„Naprzód” - recenzja
Dodane: 13-10-2020 12:59 ()
Wchodząc w nowy rok, nikt nie spodziewał się tego, co nam przyniósł. Parafrazując klasyka: 2020 był to dziwny, trudny rok. Szczególnie dla twórców, jak i dla nas widzów. Jednocześnie zapisze się jako przełomowy w historii współczesnej kinematografii. Z powodu szalejącej obecnie pandemii na dalszy plan zeszły kina, które do tej pory miały monopol na premiery, szczególnie wielkich blockbusterów. Teraz ich rolę w ogromnej mierze przejęły platformy VOD i platformy streamingowe. To właśnie tam, a nie w kinach, zadebiutowała większość tegorocznych premier. Sytuacja ta nie ominęła również pixarowskiego Naprzód, który, choć zaliczył kina, to długo tam miejsca nie zagrzał i bardzo szybko trafił na Disney+ (oczywiście tam, gdzie jest już dostępny) i inne platformy streamingowe.
Tym razem Pixar w swojej najnowszej animacji zabiera nas do świata fantasy, gdzie nowe technologie są na porządku dziennym, a magia poszła do lamusa. Gdzie bezdomne jednorożce grzebiące w śmietnikach to norma, a smoki to domowe pupile. W tym oto świecie poznajemy dwóch braci elfów: nieśmiałego Janko (w wersji oryg. Ian) oraz jego starszego brata, nieustraszonego fana gier i przepełnionych magią dawnych opowieści, Bogdana (w wersji oryg. Barney), którzy w dość młodym wieku stracili ojca. Przez splot nieoczekiwanych zdarzeń mają oni szansę na jeden dzień i jedną noc ponownie się z nim spotkać. Jednak nie wszystko idzie po ich myśli i przywołują jedynie dolną część ciała swojego rodziciela. Aby naprawić swój błąd i zobaczyć go „w całej okazałości” wszyscy wyruszają w pełną przygód podróż, która pozwoli obu braci zacieśnić więzi i odkryć coś, czego nawet oni sami się nie spodziewają.
Na wstępie warto podkreślić, że nasza historia mocno skupia się nie tyle na fabule coś questowej jakby rzekli fani RPGów, ile na braterskich relacjach. Z jednej strony dostajemy Janko, chłopaka, który swojego ojca zna zaledwie z opowieści rodziny i czuje się trochę niekompletny, z drugiej zaś jego brata, Bogdana, który z dnia na dzień musiał mu niejako zastąpić ojca i szybko dorosnąć, tym samym niejako tracąc szansę na normalne dzieciństwo, co ma swoje skutki w jego obecnym życiu. Wspólna wyprawa związana z ich ojcem niejako sprawia, że obaj mają szansę na poznanie tego drugiego z zupełnie innej perspektywy i odkrycie siebie samych nawzajem. I trzeba przyznać, że twórcom to się naprawdę udało. Pomimo różnic między nimi widać, że mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji i idealnie się uzupełniają. Nie ma tu ani rywalizacji, ani niczego innego. Tylko czysta braterska miłość i wsparcie. Coś, czego w dzisiejszych czasach nie za często można spotkać.
Naprzód rozpoczyna się jak klasyczny film drogi okraszony sporą dawką klimatów fantasy (dla fanów tego gatunku nowa produkcja Pixara to będzie miód na serce, zaprawdę powiadam Wam) jednak znakomite, nieprzewidywalne rozwiązanie w finale, sprawia, że ostatecznie dostajemy animację może nie wybitną, ale przepełnioną taką dobrą „życiową mądrością” wyłożoną w bardzo subtelny, nienachalny sposób. Produkcję, w której każdy z nas odnajdzie coś dla siebie.
Nie da się ukryć, że choć w dużej mierze Naprzód jest animacją o godzeniu się ze stratą i odkrywaniem, że to, czego szukamy, jest tuż za rogiem, to nie da się nie zauważyć, że twórcom udało się również przemycić krytykę wobec bezmyślnego parcia ku nowoczesności przy jednoczesnym totalnym zapominaniu o przeszłości. Nie bez powodu na samym wstępie możemy usłyszeć ,,Dawno temu wszystko było jakieś lepsze. Świat był pełen cudów, przygód a przede wszystkim pełen magii. Magii, na którą można było liczyć w potrzebie”. Podobnie jak w Autach 3, da się wychwycić przesłanie, które jednoznacznie wskazuje, że aby w pełni wykorzystać swój potencjał, warto, a nawet trzeba korzystać zarówno z dawnych nauk, jak i rad lub nowoczesnych rozwiązań. Tylko wtedy uda się nam uniknąć wielu błędów i w pełni korzystać z tego, co nam dał los.
Wizualnie to nadal wysoka półka, do jakiej przyzwyczaił nas Pixar. Może nie jest to tak wysoka wirtuozeria, jak przy Krainie lodu II, ale to nadal świetna praca wielu osób. I to zarówno pod kątem projektu postaci jak też całego fantastycznego świata, w jakim osadzono nowe dzieło Pixara.
A jak muzyka? Soundtrack braci Jeffa i Mychaela Danna to solidna robota. Idealnie uzupełnia się z tym, co widzimy na ekranie. Każdy temat muzyczny oddaje charakter danej postaci, w szczególności zaś naszych głównych bohaterów: Janko i Bogdana. Temat Janko jest spokojny, słychać w nim trochę fletu, harfy, skrzypiec, a wszystko okraszone zostało taką szczyptą muzycznej magii. W przypadku muzycznej wizytówki Bogdana dostajemy mocne, oldskulowo-rockowe gitarowe riffy i chórki jakby prosto wyciągnięte z lat 80., najdobitniej wyrażone m.in. w Sacrifice. Oprócz tego jest kilka typowych tematów magicznych, gdzie czuć inspirację filmografią fantastyczną, przepełnionych mocą i pewną dozą pompatyczności. Są też wyjątki od tego tematu jak w leciutkim Bad Dragon, trochę przypominającym pewne muzyczne tropy m.in. z filmowego Hobbita. Jednak do moich ulubionych utworów należy zdecydowanie lekko gitarowe New Ian i jego bardziej melancholijna wariacja pojawiająca się w My Birthday is canceled. Całość muzycznie fantastycznie uzupełnia utrzymana w trochę w klimatach country piosenka Carried Me with You Brandi Carlile, skądinąd bardzo sympatyczna i wpadająca w ucho.
Jeśli chodzi o samo wydanie DVD, to nie mamy na nim za dużo materiałów dodatkowych, dokładnie jeden, ale jest na tyle treściwy, że można to spokojnie wybaczyć. To komentarz reżysera, który warto wysłuchać, bo w dużej mierze pokazuje kontekst wielu sytuacji, które widzimy w animacji. Co do pozostałych rzeczy zawartych na płycie: możemy wybierać między dubbingiem (swego czasu mocno komentowanym w internecie z powodu tłumaczenia jednej linii dialogowej postaci trzecioplanowej, które nie przypadło do gustu wielu osobom) a napisami - tak przy okazji dla wszystkich tych, którzy mieli pretensje o tłumaczenie; w polskich napisach jest dokładnie słowo w słowo tłumaczenie oryginalnej ścieżki dialogowej, (więc, pasierbicy nie uświadczycie), a przez ten zabieg postać jest ukazana w takim kontekście, w jakim została pierwotnie stworzona przez studio Disney/Pixar. Wracając do dubbingu, mimo wszelkich kontrowersji, jakie wywołało takie, a nie inne tłumaczenie, to nadal jestem zdania, że jest to bardzo dobrze wykonana praca. Szczególnie kiedy tłumacze nawiązywali do Krzyżaków i staropolszczyzny. Również praca aktorów wyszła świetnie. Wszyscy wypadli bardzo dobrze, począwszy od Jakuba Gawlika (Janko), Edytę Olszówkę (Mantikora) po Anetę Todorczuk (Jagoda), ale największym zaskoczeniem na plus był zdecydowanie Paweł Małaszyński. A raczej to, jak bardzo dobrze mu wyszło. Doskonale odnalazł się jako nieustraszony elf Bogdan i nawet lepiej podkłada swój głos niż w przypadku dubbingu Star Lorda ze Strażników Galaktyki. Byłam pozytywnie zaskoczona. Zarówno oryginalna ścieżka, jak i nasz dubbing przypadły mi na równi do gustu.
Naprzód to animacja, która może fabularnie nie wybija się na wyżyny, jak poprzednie dzieła Pixara, to ma w sobie tyle ciepła, mądrości życiowej i uroku, że można jej to wybaczyć. I choć do historii kina nie przejdzie ze względu historię tylko raczej okoliczności, w których przyszło jej „zadebiutować”, to i tak warto ją zobaczyć. Tym bardziej że cały ten świat, jaki został nam przedstawiony przez twórców, ma w sobie potencjał na całkiem sympatyczny serial.
Ocena: 7,5/10
Tytuł: Naprzód
Reżyseria: Dan Scanlon
Scenariusz: Dan Scanlon, Jason Headley, Keith Bunin
Obsada:
- Tom Holland
- Chris Pratt
- Julia Louis-Dreyfus
- Octavia Spencer
- Mel Rodriguez
- Kyle Bornheimer
- Lena Waithe
- Ali Wong
- Tracey Ullman
Muzyka: Jeff Danna, Mychael Danna
Zdjęcia: Sharon Calahan, Adam Habib
Montaż: Catherine Apple
Scenografia: Bert Berry
Czas trwania: 102 minuty
Dziękujemy dystrybutorowi za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus