„W głębi lasu” - recenzja
Dodane: 21-06-2020 11:55 ()
W 2015 roku Telewizja Polska nakręciła znakomity serial „Prokurator” z Jackiem Komanem w roli tytułowej. Za scenariusz odpowiadali bracia Miłoszewscy, a jeden z nich, Zygmunt, zasłynął wcześniej książkową trylogią o prokuratorze Szackim, która doskonale oddaje pracę polskich oskarżycieli publicznych. Serial zebrał dobre recenzje, ponadto otrzymał Orła w 2016 roku za najlepszy serial fabularny. Niestety, w wyniku zmian na polskiej scenie politycznej i w samej TVP planowany sezon drugi „Prokuratora” nigdy nie powstał - poglądy polityczne braci Miłoszewskich stały bowiem w totalnej opozycji do władz telewizji.
Dlaczego wspominam o serialu sprzed pięciu lat w recenzji produkcji Netflixa? Bo mają ze sobą sporo wspólnego. Scenarzystą połowy „W głębi lasu” jest Wojciech Miłoszewski (za pierwsze trzy odcinki odpowiada Agata Malesińska), znowu głównym bohaterem jest prokurator, a jego szefową gra ponownie Dorota Kolak, ponadto w jednej z ról widzimy Jacka Komana, a miejscem akcji i tu, i tu jest Warszawa. Z tych powodów miałem wobec netflixowego tworu spore oczekiwania i spodziewałem się czegoś, co najmniej tak dobrego, jak „Prokurator”. Po obejrzeniu opartego na powieści Harlana Cobena serialu muszę z przykrością stwierdzić, że jestem rozczarowany.
Podzieliłbym „W głębi lasu” na trzy różne części. Pierwszą z nich jest, nomen omen, pierwszy odcinek. Stanowi on swoiste wprowadzenie do świata przedstawionego, oswaja nas z dwutorowo prowadzoną akcją (lata 90. oraz czas teraźniejszy), pozwala zapoznać się z głównymi bohaterami. Akcja toczy się w nim dość wolno, leje się z ekranu niczym gęsta ciecz, ale pozwala widzowi „wgryźć się” w klimat, a ponadto w epizodzie tym zawiązuje się akcja i otwiera główny wątek. Na drugą część składają się odcinki od drugiego do piątego. W tej części najwięcej jest treści, całe fabularne „mięcho” i wszystkie najsmakowitsze kawałki tegoż serialu. Ogląda się to najprzyjemniej, akcja robi się dość wartka, otwierają się interesujące wątki poboczne, fabuła wciąga i pojawia się to wspaniałe uczucie, podczas którego zadajemy sobie pytania „do czego to prowadzi?, co teraz?, jak to rozwiążą?”. Trzecia część to ostatni odcinek. I tu pojawia się rozczarowanie, o którym wspomniałem w poprzednim akapicie. Finał serialu nie przynosi satysfakcji, wiele wątków pobocznych zostaje zwyczajnie porzuconych lub uciętych, główna oś fabularna też staje się coraz mniej logiczna i spójna. Serial pominął wiele wątków z powieści, a jeszcze więcej zmienił (co jednak naturalne, bo musiał dostosować je do polskich realiów), ale z wieloma z nich obszedł się wprost okrutnie - strywializował je i odarł z sensowności, którą cieszyły się w książkowym pierwowzorze. W efekcie widz, który nie czytał dzieła Cobena, będzie na końcu pozostawiony z uczuciem pustki, niezdolny do odpowiedzenia sobie na wiele kluczowych pytań. To grzech niewybaczalny. Bardzo się dziwię Wojciechowi Miłoszewskiemu, że dopuścił do powstania tak wielkich dziur scenariuszowych, bo znam jego powieściową trylogię o inwazji Rosji na Polskę i zupełnie nie kojarzę tego autora z takim fabularnym chaosem.
Główną rolę prokuratora Pawła Kopińskiego gra Grzegorz Damięcki i jest on całkiem poprawny, chociaż czasami jego mimika zdawała mi się nieco nieadekwatna do wydarzeń. Trzeba jednak przyznać, że rozkręcał się z odcinka na odcinek. Najlepiej wypadał chyba w scenach z ekranową córką, był wówczas najbardziej naturalny i jego postać budziła największą sympatię. Ogromnym minusem jest z kolei zupełny brak chemii między nim a Agnieszką Grochowską, która grała Laurę Goldstein, szkolną sympatię Kopińskiego. Grochowska w ogóle pokazała się jako aktorka jednej miny. Patrząc na nią, nie byłem w stanie powiedzieć czy jest zła, smutna, zadowolona czy zażenowana. Do tego podawała swoje kwestie w sposób dość wymuszony, tak jakby była zmęczona graniem swojej postaci. Może z tego właśnie wynikał brak chemii nie tylko pomiędzy nią a Damięckim, ale również Krzysztofem Stelmaszczykiem, który grał jej męża. Serial nie wykorzystał też talentu Jacka Komana, bo grany przez niego Dawid, ojciec Laury, to postać, która w zamyśle miała być chyba tragiczna, ale zabrakło jej trochę przekonującej motywacji. Jego książkowy pierwowzór zachowywał się w określony sposób z konkretnych powodów, których jednak nie przeniesiono na ekran - z tego względu w postępowaniu pana Goldsteina brakuje sensu. Karykaturalna jest postać dziennikarza Dunaja-Szafrańskiego, w którego wcielił się Cezary Pazura. Tu było chyba największe pole do przeróbek i adaptacji do polskich realiów, a z tego nie skorzystano i w efekcie stworzono absurdalnego bohatera – scharakteryzowałbym go jako Piotra Kraśkę, który po godzinach kieruje mafią. Brzmi to groteskowo i tak też wygląda na ekranie. Oprócz tego poprawni byli Przemysław Bluszcz, Dorota Kolak czy Adam Ferency, choć ich role były dość małe. Przyzwoicie zaprezentował się również Arkadiusz Jakubik w roli inspektora policji.
Co ponadto? Muzyka raczej do zapomnienia, momentami troszkę irytująca, ale zwykle nie przeszkadzała w odbiorze. Udźwiękowienie takie sobie, czasami trzeba było się wsłuchiwać, choć tragedii na pewno nie było. Scenografię i kostiumy ocenić trzeba pozytywnie, zwłaszcza odwzorowanie lat dziewięćdziesiątych w raczkującej III Rzeczpospolitej robi spore wrażenie.
I to w zasadzie tyle. „W głębi lasu” z tego, co czytałem, jest sukcesem pod względem oglądalności, co na pewno zachęci do kolejnych adaptacji powieści Cobena w innych państwach (autor podpisał już zresztą kontrakt z Netflixem na kolejne seriale w takiej formule). Serial jest jednak trochę niewykorzystaną szansą i trudno mi na niego nie patrzeć przez pryzmat tego, czym mógł się stać, a się nie stał. Dla fanów powieści (zwłaszcza Cobena, ale nie tylko) i seriali kryminalnych jest tu stanowczo zbyt dużo dziur i nielogiczności (zwłaszcza im więcej się o tym myśli po zakończeniu oglądania), dla widzów, którzy tym gatunkiem się na co dzień nie pasjonują, na pewno produkcja jest bardziej do przyjęcia i może się podobać. Ja zaliczam się do tej pierwszej grupy, dlatego jestem wobec „W głębi lasu” krytyczny i po zakończeniu ostatniego odcinka z przyjemnością wróciłem do „Prokuratora”. Serial Netflixa nie okazał się niestety jego duchowym kontynuatorem.
Ocena: 6/10
Tytuł: W głębi lasu
Reżyseria: Leszek Dawid, Bartosz Konopka
Scenariusz: Agata Malesińska, Wojciech Miłoszewski
Obsada:
- Grzegorz Damięcki
- Agnieszka Grochowska
- Hubert Miłkowski
- Wiktoria Filus
- Krzysztof Zarzecki
- Jacek Koman
- Adam Ferency
- Ewa Skibińska
- Arkadiusz Jakubik
Muzyka: Łukasz Targosz
Zdjęcia: Paweł Flis
Montaż: Maciej Pawliński
Scenografia: Daria Dwornik, Natalia Horak, Agata Przybył
Kostiumy: Katarzyna Lewińska
Czas trwania: 6 odcinków po ok. 45-55 minut
comments powered by Disqus