„Haker” - recenzja

Autor: Ewelina Sikorska Redaktor: Motyl

Dodane: 17-03-2019 23:49 ()


„Haker” zapowiadał się jako fajny film sensacyjny. Z ciekawym zarysem fabularnym. Dobrą obsadą. I w dodatku od Michaela Manna, gościa, który owszem ma swój specyficzny styl, ale kręci całkiem niezłe kino gatunkowe. No i co? No i wielkie NIC wyszło z wszelkich nadziei, jakie wiązałam z seansem ,,Hakera”. Ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu... Jak ta „piękna katastrofa” się zaczyna?

Zaczyna się od wielkiego efektownego wybuchu w chińskiej elektrowni atomowej. To reperkusje działań tajemniczego i nieuchwytnego hakera. W myśl porzekadła „Co dwie głowy to nie jedna” i cytatu rodem z „Protokołu Sigmy” Roberta Ludluma „Wróg mojego wroga jest moim przyjacielem”, by dorwać crackera, chiński wywiad postanawia rozpocząć współpracę ze swoim amerykańskim odpowiednikiem, któremu tajemniczy cyberprzestępca też daje się w znaki. Aby jednak dorwać cybernetycznego cwaniaczka potrzeba jeszcze jednej postaci. I tak na scenie pojawia się odsiadujący wyrok w amerykańskim więzieniu genialny haker Nick Hathaway (w tej roli Chris Hemsworth), który w zamian za pomoc w ujęciu cyberprzestępcy, będzie mógł skrócić sobie odsiadkę. Jednak nie wszystko pójdzie po myśli obu wywiadów.

Największą wadą tej produkcji jest zdecydowanie tempo opowieści. O ile powolne, leniwe prowadzenie fabuły sprawdziło się np. we „Wrogach publicznych”, to w „Hakerze” całkowicie zabija wszystkie plusy scenariusza. Ten zaś, choć ma swoje słabsze strony (m.in. słabo napisane postaci czy dialogi, szczególnie wątek miłosny poprowadzony tak topornie, że robi za totalny zapychacz zupełnie wrzucony „od czapy”) to o dziwo, zdecydowanie nadal najmocniejsza strona tego obrazu.

Pomysł na film był na tyle intrygujący, że to w sumie powinien być samograj. Tu kompletnie nie wykorzystano i nie rozwinięto w dostateczny sposób pierwotnej koncepcji fabuły. Ogromny zawód. Nawet dość dobra obsada aktorska (Viola Davis czy Chris Hemsworth) nie jest w stanie zakryć scenariuszowych błędów i głupotek. Choć są próby ogrania mielizn dialogowych, to koniec końców z „pustego i Salomon nie naleje”.

Czy jest coś pozytywnego, co ta produkcja ma do zaoferowania? W sumie znajdzie się kilka rzeczy. To, co jest jeszcze dobre w tym filmie to niezłe zdjęcia i muzyka. Trio Harry Gregson-Williams, Atticus Ross i Leopold Ross stworzyło całkiem przyjemny soundtrack. Świetnie słucha się go zarówno podczas seansu, jak i na osobnym odsłuchu. Problem w tym, że nijak ma się do prezentowanej opowieści. Lepiej sprawdziłby się jako ścieżka dźwiękowa do dramatu, ewentualnie kryminału noir niż klasycznego filmu sensacyjnego. Szkoda, bo to najlepsza część „Hakera”.

Podsumowując, potencjał był, jednak coś po drodze poszło zdecydowanie nie w tę stronę, co powinno. To zdecydowanie najsłabsze dzieło w twórczości Michaela Manna.

Ocena: 4/10 

Tytuł: „Haker"

Reżyseria: Michael Mann

Scenariusz: Morgan Davis Foehl

Obsada:

  • Chris Hemsworth
  • Leehom Wang
  • Wei Tang
  • Viola Davis
  • Holt McCallany

Muzyka: Harry Gregson-Williams, Atticus Ross, Leopold Ross

Zdjęcia: Stuart Dryburgh

Montaż: Mako Kamitsuna

Scenografia: Victor J. Zolfo

Kostiumy: Colleen Atwood

Czas trwania: 133 minuty

Dziękujemy dystrybutorowi Filmostrada za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus