„Zabij albo zgiń” tom 2 - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 05-04-2018 21:42 ()


Studium degrengolady paranoika o skrajnie socjopatycznych skłonnościach ciąg dalszy. Z pozoru niczym niewyróżniający się z tłumu Dylan kontynuuje wywiązywanie się z osobliwego kontraktu zawartego z emisariuszem sfery demonicznej. Starannie dobierając ofiary, raz w miesiącu podejmuje się on zastrzelenia co najmniej jednej osoby. Tego bowiem domaga się odeń wspomniany byt, który niewiele wcześniej udaremnił podjętą przezeń próbę samobójstwa. Wciąż aktualnym pytaniem pozostaje, czy owa istota faktycznie jest – przynajmniej na swój sposób - rzeczywista czy też stanowi wytwór wypaczonej psychiki głównego bohatera…

Pewnym jest natomiast, że pod mniej lub bardziej faktyczną presją demona rzeczony robi użytek z broni palnej, wykazując się przy tym nadspodziewanymi talentami. Podejmując tego typu aktywność na terenie rozległej aglomeracji, musi się jednak liczyć, że raczej wcześniej niż później wzbudzi on zainteresowanie ze strony sankcjonowanych społecznie stróżów prawa. I rzeczywiście, w trakcie jednej ze swych „akcji” napotyka on funkcjonariuszy nowojorskiej policji, co przesądza decyzję o wzmożeniu poszukiwań jego osoby. Nie dość na tym odnalezieniem „mściciela w czerwonej kominiarce” żywotnie zainteresowani są także przedstawiciele rosyjskiego półświatka, którym jak być może pamiętają czytelnicy poprzedniego wydania zbiorczego, również wszedł on w przysłowiową paradę. Do tego dochodzą zjawiska typowe dla nieustatkowanego mężczyzny w wieku produkcyjnym – w tym zwłaszcza ciąg dalszy „pokręconych” relacji z byłą partnerką, Kirą.

Wszystkie te elementy tylko pozornie składają się na niezbyt wyszukaną fabularnie historie psychopatycznego milenialsa nieumiejącego odnaleźć się w przestrzeni z pozoru monotonnej codzienności. Choćby z tego względu, że za „sterami” tego przedsięwzięcia odnajdujemy Eda Brubakera, scenarzystę, który wielokrotnie wykazał (by wspomnieć chociażby „Zimowego Żołnierza” oraz jego staż w „Daredevil vol.2”), że miejsce w gronie komiksowych gwiazd słusznie mu się należy. Stąd „Zabij…” to rzecz godna uwagi choćby ze względu na precyzję i ogólną biegłość w konstruowaniu tej fabuły. Układ prezentacji kolejnych sekwencji nie jest bowiem linearny, jako że wspomniany posłużył się formułą stosowaną m.in. w kinematografii (vide choćby „Trainspoting”). Stąd efekt niektórych zaistniałych sytuacji niekiedy poznajemy wcześniej niż całość procesu do nich wiodącego. Nie da się ukryć, że owa strategia nadaje temu utworowi dodatkowej dynamiki, skutecznie angażując percepcje ewentualnego czytelnika. Napięcie spowodowane niejednoznaczną przyczyną nietypowej działalności Dylana nie tylko nie zostaje wygaszone, ale wręcz narasta. Zwłaszcza że „Bru” nie odmówił sobie prześledzenia swoistej ewolucji psychiki protagonisty. Tym sposobem „komedia jednego pomysłu” okazuje się nadspodziewanie pojemna fabularnie. Ów scenarzysta nie kontentuje się bowiem tylko i wyłącznie sprawnie prowadzoną sensacją wzbogaconą o wątek quasi-paranormalny, lecz oferuje coś na kształt wiwisekcji duszy pogrążającego się w szaleństwie maniaka. Do tego w na tyle angażującej formule, która przynajmniej na części potencjalnych odbiorców może wymusić lekturę tego tomu za tzw. jednym posiedzeniem (tak było w przypadku piszącego te słowa).

Warsztatową sprawność wykazują ponadto zaangażowani przez pomysłodawcę „Velvet” plastycy. Stąd operujący nieco bardziej precyzyjną kreską niż przy okazji m.in. „Fatale” Sean Phillips daje do zrozumienia, że w modyfikowaniu swego stylu nie powiedział on jeszcze ostatniego słowa. Obronną ręką wychodzi on nawet z niełatwych przecież scen z udziałem tzw. smęcących głów. Takich tu bowiem nie brakuje; chociażby z tego względu, że jedna z drugoplanowych postaci nie omieszkała popaść w przypadłość tej części amerykańskiego społeczeństwa, która wprost żyć nie może bez uzewnętrzniania się u współczesnych szamanów zwanych dla niepoznaki „dyplomowanymi psychoterapeutami”. Podobnie jak w innych pracach tego autora, także i tutaj nie oszczędzał się on przy nakładaniu stosownych do nastroju utworu głębokich czerni. Atmosferę stopniowego pogrążania w otchłani szaleństwa dopełnia dobór barw w wykonaniu niezawodnej Elizabeth Breitweiser. Jak zwykle przeważają odcienie złamane głównie kolorów ziemistych.

Kolejny popis sprawdzonego przy znakomitej „Fatale” zespołu twórców oraz dowód na to, że nawet z wydawałoby się dwuwymiarowego motywu, wybitny scenarzysta jest władny wydobyć mnogość treści gwarantujących wciągającą i na swój sposób wzbogacającą czytelnika lekturę.

 

Tytuł: „Zabij albo zgiń” tom 2

  • Tytuł oryginału: „Kill or be Killed Vol.2”
  • Scenariusz: Ed Brubaker
  • Szic i tusz: Sean Phillips
  • Kolory: Elizabeth Breitweiser
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Paulina Braiter
  • Wydawca wersji oryginalnej: Image Comics
  • Wydawca wersji polskiej: Non Stop Comics
  • Data publikacji wersji oryginalnej: 15 sierpnia 2017 r.
  • Data publikacji wersji polskiej: 21 marca 2018 r.
  • Oprawa: miękka
  • Format: 17 x 26 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 176
  • Cena: 44 zł

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano pierwotnie w ramach serii „Kill or be Killed” nr 5-10 (styczeń-lipiec 2017).

Dziękujemy wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus