„Za niebieskimi drzwiami” - recenzja
Dodane: 20-12-2017 12:11 ()
Kiedy zaczęłam oglądać „Za niebieskimi drzwiami”, miałam wiele obaw. Po pierwsze: to był debiut pełnometrażowy. Owszem dość niezłego operatora – Mariusza Paleja znanego ze zdjęć do raczej dobrze przyjętej „Huśtawki” i kilku etiud własnego autorstwa, ale różnie bywa, jak się stanie po drugiej stronie kamery. Szczególnie przy filmie pełnometrażowym, w dodatku adaptacji książki. Po drugie: film fantastyczny. Po dość nieudanej ekranizacji „Wiedźmina” (każdy chyba pamięta słynnego smoka) raczej polscy twórcy omijali szerokim łukiem „fantastykę” zarówno magiczną, jak i naukową. Po trzecie: kino familijne, które największe dni chwały święciło w naszym kraju w zamierzchłych latach PRL-u. To właśnie wtedy powstawały najlepsze produkcje zarówno telewizyjne, jak i fabularne dla młodego widza. Po 1989 r. nastąpił upadek tej gałęzi filmografii, która być może ma szansę się odrodzić. „Za niebieskimi drzwiami” to zdecydowanie „pierwsze jaskółki” tego stanu rzeczy.
Film jest adaptacją książki Marcina Szczygielskiego pod tym samym tytułem. Historia „Za niebieskimi drzwiami” to opowieść o Łukaszu, którego mama jest w śpiączce. To skutek wypadku samochodowego, jakiego oboje byli uczestnikami. Sam chłopak trafia pod opiekę ciotki, która prowadzi pensjonat nad morzem. Na miejscu Łukasz odkrywa tajemnicze niebieskie drzwi, które prowadzą do niezwykłego równoległego świata, który nie jest tak bezpiecznym miejscem, jakim z początku się wydawał...
Pierwsze co rzuca się w oczy z pozytywnych aspektów filmów to pieczołowitość o każdy detal. Lokacje, kostiumy (no może z wyjątkiem ciotki Agaty – jakoś nie pasowała mi wizja twórców), scenografia – naprawdę na bardzo wysokim poziomie, mimo że widać było, iż twórcy nie posiadają tak dużego budżetu, jaki powinien być na tego typu produkcję. Dzięki Bogu, efekty nie wyglądają „tanio”, ale są nieźle zrobione jak na nasze warunki. Widać tu wiele kombinowania, aby przy dość szczupłym budżecie zrobić każdy element świata wygenerowanego na światowym poziomie m.in. ciekawy trick światłocieniowy podrasowany dobrymi efektami komputerowymi przy tworzeniu Srebrzystego Świata, a szczególnie Magicznego Lasu – no byłam pod wrażeniem. Tu umiejętności operatorskie reżysera z pewnością się przydały. Kolejną mocną stroną jest muzyka. To chyba specyfika polskiego kina, szczególnie familijnego, że piosenki „robią klimat” tychże produkcji. Zestaw wykorzystanych utworów idealnie uzupełnia film. Mamy tu jednakowo m.in. Lilly Hates Roses (słynny „Mokotów”), Dawida Kwiatkowskiego (jego piosenka „Nie mów nie” promowała cały film) czy Mary Komasę.
Co jeszcze warto wspomnieć pozytywnego o tej produkcji? Postać Krwawca to zdecydowanie najlepsza rzecz, którą pojawiła się w polskim kinie fantasy od dawna. Jednakowo od strony charakteryzacji, kostiumów czy gry Michała Żebrowskiego. Przeciwnik Łukasza budzi grozę. Nawet dorośli, widząc go, mogą poczuć trochę niepokój. Szkoda, że scenarzyści nie dali tej postaci większego pola do popisu. Jeśli już jesteśmy przy scenariuszu: z jednej strony mamy nieoczekiwane zakończenie wywracające całą opowieść o 360 stopni i zaskakujące widza, co jest ogromnym nieocenionym plusem tego filmu. Niestety z drugiej zaś, trochę zbyt długie sekwencje bez akcji. Zdjęcia są przepiękne (cóż reżyser ma za sobą kilka lat bycia operatorem), ale ten film powinien zdecydowanie szybciej się rozkręcać. Ma prawie półtorej godziny, a w trakcie seansu tylko się spogląda na zegarek i zadaje w duchu pytanie: „kiedy zacznie się właściwa akcja”, która dopiero nabiera rozpędu pod koniec filmu. Niestety, to zdecydowanie błąd, bo kino familijne owszem czasem może być nostalgicznie, ale nie lubi, gdy nie dzieje się zupełnie NIC. Podczas seansu czuć niedosyt. Wiele rzeczy jest potraktowanych po łebkach z pośpiechem, a szkoda, bo materiał źródłowy wydaje się wyjątkowo dobry.
Kolejna bolączka tej produkcji to młodzi aktorzy. Mimo moich dobrych chęci jakoś debiutujący na ekranie Dominik Kowalczyk nie przekonał mnie do swojej roli. Tak samo partnerujące mu dzieciaki. Jednak jak to mówią „pierwsze koty za płoty”, zobaczymy, jak młodzi aktorzy poradzą sobie dalej (cóż, na marginesie: tu wychodzą braki wynikłe z upadku kina familijnego w Polsce; trudno o dobrego aktora dziecięcego, taka prawda). Czekam na ich kolejne role. Co do dorosłej obsady: gra aktorska była w porządku, bez jakiś wielkich zachwytów. Tak tu narzekam, ale muszę przyznać jedno; pomimo tak wielu mankamentów ten film broni się historią. Może nam się nie podobać każdy aspekt tej produkcji, ale trzeba zaznaczyć, że ten film to jedna z niewielu współczesnych (polskich) produkcji dla młodych widzów podchodząca do nich z szacunkiem. Młody widz nie jest traktowany jak przysłowiowy „kretyn”, któremu można wcisnąć wszystko. Twórcy uszanowali materiał książkowy i umiejętnie ukazali główne zamierzenia książki: poruszającej dość ciężkie tematy (brak ojca, utrata bliskiej osoby, tematyka śpiączki i jej konsekwencji dla bliskich osoby znajdującej się w tym stanie). A nie zawsze filmowcom taka rzecz się udaje. Szczególnie debiutantom. Co ważne, film ten mimo wszystko ogląda się dobrze i ze względu na tematykę warto by znali go zarówno dorośli, jak i dzieci.
Widać, że twórcy przyłożyli się również do wydania DVD. Wizualnie to bardzo ładne opakowanie zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz. Zaraz po otwarciu pudełka w naszych rękach pojawia się dołączona do płyty ulotka, która ma zachęcić nas do wsparcia działań Fundacji „Akogo” prowadzonej przez Ewę Błaszczyk (wystąpiła ona w filmie w roli ciotki Łukasza – Agaty). Na samym zaś DVD jest pełno dodatków: głównie to materiały zakulisowe opowiadające o powstawaniu scenografii, kostiumów czy charakteryzacji (sama charakteryzacja Krwawca czy „zarażonej” ciotki Agaty trwała ok. 4-5 godz.). Dzięki tym materiałom zza kulis możemy zdać sobie sprawę z ogromu pracy, jaki włożono w tę produkcję.
Podsumowując: można wielu rzeczy się przyczepić, ale to naprawdę dobre kino familijne. I jeden z niewielu polskich (powstałych po 1989 r.) filmów dla dzieci i młodzieży, który ogląda się bez żenady. Ma wady, ale chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu oglądamy produkcję z przesłaniem na dość wysokim poziomie artystycznym. W swej warstwie fabularnej to mądra opowieść, a zarazem ładna pod kątem wizualnym, ale nie tania. Myślę, że „Za niebieskimi drzwiami” powinien znać każdy, nie tylko dziecko. Ta historia jest tego warta.
Ocena: 6/10
Tytuł: „Za niebieskimi drzwiami”
Reżyseria: Mariusz Palej
Scenariusz: Adam Wojtyszko, Magdalena Nieć, Katarzyna Stachowicz-Gacek
Obsada:
- Dominik Kowalczyk
- Ewa Błaszczyk
- Magdalena Nieć
- Michał Żebrowski
- Teresa Lipowska
- Adam Ferency
Muzyka: Michał Szablowski
Zdjęcia: Witold Płóciennik
Montaż: Urszula Dutka
Scenografia: Katarzyna Sobańska
Kostiumy: Barbara Sikorska-Bouffał, Julia Bouffał
Czas trwania: 84 minut
Dziękujemy dystrybutorowi Galapagos Films za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus