„Porwany” - recenzja DVD

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Motyl

Dodane: 30-01-2019 11:22 ()


Halle Berry przez ostatnie lata, nie licząc franszyzy X-Men, poniewiera się gdzieś w drugiej lub trzeciej lidze filmowych produkcji. Nawet jeśli występuje na pierwszym planie, to z reguły są to obrazy, których nie uświadczymy w szerokiej dystrybucji.

Porwanego trudno zaliczyć do grupy wybijających się produkcji, a jego reżysera – Luisa Prieto – do wirtuozów kamery. Producenci skrzyknęli niewielką grupę filmową, kaskaderów i reżysera zdolnego nakręcić niekończący się pościg w ciągu dwudziestu dni – tyle bowiem trwały zdjęcia do filmu – i przekuć to w półtoragodzinny thriller zdesperowaną matką w roli głównej.

Nie da się ukryć, że Porwany to kino bazujące na kliszach, zrobione po kosztach, ale mające niezłą aktorkę w głównej roli. I to dzięki Halle Berry jest to obraz, który może skusić widzów niewybrzydzających spośród kina sensacyjnego niekoniecznie wysokich lotów. Berry wciela się tutaj w samotną matkę - Karlę, harującą, by utrzymać swojego sześcioletniego syna, o którego prawa rodzicielskie musi walczyć z byłym mężem. Podczas chwil radości w miejscowym parku rozrywki kobieta spuszcza dziecko z oka dosłownie na chwilę. Wówczas to mały Frankie zostaje uprowadzony przez nieznanych sprawców. Karli udaje się jeszcze kątem oka zauważyć upychanego do samochodu syna, by błyskawicznie ruszyć w pościg za kidnaperami. I tak oto większa część akcji sprowadza się do brawurowej jazdy i spotkania z porywaczami.

Nie można odmówić filmowi Luisa Prieto uczucia niepokoju narastającego wraz z kolejnymi szarpnięciami kamery, która podąża za dwoma samochodami. Operator i montażysta odwalili tutaj kawał niezłej roboty, bo jeśli nawet na etapie fabuły Porwany sprawia wrażenie kalki, to już dynamiczne sekwencje pościgów i szybki montaż scen nadają historii emocji, które udzielają się widzowi. Duża w tym tez zasługa Halle Berry, która naturalnie i z gracją wciela się w supermamę, bo inaczej nie sposób mówić o kobiecie, która nie odpuszcza, idzie w zaparte i walczy z porywaczami jak równy z równym. Im bliżej finału, tym więcej kart odkrywają twórcy. Porwania to bolesny temat, a ten w filmie nie ogranicza się jedynie do Frankiego. Cała otoczko zbudowana wokół dziupli porywaczy gdzieś na prowincji ma na celu uwiarygodnić bieg wydarzeń, ale pechowo nie podnosi autentyczności tej historii. Zresztą raz czy dwa twórcy, mając do wyboru różne rozwiązania fabularne – jak np. rozwścieczona matka za kierownicą konta uciekający porywacz, decydują się na najmniej trafne i zbyt ugładzone. Berry od pierwszych minut pokazuje dobitnie, że nie cofnie się przed niczym, a jej chwile zawahania może i podkreślają ludzkie odruchy przed popełnieniem błędu, ale w sytuacji, w której się znalazła, są całkowicie bezpodstawne. Mocniejsze akcenty nadałyby tej opowieści znacznie większej mocy.

Porwany to przyjemna opowiastka na wieczór obejrzana dla odprężenia. Nie jest to kino wybitne, ale kablówkowy akcyjniak, który powinien zadowolić wielbicieli gatunku, a także obowiązkowo miłośników urody Halle Berry. Aktorka znana z roli Storm im starsza, tym lepsza. Nawet w roli zapracowanej i wyprowadzonej z równowagi matki umie wyglądać zjawiskowo.

Ocena: 5/10

Tytuł: „Porwany”

Reżyseria: Luis Prieto

Scenariusz: Knata Lee

Obsada:

  • Halle Berry
  • Sage Correa
  • Chris McGinn
  • Lew Temple
  • Jason George

Muzyka: Federico Jusid

Zdjęcia: Flavio Martínez Labiano

Montaż: Avi Youabian

Scenografia: Deanna Simmons

Kostiumy: Ruth E. Carter

Czas trwania: 94 minuty


comments powered by Disqus