„1800 gramów” - recenzja

Autor: Ewelina Sikorska Redaktor: Motyl

Dodane: 14-05-2020 18:18 ()


Po trylogii Listów do M wszystkich zastanawiało, co będzie tematem kolejnych świątecznych produkcji spod znaku TVN-u. Po słabym Miłość jest wszystkim niektórzy już stawiali zakłady, że tematyka z bożonarodzeniowej przeskoczy na wielkanocną…

Jednak nie tym razem. Na razie twórcy spod znaku najbardziej rozpoznawalnej komercyjnej stacji w Polsce pozostali wierni klimatom bożonarodzeniowym, jednak podchodząc do najnowszego zadania, jakie im wyznaczono o wiele ambitniej niż w poprzednich produkcjach. Tym razem miało być poważniej z nutą edukacyjną w tle, oczywiście wszystko obsypane świąteczną atmosferką. No jakżeby inaczej! Święta bez świątecznej produkcji? Never! I tak jak królik z kapelusza dostaliśmy historię, której pozornie daleko było do klasycznych przedstawicieli świątecznych komedii, zwłaszcza tych produkowanych u nas, co dla wielu, w tym mnie było lekkim szokiem, po tym, co do tej pory nam serwowano. „No bo jak to? Dramat społeczny? Gdzie tu magia świąt? Jak twórcy poradzili sobie z tym swoistym galimatiasem i czy koniec końców ostatecznie dostaliśmy naprawdę ciekawą produkcję?” - takie myśli chodziły mi po głowie przed seansem 1800 gramów, które niedawno pojawiło się na DVD i VOD. Jako że akurat jakoś nie załapałam się na premierę kinową, to postanowiłam nadrobić to teraz, mimo braku świątecznego klimatu i śniegu za oknem. I powiem jedno: tragedii nie ma, ale mogło być lepiej.

Główną bohaterką 1800 gramów jest Ewa, dyrektorka ośrodka preadopcyjnego, która w życiu nie ma lekko: nie dość, że nie układa jej się w życiu osobistym, matka bardziej przejmuje się sierotami z Afryki niż nią, to jeszcze tuż przed świętami dowiaduje się, że placówka, nad którą sprawuje pieczę, zagrożona jest zamknięciem. Gdyby jeszcze tego było mało, jej głowę zaprzątają problemy rodzinne brata oraz sytuacja małej Nutki, nowo przybyłej do ośrodka maleńkiej podopiecznej, dla której szczęścia zrobi wszystko. Nawet jeśli oznaczałoby to postawienie pod znakiem zapytania całej dotychczasowej kariery.

To, co jest najmocniejszą stroną i ratuje 1800 gramów to tematyka, którą film porusza, czyli samych ośrodków preadopcyjnych. Nawet osoby, które nie interesują się adopcją, ten temat potrafi wciągnąć. I to jest najlepiej zrealizowana część filmu. Właśnie ta, która skupia się na historii matek i porzuconych przez nie lub odebranych im z różnych powodów dzieci. Co do pozostałych elementów scenariusza trio Holoubek&Jasek&Jelonek-Lisowska widać, że chęci były duże, ale ostatecznie wykonanie jest takie sobie. Nie wiadomo, co poszło tak bardzo nie tak, bo teoretycznie temat ciekawy, główna bohaterka zarysowana jako postać interesująca i niejednoznaczna. Film ogląda się nad wyraz przyjemnie, mimo pojawiających się od czasu do czasu głupotek wynikłych ze scenariusza czy kiepskich dialogów. I nawet mocno schematycznie poprowadzone postaci na czele z główną bohaterką, nie odbierają przyjemności z seansu (w czym wielka zasługa wszystkich aktorów, którzy stanęli na wysokości zadania i nawet ratują w wielu momentach problematyczny scenariusz).

Jednak mocno szyty grubymi nićmi i skończony na łapu-capu bez ładu i składu finał odbiera trochę przyjemność z całego seansu. Nie mam nic przeciwko pozytywnym zakończeniu czy świątecznym produkcjom, ale błagam, niech finałowe rozwiązanie opowieści, jaką koniec końców dostajemy, wynikało z tego, co zobaczyliśmy na ekranie i wydarzeń, których świadkiem byliśmy mimowolnie, a nie napisane na kolanie, tak by dana produkcja została osadzona w odpowiedniej szufladce, jak ma to miejsce w 1800 gramów. To jest chyba główny mój zarzut co do tej produkcji, bo na różnego rodzaju lukrowanie i oderwanie od rzeczywistości (mieszkanie głównej bohaterki to pierwszy lepszy przykład z brzegu), można machnąć ręka, zrzucając to na kark gatunku, w jakim twórcy zostali osadzeni razem ze swoją produkcją i stylem całej produkcji.

To tyle, jeśli chodzi o fabułę. Realizacyjnie nie ma do czego się przyczepić. Jeśli chodzi o wydanie DVD, to jest tu kilka rzeczy, które cieszą oko. Z pewnością pierwszą i najważniejszą z nich jest zamieszczenie na krążku polskich napisów i audiodeskrypcji, by wszyscy widzowie mieli możliwość zapoznania się z dziełem Marcina Głowackiego. Kino Świat pod tym kątem naprawdę się postarało (mam nadzieję, że takie działania będą standardem dla wszystkich polskich dystrybutorów przy wydawaniu przyszłych polskich filmów na DVD i Blu-rayu). Oprócz tego dostajemy całkiem sporo dodatków, wśród których są też te najciekawsze pokazujące produkcję zza kulis, gdzie można posłuchać ciekawych rzeczy na temat realizacji.

1800 gramów to film pełen niewykorzystanego potencjału w nim drzemiącego. Niemniej jednak ma w sobie coś z klasycznego good movie pomimo wszystkich irytujących głupotek pojawiających się po drodze podczas seansu. I co najważniejsze, na tle licznych polskich komedii (nie tylko tych świątecznych) ostatnich lat, należy do nielicznych, które da się spokojnie obejrzeć od początku do końca, nie odczuwając, że czas poświęcony na ten film był straconym.

Ocena: 6,5/10

Tytuł: 1800 gramów

Reżyseria: Marcin Głowacki

Scenariusz: Piotr Jaska, Jan Holoubek, Agnieszka Jelonek-Lisowska

Obsada:

  • Magdalena Różczka
  • Piotr Głowacki
  • Danuta Stenka
  • Aleksandra Popławska
  • Maciej Zakościelny 
  • Wojciech Mecwaldowski
  • Roma Gąsiorowska
  • Magdalena Lamparska
  • Anna Próchniak
  • Anna Smołowik

Zdjęcia: Dariusz Rudziński

Muzyka: Paweł Lucewicz 

Scenografia: Ryszard Melliwa

Montaż: Krzysztof Boroń

Czas trwania: 100 minut

Dziękujemy dystrybutorowi Kino Świat za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus