„Muppety” - recenzja

Autor: Ewelina Sikorska Redaktor: Motyl

Dodane: 19-12-2017 11:16 ()


Muppety – zna je w sumie każdy. Zarówno ci, którym przytrafiło się obejrzeć oryginalny „Muppet Show” jak też pokazywane kilkanaście lat później „Mapeciątka”. Jednak jakiś czas temu studio Disney postanowiło skorzystać z bohaterów stworzonych przez Jima Hensona i tchnąć w nich na nowo życie. Jak ta produkcja w iście disnejowskim stylu się udała? Czy zdołano zadowolić największych muppetomaniaków, a zarazem stworzyć film na tyle uniwersalny, aby spodobał się również pozostałym widzom?

Po kolei: Historia rozpoczyna się, gdy największy fan Muppetów – Walter wraz z bratem Garym i jego dziewczyną Mary, odkrywają przypadkiem, że pewien chciwy biznesmen chce kupić dawny teatr Muppetów, który zamierza zburzyć, aby rozpocząć eksploatację znajdujących się pod nim złóż ropy. Aby zapobiec temu we trójkę: Walter, Gary i Mary postanawiają odnaleźć i przekonać Kermita, aby ponownie skrzyknął starą ekipę w celu uratowania miejsca, pamiętającego dni sławy i chwały dawnych Muppetów...

Chociaż cała fabuła kręci się teoretycznie wokół uratowania teatru, w którym występowały dawne gwiazdy „Muppet Show”, to tak naprawdę film ten jest o dojrzewaniu, przemijaniu i zmianach. Owszem, mamy plejadę bohaterów ożywionych dzięki kukiełkom Hensona: z Gonzo, misiem Fazzym czy duetem Kermit i Piggy na czele, ale to tylko pretekst. Główny przekaz filmu jest opowiedziany między wierszami. To opowieść o wyborach i decydowaniu o własnym życiu. Relacja Gary’go i Waltera jasno to pokazuje: dobrze jest wspierać swoich bliskich w realizacji marzeń, ale nie można żyć czyimś życiem i zapominać o sobie; trzeba podejmować własne decyzje i żyć w zgodzie ze sobą. Jednocześnie twórcy wskazują, nam widzom, że powinniśmy równocześnie umieć akceptować czyjeś wybory, nawet jeśli to oznacza rozłąkę i pójście zupełnie inną życiową ścieżką. Różne priorytety i marzenia nie zmienią jednak więzi łączących nas z bliskimi, jeśli są one wystarczająco silne, o czym przypominają nam mimochodem scenarzyści „Muppetów”.

Równie ważnym wątkiem jest ukazanie przemiany z fana w pełnoprawnego członka grupy, którą się wielbiło przez całe życie. Pasja i marzenia doprowadziły Waltera tam, gdzie tak naprawdę, w skrytości swego serca chciał zawsze być: wśród szeregu Muppetów. Jednak wyciągnięcie ręki przez dawnych idoli było istotnym motorem podjęcia przez Waltera nowego wyzwania. To równie ważna, kolejna lekcja tym razem dla przemysłu rozrywkowego. Pokazuje, że doświadczeni artyści nie powinni zamykać się we „własnym świecie”, ale również być otwarci na młodych, którzy czekają na swoją szansę i mogą wnieść coś nowego, kreatywnego. Kolejną istotą kwestią poruszaną w filmie jest ukazanie trudnego życia artysty. Co się dzieje, gdy gasną blaski reflektorów, mija tzw. pięć minut i czeka twarde zderzenie z rzeczywistością? Niektórzy potrafią sobie z takim stanem rzeczy poradzić, inni nie. To przestroga i zarazem wiadomość, którą twórcy wysyłają do młodych artystów, którzy dopiero rozpoczynają swoją zawodową drogę. Co ciekawe, równie ważny jest jeszcze jeden wątek, być może umykający podczas tego pokazu ferii barwnych historii: siłę i moc opinii publicznej na jednostkę (co widać w końcowych sekwencjach filmu).

Miło, że w samym filmie swoje cameo zaliczyło kilka sławnych amerykańskich gwiazd, idoli różnych pokoleń odbiorców jak m.in. Selena Gomez, Neil Patrick Harris, Jack Black, Ken Jeong, Jim Parsons, Emily Blunt, Zach Galifianakis, Whoopie Goldberg i inni. Co go duetu odgrywającego główne role, czyli Amy Adams i Jasona Segela: lubię ogólnie grę Amy, naprawdę, ale tu przeszarżowała; jest zdecydowanie „za słodko” momentami. Jej partner ekranowy też czasem przejaskrawia swą postać, ale jego rehabilituje świetne wykonanie „Men or Muppet”. Sam złoczyńca grany przez Chrisa Coopera raczej taki sobie: nie zrobił na mnie żadnego wrażenia; typowo „schematyczna”, wręcz „papierowa” postać. Szkoda, bo tu mogłoby być pole do popisu.

Ważnym bohaterem tej produkcji jest muzyka, a szczególnie piosenki. Czuć tu jednakowo tę „muppetową” atmosferę m.in. końcowe słynne „Mah Na Mah Na”. Jednak i piosenki stworzone specjalnie dla właśnie tej odsłony „Muppetów” też świetnie uzupełniają ducha filmu, dodając coś nowatorskiego do całej produkcji. Jeśli o mnie chodzi, to z pewnością najbardziej przypadły mi do gustu „Pictures In My Head” i nagrodzona Oscarem - „Man or Muppet?”. Żeby nie było tak słodko: jeśli nie jesteście fanami Kermita i całej ferajny, to w pewnym momencie możecie poczuć pewien przesyt.

Co do wydania DVD: nie ma tu zbyt dużo. Jedyny materiał dodatkowy zawiera wpadki z filmu. Poza tym możemy zobaczyć zwiastuny innych filmów z wytwórni Disneya. W przypadku wyboru ścieżki możemy skorzystać z dubbingu albo napisów. Owszem, oryginalne głosy nie mają sobie równych, ale polski dubbing jest również ok i nie jest to jakaś „totalna katastrofa”.

Ogólnie ujmując: „Muppety” może momentami mają w sobie za dużo lukru spod znaku Myszki Miki, ale to film dobry. Trochę tu nostalgii, trochę młodzieńczego zapału. Nie brak też i poważniejszych tematów, okraszonych absurdalnym humorem. Jednak nie można zaprzeczyć, że ta produkcja powinna się spodobać zarówno fanom Muppetów, jak i tym, którzy raczej nie pałają miłością do kukiełek Jima Hensona.

 

Tytuł: „Muppety"

Reżyseria: James Bobin

Scenariusz: Jason Segel, Nicholas Stoller

Obsada (i głosy)

  • Jason Segel
  • Amy Adams
  • Chris Cooper
  • Rashida Jones
  • Steve Whitmire
  • Eric Jacobson
  • Dave Goelz
  • Bill Barretta
  • David Rudman
  • Bill Cobbs
  • Zach Galifianakis
  • Emily Blunt
  • Whoopi Goldberg
  • Selena Gomez

Muzyka: Christophe Beck

Zdjęcia: Don Burgess

Montaż: James M. Thomas

Scenografia: Steve Saklad

Kostiumy: Rahel Afiley

Czas trwania: 110 minut

 


comments powered by Disqus