„Batman: Zabójczy żart” - recenzja DVD
Dodane: 04-12-2017 17:17 ()
Gdy w lipcu 2015 roku na Comic-Conie w San Diego Bruce Timm poinformował o tworzeniu animowanej adaptacji komiksu Batman: Zabójczy żart, wywołało to spore zainteresowanie fanów przygód Człowieka-Nietoperza. Nic w tym dziwnego, wszak to jeden ze słynniejszych i bardziej istotnych z punktu widzenia uniwersum DC Comics bat-komiksów. Emocje wzrosły po ogłoszeniu pożądanych nazwisk w czołowej obsadzie voice-aktorów. W końcu nadszedł czas światowej premiery: 22 lipca 2016 roku na kolejnym Comic-Conie w San Diego. Wkrótce rozpoczęto sprzedaż kopii cyfrowych/DVD/Blu-ray, a ponadto – ciekawostka – wypuszczono film w limitowanej dystrybucji do kin (także w Polsce). Od grudnia mamy możliwość zaopatrzyć się w polskie wydanie DVD. Jak prezentuje się „ożywiony” Zabójczy żart – dowiecie się poniżej.
Zaznajomieni z komiksem autorstwa Alana Moore'a (scenariusz) i Briana Bollanda (rysunki) odnajdą tu sporo ze znanej historii, a pozostałym uchylę rąbka tajemnicy: Joker postanawia udowodnić Batmanowi i komisarzowi Gordonowi, że do upadku w otchłań szaleństwa wystarczy człowiekowi jeden naprawdę zły dzień. [SPOILER] W tym celu okalecza on córkę Gordona, Barbarę (byłą Batgirl), i porywa jej ojca, próbując doprowadzić go do wspomnianego obłędu. Mroczny Rycerz wyrusza na potyczkę z Błazeńskim Księciem Zbrodni. W międzyczasie – w retrospekcjach – poznajemy, jak doszło (a przynajmniej: jak mogło dojść) do tego, że pewien zwykły człowiek został śmiejącym się nemezis Batmana...
Widać, że twórcy starali się godnie zaadaptować dzieło duetu Moore/Bolland na potrzeby filmu, jako że spora część scen mocno przypomina papierowy pierwowzór. Nie jest to jednak przekład dosłownie w stosunku 1:1. Największej liczby kadrów rodem z komiksu użyto we fragmencie z Batmanem odwiedzającym Azyl Arkham. Wprawdzie po nim co chwilę spotkamy znajome motywy z ilustracji Bollanda, jednak nie są one skopiowane już z tak wielką dokładnością jak te z Arkham. Tym samym oszczędzono nam wrażenia oglądania tzw. „animowanego komiksu”, co ma tę zaletę, że dostajemy coś w pewnym stopniu różniącego się od oryginału. Inną związaną z tym kwestią jest fakt, że ciężko przerobić 48 stron komiksu na 70 minut filmu, wobec czego twórcy byli zmuszeni kilka scen przemodelować, a kilka innych dodać, aby móc poszerzyć ramy czasowe. Przykładami powyższych są: dodatkowa dwuminutowa scena z Batmanem i Bullockiem, której nie ma w komiksie, oraz rozbudowanie momentu przybycia bohatera na miejsce pojedynku z Jokerem (pomagierzy klauna atakują zamiast uciec). Ale na tym nie koniec...
… ponieważ filmowa wersja została opatrzona stworzonym przez Briana Azzarello prologiem, skupiającym się na postaci Barbary Gordon w roli Batgirl. Według pierwotnej informacji miał być to kwadrans dodatkowego materiału, wprowadzającego w główną historię. W praktyce skończyło się aż na 27 minutach, co tylko potwierdza, jak bardzo trzeba było się postarać, by zapełnić materiałem standardowe dla animacji DC około 70 minut. I niestety, nie obeszło się bez zarzutów do rzeczonego wstępu, wśród których jedne z dominujących dotyczą momentu między Batmanem a Batgirl, określanego przez niektórych jako „angry sex”. Faktycznie, wplątanie kwestii uczuć romantycznych zmienia odbiór relacji między tą dwójką, kierując skojarzenia co bardziej obeznanych widzów w stronę współtworzonego przez Bruce'a Timma DC Animated Universe (czyli Batman: The Animated Series i szeregu powiązanych z nim seriali), jak również komiksów z serii Batman Beyond 2.0. Niemniej jednak, warto pozytywnie wyróżnić w prologu dosyć porządną historię pokazującą – na przykładzie Batgirl – możliwe skutki starcia herosa z kryminalistą, w której relacja łącząca obie te strony wchodzi na stopę emocjonalną i uprzedmiotawiającą. Do tego dobrze wykorzystano stworzoną na potrzeby filmu postać Perry'ego Francesco vel „Parisa Franza”. Widać tu paralele z historią z właściwej części Zabójczego żartu i najsłynniejszą „parą” w całym DC Comics – Batmanem i Jokerem.
Zdecydowaną jasną stroną całej animacji jest jej obsada, na czele z Kevinem Conroyem i Markiem Hamillem. Ciężko było sobie wyobrazić inny duet do odegrania ról Batmana i Jokera. Panowie wypadli jak zwykle świetnie. Uznanie należy się też Tarze Strong (głównej następczyni Arleen Sorkin w roli Harley Quinn), która ponownie użyczyła głosu Batgirl po serialu The New Batman Adventures i kilku innych produkcjach. No i dodatkowy plus dostaje Maury Sterling dubbingujący Parisa. Wśród pozostałych voice-aktorów można dostrzec kilka nazwisk znanych fanom animacji od DC, w tym wspomnianego już Bruce'a Timma czy Johna DiMaggio. Do pozytywów filmu dopisuję klimatyczną ścieżkę dźwiękową, która podkreśla nastrój filmu (zasługa w tym tercetu: Kristopher Carter, Michael McCuistion i Lolita Ritmanis, znanego również z muzyki do DCAU).
Mieszane uczucia budzi warstwa wizualna filmu. Choć animowana Barbara prezentuje się śliczniej od wersji Bollanda, niektóre postaci przypominają mi styl animacji rodem z DCAU (zwłaszcza Paris Franz!), a pewne kadry wyglądają jak żywcem wyjęte z komiksu, to niekiedy może razić uproszczona i odbiegająca od pierwowzoru grafika (warto spojrzeć choćby na drugi plan w retrospekcji w barze czy na włosy i twarz Jokera – papierowy pierwowzór górą). Ponadto prolog i część właściwa nie do końca się „zgrywają” pod kątem klimatu czy dynamiki, stąd nie jest trudno potraktować je jako dwa odcinki. Takie rozgraniczenie może nasuwać się samo, zwłaszcza jeśli ma się świadomość tego, że cały prolog stworzono od podstaw (lub jeśli nie spodoba nam się nowa opowieść o Batgirl, taka trochę w duchu „Timmverse”). A jeśli chodzi o zakończenie i o to, „kto się śmieje ostatni”, niektórzy uważają, że można je (w przeciwieństwie do komiksu) zinterpretować w kontekście tytułu dość jednoznacznie. Osobiście jednak nie zgadzam się z tą rzekomą jednoznacznością.
Wydanie DVD od Galapagos Films pozwala na obejrzenie filmu w wersji oryginalnej lub z polskim lektorem (w obu dźwięk Dolby Digital 5.1), a także z dubbingiem węgierskim i tureckim (te zaś w Dolby Digital 2.0). Niezmiennie plus za dostępność napisów angielskich (poza nimi mamy też: polskie, węgierskie, rumuńskie oraz chińskie). W menu można ustawić opcje językowe, jednak tradycyjnie brakuje możliwości wyboru scen (film podzielono na 8 kawałków, między którymi można przeskakiwać podczas seansu). Standard jest podobny do innych animacji od DC, chociażby do niedawno recenzowanej Batman Unlimited: Maszyny kontra Mutanci. I tym razem polski dystrybutor nie ustrzegł się od pomyłki w podanej na pudełku specyfikacji filmu. Przy Batman Unlimited pominięto na etykiecie obecność napisów chińskich, a tu błędnie podano, że dostępne są napisy hebrajskie, których de facto nie ma.
Cztery dodatki dostępne w polskim wydaniu Zabójczego żartu to sneak peeki innych filmów animowanych od DC Comics, kolejno: nadchodząca Justice League Dark (7 min 56 s), Batman DCU: Mroczny Rycerz – Powrót, część 1 (12 min 8 s), Batman DCU: Mroczny Rycerz – Powrót, część 2 (6 min 37 s), a także Batman: Atak na Arkham (7 min 30 s). Możemy uruchomić w nich każdą z pięciu ścieżek napisów. Teoretycznie nie jest to coś interesującego, ale można tam zerknąć na to, jak prezentuje się każda z animacji, a także dowiedzieć się paru ciekawych rzeczy o tych produkcjach. Jak na przykład o pomyśle reżysera Justice League Dark, Jaya Olivy, na spersonifikowane runy dla poszczególnych członków tytułowej drużyny – jako wizualnego akcentu dla każdej z postaci, jednocześnie wyraźnie rozróżniającego sceny akcji opierające się na magii od tych z animacji o Lidze Sprawiedliwości. Ponadto można pobieżnie zapoznać się z tą magiczną ekipą (popularną podobnie jak Strażnicy Galaktyki przed powstaniem marvelowskiego hitu)czy też poznać twarze osób odpowiedzialnych za głosy do tych filmów (na przykład, wyróżniając z każdej z „podglądanych” czterech produkcji po jednej osobie, odpowiednio: Matta Ryana, serialowego Constantine'a powracającego do swej roli, Petera Wellera – będącego swego czasu tytułowym Robocopem – jako Batmana, Michaela Emersona – znanego z Zagubionych – użyczającego głosu Jokerowi, czy Neala McDonougha – serialowego Damiena Darhka z Arrow – jako Deadshota). Nie jest tak źle jak na 34 minuty niepozornych dodatków.
Koniec końców, Zabójczy żart mógł wypaść dużo lepiej, gdyby postawiono na lepszy styl animacji, oddający dokładniej klimat rysunków Bollanda, nie tylko w kilku kluczowych kadrach. Tym niemniej głosy ulubionych aktorów oraz muzyka sprawdzonych kompozytorów to spory plus tej produkcji, który zdecydowanie zachęca do zapoznania się z adaptacją słynnego komiksu. Nie będę jednak oryginalny w sugestii, aby przed seansem najpierw przeczytać papierowy pierwowzór (polską edycję w twardej oprawie kupicie na przykład w naszym sklepie lub możecie postawić na old-schoolowe wydanie z czasów TM-Semic). A czy później sięgniecie po film, to wasz wybór. Ja – mimo wszystko – zapraszam do zapoznania się z nim.
Korekta: Marta Kononienko
Ocena: 7/10
Tytuł: „Batman: Zabójczy żart"
Reżyseria: Sam Liu
Scenariusz: Brian Azzarello
Obsada:
- Mark Hamill
- Kevin Conroy
- Tara Strong
- Ray Wise
- John DiMaggio
- Robin Atkin Downes
- Brian George
- Maury Sterling
Muzyka: Kristopher Carter, Michael McCuistion, Lolita Ritmanis
Montaż: Christopher D. Lozinski
Storyboard: Justin Copeland, Steward Lee, James Tucker, Kirk Van Wormer
Czas trwania: 76 minut
Dziękujemy dystrybutorowi Galapagos Films za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Artykuł pierwotnie ukazał się na portalu Gildia Filmu.
comments powered by Disqus