„Ray” - recenzja wydania DVD

Autor: Ewelina Sikorska Redaktor: Motyl

Dodane: 15-10-2019 23:09 ()


Życie wielkich muzyków to często wzloty i upadki. I to niezależnie jaką muzykę wykonują na scenie. Im barwniejsze przygody przytrafiają się naszym idolom, tym bardziej historie o nich stają się pożądanym materiałem dla filmowców. Bo nie da się ukryć, że fani zawsze będą chcieli wiedzieć jak najwięcej o swoich ulubieńcach. Każdy ma coś w sobie z wścibskiego sąsiada, który lubi wiedzieć, co w trawie piszczy, szczególnie gdy chodzi o kogoś, kogo lubimy i cenimy. Dlatego nie dziwią sukcesy kolejnych muzycznych biografii w tym m.in. niedawnego Rocketmana czy nieco gorszego Bohemian Rhapsody. Nawet nasi rodzimi twórcy mają kilka muzycznych biografii na swoim koncie: Skazany na bluesa, Jesteś Bogiem czy Ikar. Legenda Mietka Kosza, który niedługo pojawi się w naszych kinach. I choć wydawać by się mogło, że najbardziej barwnymi artystami w branży muzycznej są rockmeni, to nie zawsze tak jest, o czym świadczy życie giganta amerykańskiej sceny jazzowej Raya Charlesa, którego filmową biografię miałam przyjemność ostatnio oglądać.

Filmowy Ray opowiada o karierze niewidomego muzyka, który z czasem staje się legendą najpierw amerykańskiej, a ostatecznie światowej sceny muzycznej i zapisuje się na kartach historii muzyki rozrywkowej. Widzimy go od samych trudnych początków, po mozolne wspinanie się na sam szczyt, aż po upadek i podnoszenie się z niego z sukcesem.

To, co podoba się mi w tej produkcji to fakt, że nie ocieplano na siłę postaci Raya Charlesa. Owszem pokazano go jako muzycznego geniusza, niebojącego się eksperymentować czy improwizować. Jazzmana, który ponad sam gatunek muzyczny kocha dobrą muzykę, niezależnie czy to jazz, country czy gospel; umiejącego wybierać to, co najlepsze z tych nurtów muzycznych i łączyć w taki sposób, że wszystko idealnie ze sobą gra. Jednocześnie będąc postacią obdarzoną tak wielkim darem, pozostaje on człowiekiem pełnym słabości, którym targają wewnętrzne demony, uzależnienia i poczucie winy za śmierć brata. Oprócz tego filmowy Ray to też opowieść o miłości, jaką Ray Charles przejawiał względem muzyki. To właśnie jej, a nie swojej żonie czy niezliczonej ilości kochanek był najbardziej wierny.

I trochę szkoda, że mając do pokazania tak ciekawą i złożoną osobowość, scenariusz nie potrafi tego oddać. Podczas oglądania ma się wrażenie, że chciano tylko odhaczyć najważniejsze epizody z życia muzyka, nie zastanawiając się, że przypomina to drogę od punktu A do punktu B, byle do finału. Jedyną interesującą rzeczą zasygnalizowaną i dobrze poprowadzoną w scenariuszu było pokazanie, jakie trudności stoją przed niepełnosprawnymi muzykami; jak wiele zależy od zwykłej dobroci, empatii innych ludzi i łutu szczęścia. Retrospekcje z matką Raya (szczególnie te w finale) również odczytuje na plus. Reszta była taka sobie.

Ray niestety ma ten sam problem, co Żelazna Dama: dość przeciętny scenariusz z genialnie obsadzoną główną rolą. Nie da się ukryć, że to, co ratuje dość sztampowy film Taylora Hackforda to zdecydowanie fenomenalny w roli Raya Charlesa Jamie Foxx (zdecydowanie zasłużony Oscar za Najlepszą rolę pierwszoplanową). On nie gra giganta jazzu, on nim jest. Nie da się na pierwszy rzut oka rozróżnić czy tam gra młody Ray, czy odgrywający go Foxx. Trzeba przyznać, że aktor świetnie oddał każdy charakterystyczny detal jazzmana (porównajcie sobie z materiałami archiwalnymi, na których jest Ray Charles i popisy Foxxa w samym filmie). Kawał dobrej aktorskiej roboty.

To, co jeszcze zwraca pozytywną uwagę to zdecydowanie zdjęcia Pawła Edelmana, do których wykorzystano naprawdę ciekawą tonację kolorystyczną. To naprawdę dobrze się ogląda. Również miło słucha się użytych w filmie kompilacji piosenek tytułowego Raya. Wizualnie menu DVD bardzo ładnie się prezentuje. Przed samym seansem mamy do wyboru wersję kinową lub o 20 min. dłuższą wersję reżyserską filmu. Film możemy zobaczyć z polskimi napisami lub lektorem. I to niestety tylko tyle, jeśli chodzi o wydanie płytowe. Więcej materiałów dodatkowych nie uświadczymy.

Podsumowując, Ray to film, który mógłby być zdecydowanie lepszy. Ostatecznie dostajemy biograficznego przeciętniaka z wybitną pierwszoplanową rolą Foxxa. I to właśnie dla niego i tego, co robi na ekranie, polecam zobaczyć ten film.

Ocena: 6,5/10

Tytuł: „Ray”

Reżyseria: Taylor Hackford

Scenariusz: James L. White

Obsada:

  • Jamie Foxx
  • Kerry Washington
  • Regina King 
  • Clifton Powell
  • Harry Lennix
  • Bokeem Woodbine
  • Aunjanue Ellis

Muzyka: Craig Armstrong

Zdjęcia: Pawel Edelman

Montaż: Paul Hirsch

Scenografia: Maria Nay

Kostiumy: Sharen Davis

Czas trwania: 152 minut

 Dziękujemy dystrybutorowi Filmostrada za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus