„Rocketman” - recenzja

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 30-12-2019 23:56 ()


Pora zakończyć rok ostatnią w tym sezonie recenzją. Biorę na warsztat Rocketmana w reżyserii Dextera Fletchera. Nie jestem ani szczególnym fanem musicali, ani też muzyki Eltona Johna. Niektórzy stwierdzą pewnie, że dyskredytuję mnie to w roli recenzenta tej akurat pozycji, ale wolę myśleć, że daje mi to świeży ogląd tematu i neutralną perspektywę nieskalaną sentymentami. Do dzieła.

Film spina narracyjna klamra – Elton wchodzi wystrojony jak papuga na spotkanie grupy ludzi z alkoholowo/narkotykowymi problemami. Zdzierając z siebie elementy fikuśnego stroju, obnaża się symbolicznie przed towarzyszami i widownią zaczynając snuć opowieść o swoim życiu. I natychmiast trafiamy w szalony musicalowy wir – wszyscy rzucają się do śpiewu i tańca, po raz pierwszy, po raz drugi, po raz trzeci. Można by wręcz rzec, że pod względem dynamiki i ekspresji choreografii oraz ładunku muzykalnej energii początek seansu jest wręcz przytłaczający. Szczerze mówiąc, pomyślałem, że jeśli tak wyglądać ma reszta filmu, mogę mieć problemy z przetrwaniem do napisów. Później nieco się uspokaja. Jest to jednak jeden z widocznych już na pierwszy rzut oka problemów recenzowanej produkcji – utrzymanie właściwego tempa. W filmie tym nie ma dłużyzn i nie można powiedzieć, że nudziłem się, oglądając Rocketmana, ale niezaprzeczalnie są w nim chwile przeładowane dramatyzmem i energią, które mogą widza oszołomić i zmęczyć. Co gorsza, te najbardziej intensywne i angażujące sekwencje w filmie rozmieszczono dość nierównomiernie. Po mocnym początku film przez długi czas ogląda się jak typowy biopic o muzykach przetykany nienachalnymi sekwencjami musicalowymi, mniej więcej w dwóch trzecich znów mamy do czynienia z silnym uderzeniem muzyki i ekspresji, potem następuje chwila wytchnienia i ponownie silny finał. Taka struktura, choć znośna, nie każdemu przypadnie do gustu.

Dla co poniektórych widzów kolejnym problemem filmu Fletchera jest sam scenariusz. Rocketman to powiela i kopiuje schematy znane z wielu innych produkcji biograficznych. Jest problematyczne dzieciństwo i trudne początki, zawiązanie współpracy, przełom, szalony żywot gwiazdy, rozłam i tragedia spowodowane takimże prowadzeniem się, machinacje czarnego charakteru pod postacią żądnego pieniędzy menadżera, powolne opadanie, sięgnięcie dna i tryumfalny powrót. Jednak szczerze mówiąc, jakoś mi to nie przeszkadza. Zamiast silić się na wynajdywanie koła na nowo, twórcy skupili się na ciekawym przedstawieniu życia supergwiazdy. Co prawda niektóre aspekty żywotu Eltona Johna potraktowali bardzo po łebkach – cała historia jego małżeństwa to dosłownie trzy sceny o łącznym czasie może pięciu minut. W ogólnym rozrachunku całość jako dzieło rozrywkowe broni się bardzo dobrze pomimo typowego dla filmów o takim charakterze przeinaczania pewnych faktów i seans upływa zdecydowanie przyjemnie.

Rzecz jasna filmu nie odbierałoby się tak pozytywnie, gdyby nie doskonała kreacja aktorska w wykonaniu znanego z dwóch części Kingsman Tarona Egertona. Egerton doskonale wczuwa się w kreowaną postać, wręcz wchodzi w skórę legendarnego muzyka i wręcz promieniuje naturalną charyzmą artysty. Reszta obsady też radzi sobie bardzo przyzwoicie, dzięki czemu zespół aktorski wspólnie buduje bardzo przekonującą iluzję.

Na uznanie zasługuje również oprawa produkcji, film ma naprawdę wysokie walory artystyczne. Praca kamery jest sprawna, szczególnie w wyjątkowo płynnych przejściach od dialogu po liczne piosenki. Transformacje te sprytnie łączą realny świat filmu z fantazją i onirycznym majakiem. Całość pełna jest soczystych barw i świetnie odwzorowanych rekwizytów z epoki, zwłaszcza legendarnych kostiumów Eltona Johna. Na płycie znajdziecie też dodatki w postaci rozszerzonych sekwencji muzycznych, niewykorzystanych scen, sesje studyjne i wnikliwy materiał ukazujący przemianę Egertona w gwiazdę rocka. Ilość bonusów jest oszałamiająca i również skłania do sięgnięcia po to wydanie Rocketmana.

Ocena: 7/10

Tytuł: Rocketman

Reżyseria: Dexter Fletcher

Scenariusz: Lee Hall

Obsada:

  • Taron Egerton
  • Jamie Bell
  • Richard Madden
  • Bryce Dallas Howard
  • Gemma Jones
  • Steven Mackintosh
  • Tom Bennett
  • Matthew Illesley
  • Kit Connor
  • Charlie Rowe

Muzyka: Matthew Margeson

Zdjęcia: George Richmond

Montaż: Chris Dickens

Scenografia: Kimberley Fahey, Judy Farr

Kostiumy: Julian Day

Czas trwania: 121 minut 

 

Dziękujemy dystrybutorowi Galapagos Films za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus