„Star Wars”: „Klasyczne opowieści 2” - recenzja

Autor: Jedi Nadiru Radena Redaktor: Motyl

Dodane: 28-01-2018 12:21 ()


Pierwszy tom nowej kolekcji komiksów Star Wars z Legend znakomicie nakreślił to, jak będą wyglądać kolejne odsłony „Klasycznych opowieści”. To worek dziwacznych campowych pomysłów idealnie pasujących do okresu historycznego, w których powstały (lata 1977-1986), będących dziś stosunkowo ciężkostrawną ramotką. Jeśli jednak ten styl Wam odpowiada, jesteście w stanie czytać te komiksy z uśmiechem na twarzy (nawet jeśli to uśmiech zażenowania), to „Klasyczne opowieści 2” nie zmażą tego uśmiechu z ust – to jest to samo, raz bardziej, a raz mniej.

Tym razem cały tom wypełniony jest oryginalnymi historiami, które nie zrodziły się w głowie George’a Lucasa, lecz marvelowskiego scenarzysty, legendarnego Archiego Goodwina. Nie wyjaśniłem tego w poprzedniej recenzji, ale gwiezdnowojenne komiksy z tamtych czasów nie były formalnie dzielone na miniserie po kilka zeszytów – przynajmniej nie w sposób, do którego jesteśmy dzisiaj przyzwyczajeni. Story arce jak najbardziej są obecne, jednak poszczególne zeszyty jednych historii mogą być przemieszane z innymi, jak i też klasycznymi one-shotami. W rezultacie momentami ciężko jest śledzić niektóre wątki, aczkolwiek ta forma rozpisania długodystansowej serii komiksowej jest o tyle ciekawa, że nigdy nie wiemy, co będzie w następnym numerze – czy kontynuacja tej historii, początek nowej, a może coś zupełnie z innej beczki.

Na „Klasyczne opowieści 2” składa się kilka historii. W pierwszych czterech zeszytach śledzimy kontynuację dwóch wątków – Luke’a Skywalkera, który rozbija się na wodnej planecie i jest świadkiem, a następnie uczestnikiem pewnej wojny oraz Hana i Lei w ich starciu z piratem o barwnym pseudonimie Karmazynowy Jack. Nie jest to porywająca historia, szczególnie finał starcia ze wspomnianym piratem woła o pomstę do Mocy, natomiast da się ją czytać bez poczucia, że jest totalnie oderwana od realiów Star Wars... mimo pojawienia się smoków. No, powiedzmy, że stworzeń przypominających smoki. Historia wojny i rzeczonych stworzeń jest bardzo podobna do tej, która ukazała się piętnaście lat później w serii „Tales of the Jedi” – do tego stopnia, że śmiem wątpić, by był to przypadek.

Kolejna historyjka to one-shot, który jest quasi kontynuacją gwiezdnowojennych „Siedmiu samurajów” z poprzedniego tomu i wprowadza pierwszego w historii Star Wars łowcę nagród, byłego szturmowca nienawidzącego droidów. Kontynuacją jest ze względu na powrót m.in. królika Jaxxona, najemniczki Amaizy i planety Aduba-3. Łowca jest interesującą postacią... i to tyle dobrego, co jestem w stanie napisać. Za to w samych superlatywach mogę napisać o drugim one-shocie, w którym odrobinkę lepiej poznajemy Luke’a sprzed wydarzeń z Epizodu IV (dokładnie rok przed) m.in. jego przyjaźń z Biggsem. To kawał dobrej komiksowej opowieści, który spokojnie pasowałby nawet do nowego kanonu – chociaż wciąż głowię się nad tym, czemu na kadrach tego zeszytu ciocia Beru zupełnie, ale to zupełnie nie przypomina postaci filmowej: ma czarne włosy, góra trzydzieści lat, czerwone ubranie i kompletnie inną fryzurę. Wujek Owen też nie jest do końca sobą, ale przynajmniej nie musimy się domyślać, kim jest.

Wszystko, co następuje po tych one-shotach, jest częścią sześciozeszytowej historii... której finał, ten właśnie szósty zeszyt, trafił do „Klasycznych opowieści 3”. Niestety, w tym momencie bardzo boleśnie da się odczuć fakt, że kolekcja De Agostini podzielona jest na tomy ze względu na liczbę stron, a nie na zawartość poszczególnych story arców. Tak czy inaczej, pierwszy raz od „Nowej nadziei” nasi dzielni bohaterowie stykają się z Imperium. Wszechwładne państwo Palpatine’a reprezentuje Zertik Strom, którego zapewne skojarzą fani bitewniaków „X-Wing” i „Armada” – tak, to właśnie tu zadebiutował ten pilot myśliwca TIE Advanced (choć tu występuje w innej roli). Co więcej, poza Stromem pojawia się gigantyczna stacja kosmiczna „Koło”, która powróciła do Expanded Universe wiele lat później w seriach „Republic” oraz „Dziedzictwo”. Historia jest zaskakująco dobra, rysunki nawet w miarę strawne – może z wyjątkiem senatora Greyshade’a, który wygląda, jakby się urwał z innego uniwersum – i chciałoby się, żeby reszta serii trzymała choćby ten i tak bardzo średni poziom.

Czy jest lepiej niż w pierwszej części? Jeśli odejmiemy od niej adaptację, to tak – jest. Czy są to historie, które warto przeczytać? Tak daleko być może bym nie zaszedł, ale z pewnością w tym tomie doświadczymy mniej dziwactw, mniej campowości i mniej nieklimatycznych elementów. To wciąż nieszczególnie skomplikowane komiksy z przygodami Hana, Luke’a, Lei, Chewiego i pary droidów, narysowane w sposób, na który wielu będzie kręcić nosem. Jeśli jednak pierwsza odsłona serii spodobała się Wam, to druga spodoba się Wam jeszcze bardziej.

Tytuł: Star Wars: Klasyczne opowieści 2

  • Scenariusz: Chris Claremont, Archie Goodwin
  • Rysunki: Carmine Infantino, Walt Simonson i Herb Trimpe
  • Tłumaczenie: Grzegorz Gryc, Katarzyna Dwornik
  • Wydawca: De Agostini
  • Data publikacji: 17.01.2018 r.
  • Liczba stron: 192
  • Okładka: twarda
  • Papier: kreda
  • Druk: kolorowy
  • Cena: 14,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu De Agostini za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 


comments powered by Disqus