„O kocie w kłopocie”, czyli o tym, jak odnaleźć swój dom - recenzja

Autor: Marysia Redaktor: Motyl

Dodane: 21-07-2019 12:26 ()


Gra O kocie w kłopocie to polska wersja japońskiej Migo neko. Trefl zmienił całkowicie szatę graficzną, co wyszło tytułowi na dobre.

Tematycznie wcielamy się w kotki, które zgubiły się i nie mogą sobie przypomnieć, który dom jest ich. Przecież, wszystkie są tak do siebie podobne. W grze musimy zbierać wskazówki (wspomnienia), które naprowadzą nas na właściwy trop i pozwolą wrócić do naszych właścicieli. Gra jest bardzo ładnie wydana. Duże, czytelne kafle planszy, ładne żetony, nietypowe, bo puchate, pionki oraz karty. Z kafli planszy tworzymy część naszego osiedla, ustawiamy nasze pionki i jesteśmy gotowi do gry.

Podczas swojej tury możemy szukać swojego domu lub pożywiać się. Pierwsza akcja wymusza na nas zagranie karty posiłku, poruszenie się po planszy i pozwala obrócić kafel okolicy lub wejść do domu. Odwracanie kafli pozwala nam zobaczyć, gdzie jesteśmy i jak możemy się poruszać. Ujawnia nam też położenie naszych potencjalnych miejsc zamieszkania. Wchodzenie do domu przywraca nam pamięć, o tym, jak wygląda nasz dom. Każdy budynek ma 3 cechy (kolor, typ ogrodu i kształt) i dzięki wchodzeniu do domu poznajemy jedną z nich. To przypominanie pozwala nam określić gdzie mamy się udać, by wygrać grę.

Jeśli zdecydujemy się szukać posiłku, to dobierzemy 1 lub 2 karty do ręki. Zależy to od tego, gdzie znajdujemy się na mapie. Tu ważne, że w talii znajdują się karty pecha. Jeśli ją dobierzemy, musimy ją zagrać i wykonać to, co jest na niej napisane. W talii mamy też karty szczęścia, które pozwalają dobierać więcej kart, używać skrótu lub dojechać na pole startowe półciężarówką. Koty mogą też ze sobą walczyć. Jeśli dwa pionki znajdą się na tym samym polu, gracze wybierają po jednej karcie. Wyższy numerek wygrywa i pozwala zwycięzcy dociągnąć kartę. Przegrany musi oddalić się o 3 pola z miejsca potyczki. Gra kończy się, kiedy jeden z graczy dotrze do swojego domu, który będzie opisany przez 3 żetony cech. Zostaje on zwycięzcą.

O kocie w kłopocie ma kilka fajnych mechanik, które podobają się grającym. Mamy tu dedukcję, odkrywanie i ruch po mapie. W pewnym stopniu mamy też zarządzanie ręką, budowaną podczas gry. Te aspekty są bardzo przyjemne i cieszą graczy. Ja szczególnie lubię, gry uczymy dzieci logicznego myślenia. Tu dedukcja jest dość prosta, ale na tyle ciekawa, że angażuje najmłodszych. Na minus oceniam sporą losowość w doborze kart. Niestety mając pecha, możemy być mocno zablokowani podczas gry. Zastanawia mnie też negatywna interakcja, która nie pasuje mi całkowicie do tego familijnego tytułu. Być może to kwestia kulturowa, ale w tak familijnym tytule, po prostu jakoś nie pasuje.

Nie wiem też, dla kogo jest ta gra. Moje partie z 7-letnim dzieckiem były bardzo przyjemne. Córce spodobał się temat, zrozumiała zasady i z przyjemnością poszukiwała wskazówek. Niestety na kartach jest ściana tekstu bez jakichkolwiek symboli. Jako że dziecko w tym wieku nie czyta płynnie, pojawił się problem z zagrywaniem kart. 11-latkowie, z którymi grałam, utyskiwali na to, że gra jest za prosta i nieadekwatna dla ich wieku. Pudełkowe 10+ jest tutaj zupełnie nietrafione. Gra skierowana jest dla młodszych, którzy umieją czytać. Dorośli nie mają czego tu szukać, dla niech będzie zbyt łatwo i losowo.

O kocie w kłopocie to ciekawa gra dla młodszych dzieci (pod warunkiem, że dobrze czytają). One nie zobaczą tych problemów, o których pisałam. Ja chętnie zagram z moją córką, która bardzo dobrze bawiła się przy grze. Poza tym uwielbia kotki, a te są tutaj super słodkie.


comments powered by Disqus