-2021 21:20 ()


Gier, które wykorzystują postać i ilustracje z książki dla dzieci, jest na naszym rynku sporo. Większość z nich to pozycje, które w oryginale miały inny temat i grafiki. Niestety, moje doświadczenia pokazują, że takie rozwiązania nie są najlepsze. Sprawdźmy, jak to się udało w przypadku Basi w zoo od wydawnictwa Egmont.

Seria Basia znana jest pewnie każdemu rodzicowi w Polsce. Rezolutna dziewczynka oswaja dzieci z wieloma sytuacjami społecznymi. Jako mama podpisuje się pod stwierdzeniem, że to świetna seria i z czystym sumieniem polecę ją wszystkim. W moim domu Basia jest częstym gościem wieczornego czytania. Lubią ją i młodsi i starsi. W związku z tym bardzo ucieszyło mnie, gdy dowiedziałam się, że będzie gra, której główną bohaterką będzie jedna z naszych ulubienic.

W niewielkim pudełku znajdziemy trzydzieści sześć kwadratowych kafelków i osiem żetonów postaci. Według opisu gra nadaje się już dla czteroletnich dzieci. Czas rozgrywki to około dziesięciu, piętnastu minut. Basia w zoo to kolejne podejście do odczarowania mechaniki memo. Na kafelkach, które rozkładamy zakryte na stole, znajdują się wizerunki zwierząt na kolorowym tle. Gra oferuje trzy warianty rozgrywki. W pierwszy gracze podobnie jak w memo odkrywają kafelki, z tą różnicą, że mogą ich odwrócić dowolną liczbę i nie chcemy, by pojawiały się na nich te same wizerunki zwierząt. Dlaczego? Dlatego, że jeśli odsłonięte zostaną dwa takie same zwierzątka lub trzy takie same kolory tła, tura gracza się kończy. Natomiast jeśli gracz zdecyduje się w pewnym momencie przestać obracać żetony, to zabiera je wszystkie jako punkty zwycięstwa. Czyli zamiast jak w klasycznym memo szukać par, wcale tego nie chcemy i mamy nadzieję, że będzie maksymalne zróżnicowanie jak to może być.  Wariant dla młodszych jest bardzo podobny. Różni się tym, że gramy z mniejszą liczbą kafelków, a skucha następuje, kiedy gracz odkryje dwa takie same zwierzątka. Kolor tła nie jest istotny. Zasady dla starszych graczy  wprowadzają interakcję pomiędzy nimi. Zasady są takie same jak w wariancie podstawowym z tą różnicą, że gracz, gdy skusi, może położyć jeden ze swoich żetonów na wybranym kafelku. Ten nie może być przez nikogo obracany, aż do czasu, gdy tura wróci do osoby, która go na nim umieściła. Wtedy zwierzątko odkładamy do pudełka. Zmianie ulega też punktacja. Za każdy kafelek z jednym rodzajem zwierzątka otrzymujemy 1 punkt, za parę 5 punktów, ale za posiadanie trójki nie otrzymujemy żadnych punktów.

Basia w zoo to tak naprawdę memo na opak. Bardzo podobny mechanizm widziałam w grze Detektyw pozytywka na tropie. Tam gracz w swojej rundzie również mógł obrócić bardzo dużo kafelków i zebrać je jako punkty zwycięstwa. Niestety, mam wrażenie, że poziom szczęścia w tej grze wypacza jej wyniki. Mieliśmy partie, w których każdy wykonał dwie tury i po kilku minutach kończyliśmy rozgrywkę. Dzieci nie miały czasu i okazji do ćwiczenia pamięci, bo nie było sytuacji zakrywania kafelków. Wariant zaawansowany wydaje się niepotrzebnie przekombinowany i premiuje granie w sposób negatywny. Ja nie mogę tego wziąć, to nie dam przeciwnikowi.  O ile muszę się zgodzić, że z grą spokojnie radzi sobie czteroletnie dziecko, to niestety oprócz rozrywki niewiele wnosi ona do jego rozwoju. Postać Basi jest pretekstowa. Gra mogłaby być o koparkach lub kolorowych kuleczkach i nie straciłaby na niczym. Najlepszym elementem całości jest mini opowiadanie zawarte w instrukcji. Poza tym niewiele tu ciekawego i godnego polecenia.

 

Tytuł: Basia w zoo

  • Autor: Tom Delmé, David Furnal
  • Wydawca: Egmont
  • Data premiery: 31.03.2021 r.
  • Liczba graczy: 1-4
  • Wiek: 4+
  • Czas gry: 20 minut
  • Cena: 39,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus