„Jakub” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 10-01-2019 23:20 ()


Film traktujący o bezpośrednim protoplaście izraelskich plemion szczególnie nową produkcją nie jest. Bowiem ów tytuł zaistniał w roku 1994. Mimo to nic nie stracił na swej wymowie, a i narracja zdaje się w pełni „strawna” również dla współczesnego widza. Nawet pomimo tego, że ukazana tu historia jest powszechnie znana.   

Oparta na Księdze Rodzaju fabuła rozpoczyna się w momencie, gdy zarówno tytułowy Jakub, jak i jego brat bliźniak Ezaw, są już wyrośniętymi młodzieńcami. Drugi z wymienionych, protoplasta wojowniczego ludu Edomitów (wywodził się spośród nich m.in. król Herod Wielki) z upodobaniem kultywuje łowiectwo, znajdując tym samym uznanie u swego ojca Izaaka. Młodszy z braci, Jakub, miast włóczyć się w poszukiwaniu zwierzyny, gorliwie dogląda stad swego ojca (co jasno wskazuje jaki model życia preferował autor tych fragmentów „Genesis”). Ezaw nie tylko stroni od cenionego przez hebrajskie plemiona pasterstwa, ale też zadaje się z kananejskimi dziewczętami, co tym bardziej przekreśla go jako prawowitego dziedzica spuścizny Izaaka. Nie dość na tym, wzorem pogardzanych Kananejczyków, wznosi sobie dom z kamienia, co w oczach ówczesnych, pędzących nomadyczny tryb życia Hebrajczyków zakrawało niemal na zdradę obyczajowości przodków. 

Ezaw podchodzi do tego zupełnie bezstresowo w żart obracając kąśliwie uwagi zarówno brata jak i swej matki Rebeki. Ta z kolei, przedkładając miłość do Jakuba, obmyśla plan pozbawienia starszego ze swych bliźniaków błogosławieństwa pierworodztwa. Niby historia dobrze znana, a jednak scenarzysta filmu, Lionel Chetwynd (twórca skryptów m.in. do innych opartych na Biblii produkcjach – „Józefa” i „Mojżesza”) wprowadza tu istotną innowację w chęci usprawiedliwienia oszustwa Jakuba. Bowiem w Księdze Rodzaju próżno raczej doszukiwać się w tej postaci chociażby znamion żalu z nieetycznego czynu. Natomiast odgrywany przez Matthew Modine’a Jakub ma silne skrupuły przed skłamaniem Izaakowi. Na tym zresztą nie koniec wątku ekspiacyjnego. Tytułowy bohater daje temu wyraz również pod koniec filmu, sugerując, że kilkunastoletni pobyt w odległym Harranie był swoistą pokutą za podstępny czyn wobec brata. Wytrawny aktor, jakim jest Sean Bean („Anna Karenina”, „Drużyna Pierścienia”, a tutaj w roli Ezawa), nie miał zbyt wiele „czasu antenowego”, bo i w literackim pierwowzorze opowieść koncentruje się na Jakubie.  

Mimo tego sceny z udziałem Ezawa zawierają odpowiednią dawkę dramatyzmu. Izaak i Rebeka nikną w tłumie postaci. Natomiast niekwestionowanym „królem” drugiego planu jest „wzięty” aktor rodem z Italii, Giancarlo Giannini (udzielał się m.in. w dwóch ostatnich „Bondach”).  Laban w jego wykonaniu to zmyślny „gracz” świadom praktycznych korzyści z pobytu Jakuba w jego domostwie. Korzystnie wypadły również ekranowe „córki” Labana: Rachela (Lara Flynn Boyle) oraz Lea (Juliet Aubrey). Zwłaszcza druga z nich, wyciszeniem i swoistym wycofaniem na dalszy plan tworzy przekonującą kreację. Gorzej z tytułowym bohaterem odegranym tu bez wyrazu i dostrzegalnej w Biblii charakterologicznej niejednoznaczności. Są momenty, w których Modine starał się tchnąć nieco życia w powierzoną mu postać (np. scena zmagania z Bogiem). Zazwyczaj jednak sprawia wrażenie osobnika zalęknionego i jakby „wygaszonego”. Do rangi ciekawostki wypada zaliczyć epizodyczny udział Christophera Waltza, aktora, o którym szersza publika usłyszała zaledwie kilka lat temu po tym jak zdobył on Oscara za drugoplanową rolę w "Bękartach wojny".

Dostrzegalnym mankamentem produkcji jest niemal nieobecna, a tym samym kompletnie nieprzekonująca warstwa muzyczna. Odpowiednie podkreślenie dramatyzmu szczególnie istotnych scen (np. sen Jakuba w Betel) z pewnością wpłynęłoby korzystnie na odbiór filmu. Niestety przez większość część projekcji dominuje irytująca cisza… Natomiast osadzona w marokańskich plenerach scenografia z powodzeniem buduje klimat spieczonego słońcem Bliskiego Wschodu. 


comments powered by Disqus