„Star Wars Komiks” 2/2019: „Doctor Aphra: Gigantyczny zysk” - recenzja

Autor: Jedi Nadiru Radena Redaktor: Motyl

Dodane: 15-05-2019 21:49 ()


Mam pewien problem z doktor Chelli Loną Aphrą. A właściwie nie tyle problem z nią, ile ze scenarzystami, którzy tworzą historie z nią w roli głównej. Jako antybohaterka jest świetna – kochamy ją za to, że jest tak pokrętnie, a przy tym czarująco zła i czasem zdarza jej się mieć jakieś wyrzuty sumienia – mam natomiast wrażenie, że jej potencjał się marnuje. Do serii „Darth Vader” (tej pierwszej, z lat 2015-2016) pasowała idealnie, w swojej własnej serii robi rzeczy, które albo są powielaniem fabuł Indiany Jonesa – vide pierwszy tom – albo wchodzą w zbyt poważny temat, nieporadnie zamaskowany humorem – vide crossover „Cytadela grozy” i zdradzenie Luke’a. Traktowana za bardzo serio, Aphra nie jest tak interesującą bohaterką, jak Aphra traktowana przez krzywe zwierciadło solidnej i dobrze podanej dawki humoru. A przynajmniej autorzy komiksów do tej pory nie potrafili do końca pokazać ją w bardziej satysfakcjonujący sposób. Jak jest w drugim odcinku jej solowych przygód? Na szczęście lepiej.

„Gigantyczny zysk”, bo taką nazwę nosi ten odcinek, zaczyna się od historii o Czarnym Krrstanie, Wookieem, który już wielokrotnie pojawił się na łamach gwiezdnowojennych komiksów Marvela. Może to nie perełka, ale czyta się ją znakomicie i przede wszystkim z pożytkiem dla głównej opowieści. Fabuła skupia się na aukcji kryształu, w którym „zaklęta” jest skorumpowana kopia ducha starożytnego rycerza Jedi imieniem Rur. Aukcja, jak to aukcja, nie jest nowością w Star Wars, natomiast nowością są zwariowane i mocno nietypowe osoby, które na nią trafiają – jak i też to, jak się kończy. Co jak co, ale zwrotów akcji „Gigantycznemu zyskowi” odmówić nie można. Czy są zaskakujące? Niestety, okładka komiksu zdradza największy z nich. A ponieważ w oryginalnym wydaniu ta grafika była okładką ostatniego – podkreślę: ostatniego! – zeszytu miniserii, wina za spoilerowanie nam finału stoi wyłącznie po stronie Egmontu, a nie Marvela. Tak czy inaczej, mimo jak na ironię gigantycznego spoilera, fabularnie komiks jest po prostu dobry.

Jako się rzekło, jednym z atutów tego tomu są oryginalne indywidua, które zostają zaproszone na aukcję doktor Aphry. Abstrahując od wyglądu, każda z postaci ma kompletnie różne motywacje, by kupić Rura i w połowie przypadków są tak zabawne, że aż chciałoby się zobaczyć po kilka komiksów, gdzie postaci te realizują swoje marzenia z pomocą kryształu. Innym plusem „Gigantycznego zysku” są – klasycznie już – znakomite, cięte dialogi oraz humor. Humorem tryskają wszyscy, od Aphry, przez aukcyjnych gości, po morderczą parę droidów 0-0-0 i BT-1. I tak jak wspominałem we wstępie, tego właśnie serii o Aphrze trzeba.

Po przerwie wywołanej koszmarną „Cytadelą grozy” (która była galimatiasem trzech kompletnie różnych stylów graficznych), za rysowanie Aphry i jej przygód ponownie zabrał się Kev Walker. I ponownie mam do jego prac zastrzeżenia. Gdy chodzi o technologię, rysunki są dobre (może poza droidami; część z nich wygląda jak z innego uniwersum sci-fi). Gdy mowa o kadrowaniu i scenach akcji, rysunki są dobre. Gdy dochodzimy do twarzy postaci, w szczególności ludzkich twarzy, rysunki zdecydowanie nie są dobre. Więcej nawet, niż zbędne przerysowanie i niewielka szczegółowość rysów, irytuje niekonsekwencja – taka drobna, jak chociażby momenty, gdy bez żadnego powodu Aphra ma raz gigantyczne oczy lub/i usta, raz normalne, ale też taka poważniejsza, gdy pani doktor co kadr wygląda inaczej. Bez swojego charakterystycznego ubrania i, jak się okazuje, wcale nie tak nieodłącznej czapki z goglami, momentami ciężko byłoby ją zidentyfikować. Zważywszy na humorystyczne zacięcie komiksu, mógłbym na to przymknąć okiem, ale niestety nie potrafię. Zwyczajnie szkoda, że Kev Walker nie idzie bardziej tropem wszystkich pozostałych rysowników przed nim, jeśli chodzi o odwzorowywanie Aphry.

Drugi tom „Doktor Aphry” (a trzecia historia z nią w roli głównej, licząc „Cytadelę grozy”) pokazuje, że seria zmierza w dobrym kierunku. Może nie rysunkowo – i to się nie zmieni, dopóki Kev Walker jest na stanowisku głównego artysty – za to fabularnie, dialogowo i pod względem tzw. światotworzenia. „Gigantyczny zysk” udowadnia również, że tak długo, jak twórcy nie będą udawać, że „Doktor Aphra” jest cyklem komediowo-przygodowym, i nie będą za bardzo próbować kopiować Indianę Jonesa i wchodzić w klimaty horroru (co było podstawowym błędem dwóch poprzednich opowieści), będzie dobrze.

 

Tytuł: „Star Wars Komiks" 2/2019: „Doctor Aphra: Gigantyczny zysk"

  • Scenariusz: Charles Soule 
  • Rysunek: Giuseppe Camuncoli
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data premiery: 26.04.2019 r.
  • Tłumaczenie: Jacek Drewnowski 
  • Liczba stron: 148
  • Format: 170x260 mm
  • Oprawa: miękka
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Wydanie: I
  • Cena: 19,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus