„Damulka” - recenzja
Dodane: 21-08-2019 17:50 ()
Western never die - tak przynajmniej można stwierdzić po wysypujących się, jak gruszki ulęgałki, produkcjach w większym lub mniejszym stopniu nawiązujących do tego gatunku filmowego. Raz jest lepiej (Prawdziwe męstwo braci Coen czy zbierający świetne recenzje Westworld), raz jest gorzej. A zdarza się, że po seansie człowiek zastanawia się, o co chodzi? Ja tak miałam po Damulce i do tej pory zastanawiam się, o czym ten film miał być?
W pierwszym akcie dostajemy historię niejakiego Samuela Alabastera (Robert Pattinson), który wraz z towarzyszącym mu quasi-pastorem (David Zellner) wyrusza odbić z łap bandytów miłość swojego życia - piękną Penelopę (Mia Wasikowska), a po szczęśliwym wyratowaniu oświadczyć się jej i pobrać (po to mu nasz pastor, tak na marginesie). Jak homerycki Odys wreszcie trafia przed oblicze swej miłej, jednak powitanie, jakie zastaje na miejscu, raczej odbiega od jego wyobrażeń....
O ile pierwsza połowa tej produkcji ma ręce i nogi, to już druga połowa to prawdziwa jazda bez trzymanki. Tak naprawdę nie wiem, co twórcy chcieli stworzyć: dramat, komedię czy feministyczny western, bo tak naprawdę to dostajemy dzieło westernopodobne i dalekie od porządnej produkcji filmowej. To tym bardziej boli, bo sam scenariusz był całkiem nieźle pomyślany (przynajmniej jego zarys). I film do połowy jakoś się trzyma, później jest coraz gorzej.
I nie pomaga tu całkiem niezły Pattinson, który w wydaniu komediowym naprawdę się sprawdza. Aż sama się zdziwiłam. Normalnie zaskoczył mnie chłopak i to pozytywnie. Jedynie fanki jego wampirzego wydania będą zawiedzione, bo tym razem w blasku słońca nie błyszczy. Jego Samuel na początku jawi się nam jako klasyczny chłopek-roztropek, klasyczna ciapa, szaleńczo zakochana w swojej dziewczynie. Młodzieniec, który nie cofnie się przed niczym, by ją odzyskać. Dopiero później poznajemy jego prawdziwe oblicze - stalkera w ostrogach, do którego nie dociera, że panna dała mu kosza i nie chce go na oczy widzieć.
Szkoda zmarnowanego wątku postaci Penelopy granej przez Mię Wasikowską. Tytułowa Damulka to bardzo ciekawa silna kobieca postać, sama wyznaczająca swój los, której potencjał niestety został gdzieś po drodze zgubiony. Podczas seansu widz zastanawia się co z tymi facetami nie tak, gdy ganiają po trupach za jedną kobietą, która i tak ich nie chce. Można było naprawdę z jej postaci wycisnąć wiele i uczynić z Damulki western o mocnym feministycznym odzewie. Cóż, dostaliśmy tylko popłuczyny czegoś takiego. Film ma ładne zdjęcia, usypiającą muzykę i fatalne tempo prowadzenia akcji. O ile scenariusz dawał szansę na coś więcej, to ostatecznie wszystko zostało stracone.
Film braci Zellner miał wiele możliwych ścieżek przed sobą: mógł być świetnym kobiecym westernem, thrillerem sensacyjnym rozgrywającym się na Dzikim Zachodzie lub komedią w kowbojskich ciuszkach. Coś jednak po drodze poszło mocno nie tak i ostatecznie Damulka okazuje się jedynie idealnym remedium na bezsenność. Niestety, ale powolne tempo i drugi akt zabiło opowieść (nieważne czy to miał być dramat, czy komedia). Nawet scena z samego początku filmu, Karmelek i komediowy Edward z serii Zmierzch tego niestety nie zmienią.
Ocena: 4/10
Tytuł: „Damulka”
Reżyseria: David Zellner, Nathan Zellner
Scenariusz: David Zellner, Nathan Zellner
Obsada:
- Robert Pattinson
- Mia Wasikowska
- David Zellner
- Nathan Zellner
- Joseph Billingiere
- Morgan Lund
- Ray Kelleher
- David Wingo
Zdjęcia: Adam Stone
Montaż: Melba Robichaux
Scenografia: Olivia Peebles
Kostiumy: Terry Anderson
Czas trwania: 113 minut
Dziękujemy dystrybutorowi Filmostrada za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus