„Ave, Cezar!” - recenzja wydania DVD
Dodane: 18-08-2019 23:09 ()
W kinach Pewnego razu… w Hollywood, ale jeśli mogę Wam coś poradzić, to przed seansem najnowszego Tarantino, sięgnijcie po znakomity film o czasach poprzedzających Srebrne Hollywood, czyli Ave Cezar! braci Coen. Ten, kto odrobinę zna historię kina, wie, jak ważne było hollywoodzkie kino lat 40-50 i jak mocno wpłynęło na późniejszych twórców. Idealnie przypomina o tym przedostatnia produkcja Coenów, właśnie Ave Cezar!.
Na pozór fabuła to dosyć prosta opowieść osadzona w roku 1951. Oto mamy przed sobą kilka dni z ciężkiego żywota niejakiego Eddiego Mannixa (Josh Brolin) producenta filmowego i zarazem człowieka-orkiestry branży filmowej, który nie dość, że musi na każdym kroku pilnować gwiazdek studia, w którym przyszło mu pracować i tuszować ich potknięcia, to nieoczekiwanie otrzymuje wiadomość o uprowadzeniu z planu filmowego największej gwiazdy - Bairda Whitlocka (rewelacyjny w tym wydaniu George Clooney) - megagwiazdy superprodukcji (w sumie łudząco przypominającej ekranizację Szaty z 1953 r.), o iście ptasim móżdżku. Tym samym szukając swojego niesfornego podopiecznego, wraz z Mannixem poznajemy blaski i cienie Złotej Ery Hollywood.
Ave Cezar! nie jest przaśną komedią, do jakich przyzwyczaiła nas Fabryka Snów. To bardzo inteligentne kino, które ma w sobie wiele smaczków. I tu twórcy raczej stawiają na komizm sytuacyjny niż tzw., suchary i żarty niskiego lotu. I choć bracia Coen poruszyli w filmie wiele poważnych problemów tamtej epoki (szerzący się coraz bardziej w społeczeństwie makkartyzm czy hipokryzję świata filmu) to robią to w bardzo przystępny i lekki sposób. Co ważne, umieją śmiać się z wielkich gwiazd, jak i reżyserów przekonanych o swojej wielkości (czyli też z samych siebie niejako), a jednocześnie wskazywać, że pewne rzeczy jak np. poprawność polityczna mimo upływu lat są niezmienne w Hollywood, o czym tylko przekonuje mnie moja ulubiona scena z tego filmu, czyli spotkanie Mannixa z przedstawicielami najważniejszych w świecie religii jako konsultantami fikcyjnego filmu historyczno-kostiumowego o Chrystusie. Tak na marginesie dostajemy też świetne studium wiary i religii, gdzie widzimy jej dwa oblicza; to bardziej powierzchowne (jako świetnie sprzedający się temat na film) i bardziej osobiste, intymne (na pierwszy rzut oka głęboka, lecz tak naprawdę wręcz mająca znamiona dewocji wiara Mannixa).
Kto zna braci Coen (Fargo, To nie jest kraj dla starych ludzi) ten wie, że to pewna i sprawdzona marka, praktycznie bez fuszerki. Warto dodać, że „(...) mówi się, że tylko idiota odmawia pracy z nimi”, cytując Georga Clooneya. Tym samym na tacy dostajemy prawdziwą śmietankę hollywoodzkich gwiazd, a wśród nich m.in. Scarlett Johansson, Alden Ehrenreich, Ralph Fiennes, Frances McDormand, Tilda Swinton czy Jonah Hill. Na równie wysokim poziomie są też techniczne aspekty filmu takie, jak zdjęcia, scenografia czy kostiumy, które wyglądają jak żywcem wzięte ze studia filmowego z lat 50. ubiegłego wieku. Wracając do Clooneya, który w ogromnej mierze przyczynił się do powstania tej produkcji (jest o tym sporo w materiałach dodatkowych, o których będzie mowa później) w filmie zagrał fenomenalnie, jak sam mówi ,,największego idiotę spośród dotychczas odgrywanych bohaterów, jakich przyszło mu zagrać u braci Coen”. I to jego bohater, a raczej jego zniknięcie nakręca fabułę Ave Cezar.
Mamy tu spory przekrój muzyczny, z którym można było się spotkać w złotym okresie Hollywood. Wielkie brawa za to dla Cartera Burwella (seria Zmierzch, To nie jest kraj dla starych ludzi, Tajne przez poufne), który odrobił lekcję z historii muzyki filmowej na sześć. Czego tu nie ma, na początek majestatyczne, bogate orkiestrowe Hail Cezar po westernowe nuty i musicalowe kawałki jak niezłe No Dames! wykonywane przez Channinga Tatuma. Trochę swoistego mroku dostajemy dopiero w muzycznych tematach przewodnich opisujących artystów - komunistów np. w Malibu Safe House czy Comrades Convene, Slavery and Suffering. Zaś Echelon’s song czy Soviet Man jak żywo przypominają utwory wykonywane przez rosyjski chór Aleksandrowa.
O czym warto wspomnieć, temat Eddiego Mannixa pojawia się po raz pierwszy w 5 a.m. i jest wielokrotnie w filmie coverowany jak np. w Silverman Sax czy Hail Cezar. Co ważne, przy tym soundtracku, gdy wchodzimy do świata filmu, muzyka jest bardzo głośna, barwna. Jednak kiedy zaglądamy do życia prywatnego naszego producenta filmowego, jest zdecydowanie spokojniej, a dźwięki nie są tak rozbuchane, jak tych wykorzystanych przy scenach w studiu filmowym.
W wydaniu DVD dostajemy film z książeczką, która ciekawie wprowadza do czasów, w których osadzono akcję Ave Cezar!. Jeśli chodzi o płytę: mamy do wyboru polskiego lektora lub polskie napisy. I tu polecam jednak napisy, ponieważ co warto wiedzieć, każdy z aktorów na potrzeby swojej roli miał tak rozpisane role, że grają z różnymi ciekawymi wymowami i dialektami odpowiadającemu danemu regionowi, np. Alden Ehrenreich mówi z akcentem chłopaka z południa Stanów, a wcielający się w angielskiego reżysera Laurence Laurentza mówi z typową angielską flegmą. Naprawdę fajnie słucha się tych językowych końcówek, serio. Co do materiałów dodatkowych (na szczęście dostępne są z polskimi napisami) to mamy ogólnie dwa, ale naprawdę wyczerpujące, czyli Reżyserowanie Hollywood i Wspieranie gwiazd gdzie można dowiedzieć się więcej o tym, kto np. był inspiracją dla poszczególnych postaci, które widzimy na ekranie.
Ave Cezar! to bardzo inteligentna komedia i fantastyczna satyra na świat filmu, który mimo lat, z pewnymi problemami nie dał sobie rady, aż do naszych czasów. Jednak na komedii Coenów najlepiej będą bawić się ci, którzy choć trochę znają historię lat 40-50 ubiegłego wieku i mieli szansę trochę liznąć historii kina tamtego okresu, szczególnie tego amerykańskiego.
Ocena: 8/10
Tytuł: „Ave, Cezar!”
Reżyseria: Joel Coen, Ethan Coen
Scenariusz: Joel Coen, Ethan Coen
Obsada:
- George Clooney
- Josh Brolin
- Alden Ehrenreich
- Ralph Fiennes
- Tilda Swinton
- Scarlett Johansson
- Channing Tatum
- Frances McDormand
- Jonah Hill
Zdjęcia: Roger Deakins
Muzyka: Carter Burwell
Montaż: Joel Coen, Ethan Coen
Scenografia: Jess Gonchor
Kostiumy: Mary Zophres
Czas trwania: 100 minut
Dziękujemy dystrybutorowi Filmostrada za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus