„Powiernik królowej” - recenzja
Dodane: 16-08-2019 21:16 ()
Windsorowie to najbardziej medialna rodzina królewska na świecie. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości: jej dzieje nie od dziś to bardzo łakomy kąsek dla filmografii. I choć wiele już o niej napisano i nakręcono, począwszy od filmów: lepszych (Jak zostać królem) lub gorszych (Diana), po seriale (Wiktoria, The Crown) to jednak co jakiś czas okazuje się, że ich przodkowie jeszcze niejedną rodzinną tajemnicę skrywają przed światem, którą warto by pokazać szerszej widowni na całym świecie.
Jak przyjaźń (czy jak niektórzy sądzą, miłość) sędziwej królowej Wiktorii do jej o prawie dekadę młodszego hinduskiego podwładnego, odkryta przypadkowo przez Shrabani Basu, która podejmując i drążąc temat, dotarła do pamiętników tego ostatniego, by na ich podstawie napisać powieść Powiernik królowej, za której ekranizację wziął się Stephen Arthur Frears (Królowa, Tajemnica Filomeny, Boska Florence). Jednak po seansie mogę z całą pewnością stwierdzić: czuje niedosyt. I to naprawdę spory.
Historia rozpoczyna się w czerwcu 1889 r. w Anglii, gdzie z wielkim hukiem obchodzony jest Złoty Jubileusz Królowej Wiktorii. Oto będąca u kresu swego życia, pogrążona w melancholii Jej wysokość Wiktoria, królowa Wielkiej Brytanii i od jakiegoś czasu Cesarzowa Indii, nie spodziewa się, że przybyły na uroczystości hinduski sługa Abdul Karim zmieni jej życie, napsuje krwi jej bliskim i wleje trochę światła do jej ostatnich chwil na tym ziemskim padole. Jednak czy w kolonialnym świecie, gdzie biali Brytyjczycy są panami świata czasem siłą narzucającymi swój porządek, taka relacja ma racje bytu?
Powiernik królowej tematyką przypomina trochę znakomite Jak zostać królem. W obu tych produkcjach mamy dwóch władców, na których drodze stają ludzie z „innego świata”, którzy zostają ich przyjaciółmi i podporami. Jednak opowieść o Wiktorii i Karimie jest zdecydowanie słabiej poprowadzona niż paralelna do niej historia Jerzego VI (nomen omen prawnuka królowej Wiktorii) i Australijczyka Lionela Logue’a, logopedy, który pomógł królowi przezwyciężyć jąkanie.
Najbardziej zawodzi scenariusz Lee Hall (Rocketman, Billy Elliot, Czas wojny). Mając taką historię (naprawdę wybitnie filmową), można było z niej wycisnąć naprawdę sporo i pokazać ją na ogrom wiele sposobów. Tym bardziej że dostajemy naprawdę ciekawych, czasem niejednoznacznych bohaterów (postać Karima to już byłoby pole do popisu, bo jego relacja z królową nie była tak do końca jednoznaczna, jakby chcieli twórcy filmu). Niestety, mam wrażenie, że twórcy Powiernika królowej nie chcieli zaryzykować i podpaść komukolwiek, tym samym stworzyli dzieło ładne, ale poprawne pod każdym kątem. Co bardziej interesujące motywy fabularne (nawet z cieniem kontrowersyjności), jeśli zostały pokazane to tylko mocno powierzchownie i ostatecznie otrzymujemy fabułę, która poszła po linii najmniejszego oporu, tym samym dostając czarno-biały świat, gdzie Wiktoria i Abdul to para bohaterów, którym mamy ślepo kibicować przeciw działaniom rasistowskiego, zacofanego i źle nastawionego do ich relacji dworu. Jednocześnie w swoich pobożnych życzeniach filmowcy starają się pokazać tą bardzo głęboką i wyjątkową przyjaźń, więź między hinduskim „munshi” a Wiktorią, ale przez to, że film idzie na skróty, widz nie czuje tych emocji rozgrywających się między tą dwójką postaci pochodzących z tak różnych światów, których różniła zarówno wiara, kolor skóry, jak i status społeczny. Całość próbują ratować znakomita Judi Dench (ponownie wcielająca się w rolę królowej Wiktorii) i Ali Fazal jako Abdul Karim i tytułowy powiernik królowej. Wychodzi to pobieżnie.
Trzeba jednak oddać (i przyznać na plus całej produkcji), że Powiernik królowej to bardzo dobra opowieść o wyprzedzaniu swoich czasów i swojej epoki, a jednocześnie twardym zderzaniu się z zastaną rzeczywistością. Gdzie, co ciekawe, motorem postępu i zmian w relacjach międzyludzkich jest tu będąca już na ostatnim półmetku życia staruszka niż będący w kwiecie wieku jej rodzina i dwór, którzy ostatecznie po jej śmierci porzucają rewolucyjne myślenie swojej władczyni. Oprócz tego to obraz mocno krytykujący rasizm i gloryfikujący otwarcie każdego z nas na drugiego człowieka pochodzącego z zupełnie innego świata, który być może będzie w stanie czymś nas zaskoczyć i to pozytywnie.
Ścieżka dźwiękowa Thomasa Newmana (Tolkien, Hotel Marigold, Zielona Mila) do Powiernika królowej przypomina taki miszmasz dźwięków żywcem wyjętych z Hotelu Marigold zderzonych z klasycznymi tematami rodem z Downtown Abbey. O dziwo ta wybuchowa mieszanka dźwięków typowo orkiestrowych (zdecydowanie obrazujące sztywny, pompatyczny, pełen zasad świat angielskiej society, arystokracji i dworu) z tymi bardziej hinduskimi, orientalnymi (mniej sztampowym, wolniejszym) rewelacyjnie się sprawdza podczas seansu i jest jednym z największych plusów filmu. Kompozytor w zależności od sceny tworzy kawałki muzyczne nacechowane bardziej zabawnie, gdzie czuć komizm sytuacyjny, który co chwila pojawiał się na ekranie, ustępując dopiero pod koniec i w finale tej niezwykłej opowieści. Do moich ulubionych kawałków należy z cudowną partią fletów i smyczków Victoria and Abdul (pojawiające się po raz pierwszy na moment w Glassalt Shield), który jest muzycznym obrazem więzi łączącej, będącą u kresu życia, Wiktorię i jej młodego przyjaciela i powiernika - Abdula) oraz Munshi Mania i Gain the Ocean. To właśnie końcowe kawałki soundtracku zapadły mi w pamięć najbardziej.
Jeśli chodzi o wydanie DVD to wśród dodatków mamy m.in. trailer Czasu mroku oraz dwa materiały stricte tyczące się samej produkcji: jeden dotyczący kulis prac nad filmem, z którego możemy się dowiedzieć np. że po raz pierwszy w historii, filmowcom udostępniono wnętrza Osborne House, dawnej rezydencji królewskiej, którą wybudowała właśnie Wiktoria wraz ze swym mężem księciem Albertem i wywiady z odtwórcami głównych ról, czyli Judy Dench i Alim Fazalem. Z kwestii czysto technicznych: mamy do wyboru zarówno lektora, jak i polskie napisy.
Powiernik królowej to film niezły, ale daleko mu do oscarowego Jak zostać królem, choć miał zadatki, aby go przebić na każdym polu. Trochę mam żal o to do twórców. Mogliśmy dostać pełnokrwistą historię o nietypowej przyjaźni i kulisach sprawowania władzy, a tak otrzymujemy film, którego seans będzie idealnym zwieńczeniem niedzielnego obiadku. Ta historia zasłużyła na więcej. Mimo to nie można odmówić Powiernikowi królowej uroku, bo pomimo wielu wad to nadal historia dwojga ludzi, którzy mieli tego pecha, że spotkali się za późno, a jednocześnie opowieść o bardzo rzadkim porozumieniu dusz, które może narodzić się niezależnie od wieku, kultury, płci, wyznania czy koloru skóry.
Ocena 6/10
Tytuł: Powiernik królowej
Reżyseria: Stephen Frears
Scenariusz: Lee Hall
Obsada:
- Judi Dench
- Ali Fazal
- Tim Pigott-Smith
- Eddie Izzard
- Adeel Akhtar
- Michael Gambon
- Paul Higgins
- Olivia Williams
- Fenella Woolgar
- Julian Wadham
Zdjęcia: Danny Cohen
Muzyka: Thomas Newman
Montaż: Melanie Oliver
Scenografia: Sarah Finlay
Kostiumy: Consolata Boyle
Czas trwania: 111 minut
Dziękujemy dystrybutorowi Filmostrada za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus