W podróży z Egmontem - recenzja gier „Ubongo Trigo” i „Bits”
Dodane: 04-04-2021 21:00 ()
Wydawnictwo Egmont od jakiegoś czasu raczy nas przede wszystkim malutkimi pudełkami z grami. Kiedyś oznaczano je opisem gra do plecaka, od niedawna na froncie dumnie widnieje napis TRAVEL. W takim razie bez zbędnych wstępów zapraszam was w podróż z nowościami od Egmontu.
Tak jak napisałam we wstępie będzie to recenzja zbiorcza dwóch gier. Trwają około dwudziestu minut, zasady są proste i zajmują 4 strony. Swój opis rozpocznę od klasyka w nowej odsłonie – Ubongo Trigo.
Po raz kolejny Grzegorz Rejchtman przygotował dla wiernych fanów wariację swojego światowego hitu Ubongo. Tym razem na planszach układamy elementy na siatce stworzonej z trójkątów równobocznych. Drugą zmianą w stosunku do wersji standardowej jest to, że na kartach zadań mamy dwie przestrzenie do zapełnienia.
W pudełku znajdziecie trzydzieści dwie, dwustronne karty zadań. Jedna prezentuje układy łatwe składające się z czterech elementów, druga, trudne sześcioelementowe. Do tego dwadzieścia osiem kafelków w fikuśnych kształtach. Rozgrywka standardowo polega na wyścigu w układanie. Każdy otrzymuje osiem kart i komplet bardzo delikatnych, kolorów kafelków. W turze wszyscy starają się jak najszybciej zapełnić pustą przestrzeń swoimi kafelkami. Kto zrobi to najszybciej, krzyczy Ubongo i zaczyna odliczać do 20 (wersja łatwa) lub 30 (wersja trudna). Po skończeniu się czasu każdy, kto zakończył wykonanie zadania, zatrzymuje kartę jako punkt, a Ci, którym się ta sztuka nie udała, oddają ją pierwszemu graczowi. Wygrywa osoba, która zbierze najwięcej kart po ośmiu rundach.
Zawsze miałam problem z grą w Ubongo. Po prostu nie wiedziałam, jak tworzyć te układy, moja wyobraźnia przestrzenna bardzo zawodziła. W przypadku tej odsłony jest znacznie lepiej. Nie miałam problemu z układankami z poziomu łatwego, a te trudne też udawało mi się zrobić. Moje dzieci układały je dość szybko i sprawnie. Czas rozgrywki oscyluje około 15 minut, co pozwalało im utrzymać uwagę przez całą partię. To, co mi dość mocno przeszkadza, to bardzo delikatne wykonanie kafelków. Podczas gry trzeba uważać, żeby ich nie zniszczyć, nie zagiąć. Mimo tego to kolejna dobra odsłona serii, świetna do gimnastyki mózgu. Wielką zaletą jest to, że w Ubongo Trigo można grać solo.
Drugą opisywaną grą z serii Travel jest Bits, czyli młodsza i mniejsza siostra wydanej dwa lata temu planszówki Fits. Autorem jest Reiner Knizia, który po raz kolejny bawi się pomysłem opartym na kultowej grze z PC Tetrisem. Tym razem w niewielkim pudełku znajdziemy cztery rampy, sześćdziesiąt dwa kafelki i trzynaście kart. Zawartość imponująca jak na tak niewielkie gabaryty gry. Wykonanie komponentów jest na wyższym poziomie niż ma to miejsce w Ubongo Trigo. Wydają się one bardziej odporne na ewentualne zniszczenie.
Gra polega na zsuwaniu po rampie dwuczęściowych kafelków w taki sposób, żeby łączyć je w kształty wskazane przez karty zadań. Każdy gracz otrzymuje identyczny zestaw komponentów. Na początku na swojej „planszy” umieszczamy kafelek startowy, a następnie odkrywamy karty, na których znajduje się wizerunek kolejnych, które będziemy umieszczać na rampie. W grze mamy element zaskoczenia, gdyż nie wszystkie z dostępnych kafelków znajdą się na naszej planszy. Musimy podczas układania podejmować ryzyko, starać się przewidzieć, co może się wydarzyć w kolejnym ruchu. Gracze wykonują swoje zadania oddzielnie, nie ma między nimi żadnej interakcji. Dzięki temu Bits nadaje się do prowadzenia rozgrywek solo. Niestety odniosłam wrażenie, że o ile Fits stanowiło jakieś wyzwanie, to w przypadku Bits rozgrywki są proste i dość podobne do siebie. Poza tym należy uważać, żeby gracze nie podglądali swoich plansz i nie kopiowali swoich ruchów. Większość moich rozgrywek kończyła się bardzo podobnymi wynikami, co trochę zniechęcało nas do kolejnych. Z góry zakładaliśmy, że znów skończy się remisem. W konfrontacji z poprzedniczką Bits wygląda dużo słabiej i ja chętniej sięgnę po Fits.
Podsumowując, obie gry sprawdzą się w rozgrywkach z dziećmi. Mają proste zasady, pozwalają na granie solo i rozwijają wyobraźnię przestrzenną. Z opisywanej dwójki, znacznie bardziej spodobało nam się Ubongo Trigo, przede wszystkim ze względu na bezpośrednią interakcję pomiędzy graczami. Kompaktowe pudełka zachęcają do wrzucenia gry do plecaka lub torebki i wykorzystywaniu jej podczas wycieczek, wyjazdów czy nawet spacerów.
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus