„Zgoda” - recenzja

Autor: Ewelina Sikorska Redaktor: Redakcja

Dodane: 26-03-2018 11:01 ()


Polska historia ma w sobie wiele jasnych i ciemnych stron. Szczególnie o tych drugich trudno jest opowiadać bez odpowiedniego przygotowania. Zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że albo coś zostanie źle zrozumiane, albo spłycone. Tym bardziej że wiele powojennych historii jest wyjątkowo skomplikowanych, jak czasem potrafią być powikłane ludzkie losy w nieludzkich czasach. Dlatego z ciekawością czekałam na debiut pełnometrażowy Macieja Sobieszczańskiego, dramat „Zgoda”. Punkt odniesienia reżyser postawił sobie ambitny. Swoją fabułę osadził w 1945 r., w obozie pracy UB „Zgoda” dla Niemców, Ślązaków i Polaków — niechętnym nowej, komunistycznej władzy, do którego trafia przyjaźniąca się przed wojną trójka młodych ludzi: jako więźniowie — Anna i młody Niemiec, Erwin oraz ich wspólny przyjaciel Franek, który zgłasza się na ochotnika do pracy w obozie jako strażnik. W ten sposób chce ocalić życie dziewczyny, w której jest skrycie zakochany. To pomiędzy nimi będzie rozgrywać się miłosny trójkąt.

Zamysł był ciekawy, zważywszy, że o tym aspekcie historii polska kinematografia raczej nie opowiada. Dlatego reżyser miał przeogromne pole do popisu. Liczyłam na powtórkę z „Wołynia” ewentualnie „Róży”, ale się przeliczyłam. Co zawiodło?

Rachityczny scenariusz pełny dziur fabularnych (np. dlaczego Anna trafiła do obozu?) wraz ze skrótami myślowymi i historycznymi nie pomagają tej produkcji, która trochę trąci kinem niezależnym, wręcz offowym wykorzystującym powojenną scenerię, by opowiedzieć nam historię o ludziach, którzy z ofiar stają się katami. Trudno identyfikować się z bohaterami, szczególnie tymi, których historia jest osią filmu, bo praktycznie nic o nich nie wiemy lub dostajemy szczątkowe informacje na ich temat w dialogach. Postaci ratują trochę aktorzy, którym przyszło je grać (świetne trio: Wichłacz-Gierszał-Świeżewski, kapitalny drugi plan ze Stenką oraz Zielińskim). Praca kamery też momentami pozostawia wiele do życzenia: trzęsące się kadry raczej nie ułatwiają oglądania.



Co wyszło reżyserowi, zapytacie? Na pewno udało mu się pokazać, jak wojenna trauma demoralizuje i niszczy. Jak zemsta za wszelką cenę zniża dawne ofiary do katów. Jak czyjeś decyzje niszczą życie innym. Jak polityka i chodząca z nią za pan brat propaganda z chorą ideologią prowadzą do upadku moralnego. Przy czym okazuje się, że najsilniejszym uczuciem pośród tego karnawału gwałtów i przemocy jest jednak miłość.
Prorocze słowa matki Franka: „Nie uratujesz jej, sam się zatracisz” tylko zapowiadają, jak mocną przemianę wewnętrzną przejdzie jej syn. Bo kolejnym najmocniejszym punktem tego filmu jest właśnie przemiana jednostki na tle zmieniającej się rzeczywistości, gdzie obserwujemy koniec jednej epoki i początek kolejnej. Upadek tego bohatera, który początkowo działa z dobrych pobudek i coraz mocniej wkręca się w machinę nienawiści to trochę symbol tamtych „mrocznych czasów”. Bycie strażnikiem oddziera Franka z człowieczeństwa, nawet miłość (platoniczna jak się okazuje z czasem) nie jest temu w stanie zapobiec. Pod koniec widzimy wrak człowieka, który stracił nie tylko siebie, ale wszystko, na czym mu zależało.

Debiutowi Sobieszańskiego daleko do Smarzowskiego. Przy „Wołyniu” czy „Róży” osadzonej w podobnym odcinku czasowym „Zgoda” to film słabszy, który nie spełnia oczekiwań, jakie się w nim pokłada. Wspomniane wcześniej filmy pokazują nieludzkie czasy poprzez historię miłosną, ale Smarzowski nie skupił się tylko na tej warstwie fabularnej. Zarówno w „Wołyniu”, jak i „Róży” widać głębokie studium nad epoką, w jakiej zostały osadzone (Smarzowski pod kątem historycznym postawił wysoką poprzeczkę dla innych twórców). W przypadku „Zgody” tego nie ma. I to mocno rzutuje na całość. Bo nie oszukujmy: bez mocnego, dobrze osadzonego historycznego punktu przyczynowo-skutkowego, ta historia miłosna mogłaby się wydarzyć w każdym innym czasie i niekoniecznie w tym okresie, w jakim została nam przedstawiona. A skoro twórca akurat wybrał taki „wycinek historii”, to powinien się jakoś bardziej do tego przyłożyć. Tym bardziej że historia obozu „Zgoda”, a szczególnie jego komendanta, to już sam w sobie ciekawy materiał na film.



W wydaniu DVD w ramach dodatków możemy przyjrzeć się pracy nad filmem, jak powstawały konkretne ujęcia. Zamieszczono również zdjęcia z filmu. To, czego najbardziej brakuje jednak, a o co postarali się twórcy „Wołynia”, to krótki komentarz historyczny. Opinia osób zajmujących się zawodowo badaniami nad tematyką, w jakiej oscyluje „Zgoda”, bardzo by się przydała. Szczególnie że historia powojennych obozów pracy UB w tym również tytułowej „Zgody” jest raczej mało znanym faktem, wręcz nieznanym dla wielu Polaków. Z pewnością taki komentarz raz ułatwiłby widzowi zrozumienie bohaterów, a dwa miałyby wymiar edukacyjny. Tego nie ma, niestety.

„Zgoda” w takiej formie, jakiej się prezentuje teraz, o wiele lepiej sprawdziłaby się jako etiuda, ewentualnie krótki metraż niż pełnometrażowa produkcja. Jednak warto docenić fakt, że znalazł się ktoś, kto miał odwagę zająć się mroczną kartą historii. I chociaż „Zgoda” nie jest takim filmem, na który liczyłam po cichu, to właśnie ze względu na tło historyczne, w jakim rozgrywa się cała akcja, warto go zobaczyć.

Ocena: 6-/10

Tytuł: „Zgoda”

Reżyseria: Maciej Sobieszczański

Scenariusz: Małgorzata Sobieszczańska

Narrator:          

  • Julian Świeżewski        
  • Jakub Gierszał
  • Zofia Wichłacz
  • Danuta Stenka
  • Wojciech Zieliński    
  • Paweł Tomaszewski    
  • Tomasz Sapryk
  • Martyna Krzysztofik   

Muzyka: Bartłomiej Gliniak

Zdjęcia: Valentyn Vasyanovych

Montaż: Rafał Listopad   

Scenografia: Ewa Skoczkowska, Beata Karaś

Kostiumy: Agata Culak

Czas trwania: 87 minut

Dziękujemy dystrybutorowi Kino Świat za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus