„Star Wars Legendy”: „Darth Vader i dziewiąty zamachowiec” - recenzja

Autor: Jedi Nadiru Radena Redaktor: Motyl

Dodane: 08-05-2018 14:35 ()


Trzeba przyznać, że pod koniec rozwoju Legend główny bohater Gwiezdnej Sagi miał się nad wyraz dobrze – przynajmniej w swym mrocznym, zakutym w zbroję wydaniu. Twórcy komiksowi w szczególności upodobali sobie pierwsze lata działalności Dartha Vadera i mieliśmy na to wiele dowodów: parę numerów „Czystki”, udział Mrocznego Lorda w „Mrocznych czasach” i wreszcie cztery niepowiązane ze sobą miniserie, z których dwie – „Widmowe więzienie” i „Zaginiony oddział” – zostały już wydane w Polsce w ramach egmontowskiej kolekcji Legendy. Teraz przyszedł czas na trzecią z nich „Dartha Vadera i dziewiątego zamachowa”.

W czasie, gdy „Widmowe więzienie” jest jednym z moim ulubionych komiksów z Legend, do „Zaginionego oddziału” mam dość znaczący zarzut: że jest fatalnie narysowany. Jak wygląda sytuacja z „Dziewiątym zamachowcem”? Zgoła odwrotnie: rysunki mi się podobają, cała reszta już znacznie mniej. Pomysł nasyłania zabójców na Vadera, w szczególności zaraz po tym, jak pojawił się na galaktycznej scenie, nie jest specjalnie głupi, ale kryjąca się za tym tajemnica i poczynania tytułowego zamachowca pozostawiają wiele do życzenia. Ponieważ dotyczy to stosunkowo późnej części komiksu, ujmę sprawę następująco – dziwny kult, z którym musi się zmierzyć Vader, raczej wywołuje śmiech niż grozę mimo dysponowania niezwykłą bronią zdolną niszczyć wielkie okręty wojenne.

Jakkolwiek fabuła nie zachwyca, do głównej gwiazdy komiksu nie mam żadnych zastrzeżeń. Vader w „Dziewiątym zamachowcu” jest odpowiednio bezlitosny, inteligentny, a przy tym zabójczo skuteczny. Scena, w której rozprawia się z Imperialną Gwardią Palpatine’a, jest nie tylko efektowna, ale też idealnie podsumowuje charakter Mrocznego Lorda z okresu tuż po „Zemście Sithów”. Może w paru momentach z wokodera Vadera padają dziwne, nieco niepasujące do niego słowa, ale rekompensują to przebłyski humoru, któremu bądź co bądź Anakinowi nie brakowało – by nie wspomnieć pewnych „zaakceptowanych” przeprosin.

Komiks zilustrowało dwóch artystów - Stephen Thompson (który w kontekście Star Wars narysował do tego czasu jedynie parę stron w jednym zeszycie Republic) i Iván Fernández. Zwykle różnica między dwójką rysowników jest zauważalna już na pierwszy rzut oka i dysonans poznawczy wynikający z tego faktu jest nieprzyjemny. Tymczasem w tym wypadku... nawet się nie zorientowałem, że mamy do czynienia z duetem! Komiks zdaje się graficznie jednolity i dopiero po uważniejszym przestudiowaniu poszczególnych elementów daje się poznać, że faktycznie trzeci i piąty zeszyt miniserii wykonać ktoś inny.

Abstrahując jednak od tego typu detali, rysunki przypadły mi do gustu. Jak wiedzą stali czytelnicy moich recenzji, wyjątkowo nie trawię artystów, którzy wykoślawiają twarze lub hełmy filmowych postaci. Śpieszę donieść, że w „Dziewiątym zamachowcu” wszystko jest na swoim miejscu: Vader to Vader, Imperialni Gwardziści to Imperialni Gwardziści i tak dalej. Tylko momentami i jedynie w rysunkach Fernándeza, Mroczny Lord troszkę odstaje od pierwowzoru, ale nie jest to nic przeszkadzającego w lekturze. Rysunki naszego duetu są solidne i klimatyczne, mimo że do naprawdę wysokiego poziomu nieco im brakuje.

Trzecia odsłona nieformalnego cyklu o najsłynniejszym z Sithów i jego pierwszych krokach prezentuje się wcale nie najgorzej. Fabularnie kuleje, choć głównego bohatera ukazuje świetnie, natomiast rysunkowo jest znacznie lepiej, acz nie wybitnie. Krótko mówiąc: „Darth Vader i dziewiąty zamachowiec” jest umiarkowanie dobrym komiksem. To przyjemna lektura, ale raczej mało komu zapadnie w pamięć.

 

Tytuł: Star Wars. Darth Vader i dziewiąty zamachowiec

  • Scenariusz: Tim Siedell
  • Rysunki: Stephen Thompson i Iván Fernández
  • Przekład: Jacek Drewnowski
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Wydawca: Egmont
  • Papier: kreda
  • Druk: kolor
  • Objętość: 120 stron
  • Format: 167x255
  • ISBN: 978-83-281-2761-6
  • Cena: 49,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji. 

 

Galeria


comments powered by Disqus