„Star Wars Komiks” 2/2020: „Poe Dameron: Iskra i płomień” - recenzja

Autor: Jedi Nadiru Radena Redaktor: Motyl

Dodane: 26-05-2020 10:55 ()


Gdzie się podział Temmin „Snap” Wexley? Mimo pewnej sympatii do tej postaci, wykreowanej przez chłodno przyjętą trylogię „Aftermath” i znacznie bardziej lubiane komiksy z serii „Poe Dameron”, niewielu fanów zadawało sobie to pytanie podczas czy też po seansie „Ostatniego Jedi”. Specjalnie to nie dziwi, biorąc pod uwagę, że film wciąż wzbudza ogromne emocje, niemniej jednak pytanie pozostało zasadne. Oczywiście znawcy zakulisowego świata mogą wiedzieć, że aktor Greg Grunberg, który gra Snapa, to kumpel J.J. Abramsa, toteż Rian Johnson nie miał szczególnego obowiązku go zatrudnić, ale brakowało wytłumaczenia tej zagadki z punktu widzenia „in-universe”. A przynajmniej brakowało aż do premiery finału serii „Poe Dameron” pt. „Iskra i płomień”.

Piąty i zarazem ostatni tom cyklu odpowiada także na inne pytania, tak zadane, jak i niezadane. Pierwsza połówka komiksu to w gruncie rzeczy uzupełnianie dziur w „Przebudzeniu Mocy”, jak np. retelling (bo historia ta jest już znana z innych źródeł) tego, co się działo z Dameronem po awaryjnym lądowaniu na Jakku, czy ukazanie szaleńczej misji zwiadowczej w celu zdobycia informacji na temat Bazy Starkiller. Jest też uzupełnienie losów Poe i jego eskadry pomiędzy końcem Epizodu VIII a początkiem Epizodu IX (jakby nie było, minęło przynajmniej najmniej parę godzin). Być może ciekawszą od opowiadania historii – szczególnie w gorącym okresie między premierami Epizodów VIII i IX, gdy komiks był pierwotnie wydawany – jest klamra, która to spina: ucieczka „Sokołem” z Crait i rozmowy Poe, Finna, Rey, Lei i droidów. To ciekawy wgląd w nastroje dość niecodziennej grupy bohaterów, którzy dopiero co przetrwali prawdopodobnie najbardziej dramatyczne i przerażające chwile swoich dotychczasowych żyć i ledwo trzymają się nadziei, że są w stanie wygrać z Najwyższym Porządkiem.

Druga połówka to już coś w stylu reszty serii, też po części opowiedziana przez kogoś dla kogoś, ale w znacznie bardziej satysfakcjonujący dla nas sposób. Oglądamy w niej przygody brakującej w „Ostatnim Jedi” Eskadry Czarnych, włącznie ze wspomnianym we wstępie Snapem. Dochodzi tam momentami do astronomicznych absurdów – jak zniszczenie jedną serią (!) dwunastu TIE Fighterów, które ze znanego tylko scenarzyście powodu lecą po sobie w równiutkim rządku – ale opowieść ma odpowiednią dawkę dramaturgii, emocji i, jak przystało na „Poe Damerona”, humoru. Samiutki finał, który służy też za koniec serii, to zaś czysty majstersztyk. Jeśli ktoś czytał te komiksy od początku, niezależnie od tego, czy mówimy o polskim, czy angielskim wydaniu, to myślę, że może nawet uronić łezkę wzruszenia.

Kolejny raz za rysunki zabrał się Angel Unzueta i kolejny raz zrobił to w iście mistrzowski sposób. Nie ma takiej opcji, by obojętnie przejść obok owoców jego pracy, zwłaszcza w sytuacji, gdzie trafiła mu się okazja wykreowania dwóch kompletnie nowych, dość oryginalnych planet. Wiemy już, co potrafi zrobić z rzeczami znanymi z filmów – ponownie jego wykonanie twarzy bije na głowę większość tego, co tworzą w tym zakresie inni artyści – zwłaszcza w łączeniu elementów tak zupełnie oddzielonych od siebie, jak prequele i sequele, tu natomiast pokazuje, że daje sobie radę ze światami i postaciami projektowanymi od zera. A końcowe kadry działają głównie dlatego, że Angel Unzueta tak znakomicie ukazuje bohaterów i ich charaktery. Tym bardziej żal, że to jego jak dotąd ostatni gwiezdnowojenny komiks, nie licząc jednozeszytowego występu gościnnego w serii „Star Wars”.

Finałowa historia przygód „najlepszego pilota galaktyki” i jego wesołej zgrai to wspaniałe zakończenie „Poe Damerona”, choć nie najwspanialszy komiks serii – to miejsce wciąż zajmuje drugi tom pt. „Nadciąga burza”. „Iskra i płomień” nieco za bardzo zboczyła w kierunku „wypełniacza luk” i retellingu znanych już faktów, by zasłużyć sobie na tak wysoką ocenę. A jak oceniam całą serię, gdy poznaliśmy już jej finał? Jest to moim zdaniem druga najbardziej udana seria komiksowa z nowego kanonu za „Darthem Vaderem” (tym pierwszym) i do tego najrówniejsza: żaden z pięciu tomów nie odstaje za bardzo poziomem od pozostałych, a poziom to, jak widać choćby po tej recenzji, wysoki. Były słabsze momenty – tu i tam fantazja nieco poniosła scenarzystów – ale jako całość rysunki, fabuła i wreszcie pełne humoru dialogi sprawiały, że do „Poe Damerona” będę jeszcze wracał, i to nie raz.

 

Tytuł: „Star Wars Komiks” 2/2020: „Poe Dameron: Iskra i płomień”

  • Scenariusz: Charles Soule
  • Rysunek: Angel Unzueta
  • Kolory: Arif Prianto, Rachelle Rosenberg
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data premiery: 08.05.2020 r.
  • Tłumaczenie: Katarzyna Nowakowska 
  • Liczba stron: 148
  • Format: 170x260 mm
  • Oprawa: miękka
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Wydanie: I
  • Cena: 19,99 zł

 Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus