„Jeremiasz” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 16-09-2019 17:31 ()


Okres dziejowy, w jakim przyszło działać Jeremiaszowi (VII/VI w. p.n.e.) do szczególnie łatwych nie należał. Czasy gdy Judea cieszyła się względną stabilizacją, minęły bezpowrotnie. I choć terroryzująca jeszcze do niedawna Bliski Wschód Asyria legła w gruzach, to jednak lukę po niej rychło wypełnili niewiele mniej agresywni Babilończycy.  
  
Władca tego ludu, Nabuchodonozor II, niebawem zjawił się pod murami Jerozolimy, żądając uznania swej supremacji. Słabe królestwo Judy nie miało najmniejszych szans w konfrontacji z mocarstwowym gigantem. Potomkom Abrahama nie pozostało zatem nic innego jak ugiąć karki przed brutalną siłą. Młodociany król Jojakin uprowadzony został do Babilonu. Nigdy już stamtąd nie powrócił, a deportacja jego najbliższego otoczenia – forma represji nie raz jeszcze stosowana przez autorytarnych władców Wschodu – stała się zwiastunem przesiedlenia poddanych dynastii Dawida do Mezopotamii na niemal czterdzieści lat. Zanim to jednak nastąpiło, mieszkańcom Judei przyszło przez niemal dwie dekady żyć w ciągłej niepewności pod groźbą najazdu wypatrującego choćby znamion buntu Nabuchodonozora. Podległy mu nowy król z Jerozolimy, Sedecjasz, usiłował lawirować pomiędzy władcą z odległego Babilonu a Egipcjanami chętnymi do wzięcia rewanżu na Babilończykach, którzy przegnali ich z Syro-Palestyny. Czas pokazał, że oparte na płonnych kalkulacjach nadzieje uzyskania niezawisłości sprowadziły na jego królestwo jedną z najbardziej traumatycznych katastrof w dziejach Narodu Wybranego, jaką było zniszczenie jerozolimskiej świątyni.  

I to właśnie pośród tego zgiełku i politycznych machinacji dało się słyszeć orędzie Yahwe za pośrednictwem Jeremiasza. Mimo że ów wywodzący się z kapłańskiej rodziny prorok dał o sobie znać już znacznie wcześniej (niewiele przed osławioną reformą króla Jozjasza około roku 622 p.n.e.), zrealizowany w 1998 roku film telewizyjny koncentruje się na latach bezpośrednio poprzedzających feralny najazd Babilończyków z lat 587/586 p.n.e.  Nie brak tu co prawda odniesień do przeszłości: dzieciństwa Jeremiasza, powołania i niełatwego dlań nakazu Stwórcy powstrzymania się od założenia rodziny oraz przybycia ścigającego Egipcjan Nabuchodonozora do Jerozolimy. 

Zasadnicza akcja filmu przenosi nas na dwór wyraźnie zdezorientowanego króla Sedecjasza (w tej roli Vincent Regan znany m.in. z „Troi” i „300”), który pod wpływem podszeptów dowódcy swych wojsk Safana (jak zawsze przekonujący Oliver Reed) stopniowo skłania się ku przymierzu z Egipcjanami. Świadomy niebezpieczeństwa wiążącego się z tym sojuszem Jeremiasz usiłuje nakłonić władcę do porzucenia tych zamiarów. Niestety dramatyczny apel zdaje się „głosem wołającego na puszczy” ignorowanym przez ogół mieszkańców Jerozolimy. Odgrywający proroka Patrick Dempsey wprawnie zaakcentował cierpienie towarzyszące odrzuceniu jego przesłania, a przy okazji ofiarę z życia osobistego, jaką musiał ponieść dla podkreślenia słów wypowiadanych w imieniu Yahwe. 

Mimo że Judytę, wybrankę Jeremiasza, z którą niedane było mu zawrzeć ślubu, Harry Winter (scenarzysta, a zarazem reżyser tej produkcji) rozpisał bez większego polotu, to jednak wcielająca się w nią Chilijka Leonor Varela zdołała nadać tej postaci z miejsca dostrzegalnej głębi. Stąd jej obecność na ekranie zapada w pamięci nie tylko ze względu na egzotyczną urodę aktorki. 


comments powered by Disqus