„Wake Wood” - recenzja

Autor: Luiza Dobrzyńska Redaktor: Motyl

Dodane: 27-10-2020 15:35 ()


Nigdy nie byłam wielką fanką filmów o zombie. Prawdę mówiąc, ten temat w ogóle mi nie leży, a już podejmowana tu i ówdzie próba umiejscowienia ożywionego trupa w roli romantycznego kochanka (jest np. taka seria książek autora o nazwisku Isaac Marion) budzi u mnie odruch wymiotny. Poza tym cały nurt zombie jest groteskowy i nieciekawy. Istnieją jednak wyjątki od każdej reguły. I też zostałam przyjemnie zaskoczona. Gdy szukałam filmów na podstawie prozy H.P. Lovecrafta, polecono mi – jak sądzę, przez pomyłkę – „Wake Wood” z 2009 roku. Nie znalazłam tam, czego szukałam, ale i tak warto było ten film obejrzeć.

Patrick i Louise (w filmie nie pada ich nazwisko) są szczęśliwym małżeństwem. Ona jest farmaceutką, on weterynarzem. Swą miłość do zwierząt przekazuje ich ukochanej córeczce Alice, co kończy się tragicznie. Korzystając z nieuwagi ojca, dziewczynka otwiera kojec agresywnego psa i zostaje przez niego śmiertelnie pogryziona. Małżonkowie, chcąc zapomnieć o tym, co się stało, przeprowadzają się do niewielkiego miasteczka Wake Wood, gdzie znajdują zatrudnienie w swych zawodach. Praca i zmiana otoczenia nie przynoszą im niestety ukojenia. Szczególnie Louise nie potrafi pozbierać się i wciąż rozpacza, w czym nie pomaga jej fakt, ze w miasteczku dzieje się coś dziwnego, a niektórzy jego mieszkańcy zachowują się, jakby byli nie z tego świata. Próbując wyjechać z Wake Wood, trafia na miejscowy cmentarz i staje się świadkiem przerażającego rytuału, w wyniku którego zmarły niedawno mężczyzna z sąsiedztwa zostaje przywrócony do życia. Gdy następnego dnia siostrzenica jednej ze stałych klientek apteki wspomina jej o Alice, kobieta zmusza ją do szczerej rozmowy. Okazuje się, że miasteczko kryje pewną tajemnicę – jego zmarłego mieszkańca można wskrzesić, ale tylko na trzy dni, i koniecznie przed upływem roku od dnia śmierci. Od tej chwili Louise zrobi wszystko, żeby choć na tak krótko ponownie mieć przy sobie córkę i nie przerażą jej żadne możliwe konsekwencje.

Fabuła filmu nie należy do specjalnie odkrywczych. Najogólniej mówiąc, przestrzega, że zmarłych należy zostawić w spokoju, a próby złamania odwiecznych praw natury muszą w końcu doprowadzić do nieszczęścia. Jednak trzeba przyznać, że obraz został dobrze zrobiony. Mroczna, przesycona bólem atmosfera emanuje wprost z ekranu. W tym filmie nie chodzi o to, żeby prymitywnie kogoś nastraszyć, a raczej – nie tylko o to. To film o nas wszystkich. Kto z nas bowiem oparłby się pokusie wyrwania śmierci trzech dodatkowych dni z tym, kto od nas odszedł? Nikt. Dlatego nie winimy Patricka, że okłamał Arthura, będącego kimś w rodzaju czołowego nekromanty Wake Wood. Nie winimy Louise, że próbuje oszukać przeznaczenie i wywieźć cudem odzyskaną dziewczynkę z miasteczka. Kto z nas zachowałby się inaczej?

Naturalnie, można zadać sobie wiele pytań. Dlaczego granicą jest akurat rok? Czy na pewno tylko przekroczenie czasu spowodowało, że Alice ze słodkiej, empatycznej dziewczynki stała się niebezpiecznym demonem? A może wcale nim nie jest, tylko fakt, że w porównaniu z innymi „zmartwychwstałymi” myśli bardziej samodzielnie, wzbudził w niej bunt przeciw konieczności powrotu do świata zmarłych? Kto w końcu wie, co dzieje się z człowiekiem po śmierci. Może chodzi o to, że właśnie po upływie pełnego roku zyskuje się pewną niezależność. Można tłumaczyć to różnie, również tak, że Alice po prostu broni się, chce zostać z rodzicami. Nawet zakończenie na to wskazuje – tragicznie zmarła dziewczynka po prostu też tęskni i za wszelką cenę chce zatrzymać przy sobie tych, których kocha, nie rozstawać się z nimi. Dziwnie koresponduje to z japońskim pojmowaniem działalności upiorów. W kulturze Kraju Kwitnącej Wiśni upiór prześladuje człowieka nie z nienawiści, ale dlatego, że go kocha. Podobnie, jak się zdaje, wygląda sprawa z Alice i jej biednymi rodzicami. Mieszkańcy miasteczka zdają się to dobrze rozumieć i mimo wszelkich kłopotów traktują nowych członków swej społeczności nad wyraz łagodnie, nie odmawiając im swej pomocy nawet wtedy, gdy kosztowała ich już dość krwi.

Na duży plus filmu należy zaliczyć dobre, przekonujące aktorstwo. Wyzwaniu dała radę nawet malutka Ella Connolly, jako Alice w obu jej wcieleniach. Ocenę filmu trochę obniżam za łopatologiczny moralizm i tanie efekciarstwo niektórych scen. Jednak ogólnie – dobre kino.

Ocena: 8/10

Tytuł: Wake Wood

Reżyseria: David Keating

Scenariusz: Brendan McCarthy, David Keating

Obsada:

  • Aidan Gillen
  • Eva Birthistle
  • Ella Connolly
  • Timothy Spall
  • Ruth McCabe
  • Brian Gleeson
  • Amelia Crowley

Muzyka: Michael Convertino

Zdjęcia: Chris Maris

Montaż: Dermot Diskin

Scenografia: Owen Power

Kostiumy: Louise Stanton

Czas trwania: 90 minut


comments powered by Disqus