„Batman Ninja” - recenzja
Dodane: 20-03-2019 17:01 ()
DC Comics zawsze mogło pochwalić się solidnymi animacjami ze swoimi bohaterami, gdy produkcje na dużym ekranie nie spełniały oczekiwań widzów. Chlubnym wyjątkiem w tym zestawieniu na pewno jest trylogia Nolana, co nie dziwi, skoro Batman jest najpopularniejszym obecnie herosem tego uniwersum. Daje to również szerokie pole do wykorzystywania postaci na mniejszym ekranie, a nawet na swoiste eksperymentowanie, bo tak trzeba nazwać jego japoński epizod, który mógłby posłużyć za jedną z historii linii Elseworlds.
Batman Ninja – bo o tej produkcji mowa – nie zapisze się złotymi zgłoskami w historii animacji DC. Przy takich projektach trzeba nastawić się na ryzyko, że jest to jednak inne spojrzenie na daną postać, jednakże nie sposób wybaczyć twórcom braku kreatywności, pójścia na łatwiznę, by pokazać dobrze znaną jatkę z udziałem Gacka i pensjonariuszy Azylu Arkham.
Dzięki machinacjom Gorilli Grodda złoczyńcy z przybytku ufundowanego przez Amadeusza Arkhama przenieśli się do feudalnej Japonii. W wir, a raczej bąbel czasu zostali też zassani obrońcy Gotham, czyli Batman z całą swoją świtą. Jednak tej podróży przez czas i przestrzeń nie odbyli jednocześnie. Kilka sekund różnicy spowodowało, że Batman pojawił się na ziemi szogunów dwa lata po swoich pomocnikach i kwiecie światka przestępczego Gotham. Japonia ogarniętą wojną domową stała się łakomym kąskiem dla pozbawionych skrupułów zakapiorów, którzy uzurpując władzę, przejęli zwaśnione prowincje, a teraz walczą ze sobą o dominację nad Krajem Kwitnącej Wiśni. Kiedy Joker, Pingwin, Two-Face czy Poison Ivy mają swoje zachcianki i tak nad bandą oprychów góruje przewidujący każdy ich ruch Grodd, dla którego pozostali złoczyńcy są pionkami w grze o władzę. Pojawienie się małej rysy na planie w postaci Batmana, może doprowadzić do szybszej eskalacji konfliktu.
Nie można odmówić dziełu Junpei Mizusaki ślicznej animacji, w której niektóre postaci w nowych szatach wyglądają olśniewająco. W tym elemencie było spore pole do popisu, stylowo i z duchem epoki wygląda kostium Catwoman lub stroje Robinów, ale gorzej wygląda to w przypadku antagonistów. Również kolorystyka jakże odmienna od szarości Gotham przykuwa oko widza. Feudalna Japonia ma jednak znacznie więcej do zaoferowania niż feerię ciepłych barw i szaty samurajów. Twórcom jedna nie przeszło przez myśl odrzeć Batmana z jego technologicznych zabawek, tylko wrzucili go w sam środek batalii z pełnym rynsztunkiem. Śmieszy to nieco i nawet jeśli później sytuacja trochę się zmienia, to niesmak pozostaje. Jednak chyba największym mankamentem osadzenia akcji w czasach feudalnych jest odejście od kultury i tradycji Kraju Kwitnącej Wiśni na rzecz pokazania walk wielkich robotów uformowanych z miast zajmowanych przez złoczyńców. Nie jest to zbyt trafne rozwiązanie, a przy okazji nie zmienia wiele w położeniu Batmana wojującego z przeciwnikami czy to na ulicach Gotham, czy na mechach. Szkoda zaprzepaszczonego materiału, zwłaszcza druga część krótkiej animacji jest rozczarowująca. Ilość przeciwników oraz Batrodziny nie wpływa korzystnie na atrakcyjność fabuły, a jest jej największą bolączką. Bardziej kameralne starcie w ziemi szogunów wypadłoby z pewnością korzystniej dla historii.
Można docenić starania autorów, a zwłaszcza próbę osadzenia przygód Batmana w dalekowschodnim anturażu, jednak dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Batman Ninja to taka ciekawostka, po którą można sięgnąć w wolnej chwili, ale niekoniecznie trzeba. Jest wiele znacznie bardziej udanych animacji z Gackiem, do których warto wracać nawet po latach.
Ocena: 4/10
Tytuł: Batman Ninja
Reżyseria: Junpei Mizusaki
Scenariusz: Leo Chu, Eric Garcia
Obsada (głosy):
- Kôichi Yamadera
- Wataru Takagi
- Ai Kakuma
- Rie Kugimiya
- Atsuko Tanaka
- Daisuke Ono
- Hôchû Ôtsuka
- Takehito Koyasu
Muzyka: Yûgo Kanno
Montaż: Kiyoshi Hirose
Czas trwania: 85 miniut
comments powered by Disqus