„Strażnicy Galaktyki vol. 2” – recenzja wydania Blu-ray 2D
Dodane: 05-10-2017 18:15 ()
Nieznana szerokiej widowni grupa kosmicznych wyrzutków zdobyła w 2014 roku serca publiczności i mnóstwo pozytywnych recenzji, a Marvelovi dostarczyła niemały wór pieniędzy (773 miliony zielonych ze światowego box office’u). Nietrudno więc się dziwić, że Strażnicy Galaktyki rozgoszczą się bardziej w Kinowym Uniwersum Marvela – w planach jest trzecia część przygód tej drużyny, a udział w Avengers: Infinity War został już potwierdzony. Tymczasem pochylmy się nad pierwszym sequelem, który trafił w zeszłym miesiącu na półki sklepów.
Akcja niemal całego filmu jest osadzona w 2014 roku (niedługo po wydarzeniach z „jedynki”). Tytułowa, jeszcze nieopierzona drużyna zostaje wynajęta przez Ayeshę, przywódczynię rasy Suwerennych, do ochrony baterii przed potężnym potworem. Tytułowi bohaterowie w zamian za wykonanie zadania otrzymują schwytaną przez Suwerennych siostrę Gamory, Nebulę. Jako że coś zwykle musi pójść „nie tak”, Star-Lord i spółka wkrótce ściągną na siebie flotę kosmicznych myśliwców. W całą sytuację zostanie wmieszany także znany z części pierwszej Yondu Udonta. A ponadto Peter Quill pozna swoje niebagatelne korzenie...
Efekty specjalne jak zwykle robią mocne wrażenie – w większości przypadków jesteśmy raczeni znakomicie wykreowaną na komputerach grafiką (począwszy od potwora, który dosłownie „rzyga tęczą”, a na planecie Ego skończywszy). Zdarzają się jednak wyjątki od reguły: fragmenty sceny rozmowy Petera ze swoim ojcem przy pomniku mamy (kadr, gdy dwóch panów podziwia ową figurę, czy też początkowe rzucanie do siebie kulką energii) rażą po oczach sztucznością CGI.
O podobne zarzuty ciężko w przypadku muzycznej oprawy, która jest jak zwykle bezbłędna – Tyler Bates powrócił z instrumentalnymi utworami, które znakomicie ilustrują poszczególne fragmenty filmu. Fenomenalnie sprawdza się także „Awesome Mix Vol. 2”, czyli zestaw rockowych piosenek powstałych w większości w latach 70. ubiegłego wieku. Zarówno piosenki, jak i instrumentalia Batesa, bezbłędnie wzbogacają drugie filmowe przygody Strażników Galaktyki – piosenki i muzyka z obu filmów to ich organiczna część i coś, do czego aż chce się wracać.
Siłą filmu powinna być też jego obsada – i tak jest tym razem. Powróciły sprawdzone twarze (i głosy – Bradley Cooper jako Rocket oraz Vin Diesel w nowym wcieleniu Groota) i wszyscy spisali się na medal. Szczególne uznanie z mojej strony należy się Dave’owi Bautiście, który brawurowo wciela się w rolę Draxa Niszczyciela, wojownika, który jest do bólu szczery, będąc przy tym niekwestionowanym cesarzem nietaktu. Z przyjemnością obserwuje się, jak ten śmiertelnie poważny i niewzruszony w pierwszym filmie mocarz odnajduje się w humorystycznych klimatach i wybucha śmiechem na pewien „mroczny sekret” lub trolluje niejaką Mantis. Bautista jak zwykle genialnie zaprezentował się w „skórze” Draxa. Cieszy także powrót Michaela Rookera jako Yondu – niebieskoskórego łowcy dysponującego mocarną bronią sterowaną na gwizd. Nie sposób nie pochwalić Seana Gunna (młodszego brata reżysera), który powraca w roli Kraglina (a ponadto dzielnie podążał w kucki na planie, służąc za odnośnik dla generowanego komputerowo niskiego Rocketa). Kraglin to niezmiernie sympatyczna i wdzięczna postać. Z nowej obsady warto pochwalić Pom Klementieff (jako Mantis, stanowiącą idealną towarzyszkę konwersacji dla Draxa) oraz Kurta Russella, który bardzo konkretnie i dostojnie zaprezentował się w roli ojca Star-Lorda, pozornie skromnego, choć z wielkim ego. ;) Sylvester Stallone pojawia się w drobnej, aczkolwiek dobrej roli, jako jeden z liderów Łowców – kto wie, może uda się go zobaczyć w threequelu. Cieszy też obecność Elizabeth Dębicki, australijskiej aktorki o polskich korzeniach, która sportretowała Ayeshę, liderkę Suwerennych. Podobnie jak ze wspomnianym chwilę temu Slyem, niewielka rola, ale udana – przy czym do obejrzenia całokształtu należy obejrzeć końcowe napisy.
Tak, jak warto pochwalić całą ekipę, tak i godne uznania są wszelakie „smaczki” rozmieszczone po całym filmie. Przede wszystkim – NAPISY KOŃCOWE i to, co się tam dzieje, to małe arcydzieło i zbiorowisko żarcików i easter eggów. A ponadto dużo takich motywów pojawia się podczas seansu. Nie chcę zanadto spoilować, powiem jednak, że niektóre z nich docenią miłośnicy komiksowych przygód Strażników Galaktyki. Ekhm, Stallone, ekhm. Easter eggi są wisienką na tym już jakże pysznym torcie, jakim są Strażnicy Galaktyki vol. 2.
O wydaniu Blu-ray 2D
Tuż po uruchomieniu dysku wybieramy jeden z czterech języków menu głównego: angielski, polski, czeski, węgierski. Są to zarazem języki, w jakich możemy obejrzeć cały film: oryginał w formacie DTS-HD HR 5.1, pozostałe 3 opcje to dubbingi w Dolby Digital 5.1. Po obowiązkowej prezentacji najnowszej i dłuższej wersji logo Marvel Studios (tej, gdzie pojawiają się kadry z komiksów, a obecnie i filmów) oraz zwiastunie nadchodzącej produkcji z MCU: Thor: Ragnarok naszym oczom ukaże się menu filmu: misz-masz scen z pięcioma zakładkami u dołu ekranu. Eleganckie wykonanie, choć nie bez pewnych wad, o czym za chwilę.
Pod piątą zakładką (Sneak Peeks) kryje się... pierwszy zwiastun trzeciego Thora, ten sam, co na początku startu płyty. Tylko tyle. Po co zatem ta liczba mnoga sugerująca więcej trailerów? Może to budzić słuszną irytację fanów dodatków.
Pod czwartą zakładką (Set Up) można wybrać osobno języki filmu oraz napisów (spośród czterech wersji wspomnianych wcześniej). Trzecia zakładka (Scene Selection) to wybór jednej z 20 scen filmu, od której możemy zacząć oglądanie. Plus należy się tu za podpisanie każdej z nich, co nie zawsze się trafia. Natomiast pewnym wspomnianym wcześniej zgrzytem jest konieczność przewijania strzałkami na boki, by móc dotrzeć do poszczególnej sceny. Na ekranie widzimy naraz zaledwie 3 kadry. Ten mały zarzut dotyczy też innych zakładek w tym jakże konsekwentnie poziomym menu – brak widoczności wszystkich opcji kryjących się na danym poziomie menu bywa nieco uciążliwy.
Pierwszej zakładki (Play Movie) chyba tłumaczyć nie trzeba, a warto wspomnieć, co kryje się pod drugą (Bonus Features): Featurettes, Gag Reel, Deleted Scenes, Audio Commentary i Info (to ostatnie to tylko plansza ze standardowym oświadczeniem, że wywiady i komentarze są osobistymi opiniami ich autorów).
Komentarz audio do filmu to po raz kolejny „solówka” Jamesa Gunna, reżysera i zarazem scenarzysty obu Strażników Galaktyki. Jak podczas seansu części pierwszej, tak i tym razem można usłyszeć sporo ciekawostek (między innymi tego, że kolorowe cukierki Groota to ani M&M’s, ani Skittles; ponadto reżyser pokrótce odnosi się do zarzutu niektórych widzów odnośnie komentarza do pierwszej części filmu, gdzie określał on mnóstwo swoich współpracowników mianem przyjaciół; można też dowiedzieć się, jak odmłodzono Kurta Russella do jednego z kawałków filmu). Jak zwykle dobry dodatek, a i jak zwykle szkoda, że dystrybutor nie zdecydował się na stworzenie polskiego tłumaczenia wypowiedzi Gunna. Na szczęście jednak mamy dostęp do napisów angielskich (czego poskąpiono nam przy Kongu: Wyspie Czaszki).
Sceny usunięte (5 min. 4 s) to zestaw 4 scen rozszerzonych i skasowanych. Warto je zobaczyć choćby dla przejść między kompletnym filmem a klipem z niedokończonymi efektami specjalnymi – między efektem a tym, co kręcono na planie, bywały niekiedy spore różnice (blue screen pełną gębą), a niekiedy niewielkie (kilka „piegów” na twarzy Mantis, zapewne związanych w pewnym stopniu z motion capture).
Gagi z planu (3 min. 41 s) to sympatyczna i jak zwykle za krótka kolekcja: krzyków, min, pomyłek i celowych śmieszków.
„Guardians Inferno” Music Video (3 min. 35 s) to teledysk do jednego z utworów z napisów końcowych filmu. Znakomicie stylizowany na lata 70. zeszłego wieku. Można zwątpić co do tego, kiedy to nakręcono, gdyby nie obecność kilkorga członków głównej obsady oraz jednego gościa specjalnego.
Bonus Round: The Making Of Guardians Of The Galaxy Vol. 2 (łącznie 37 min. 39 s) to zestaw czterech filmików związanych z produkcją dzieła Jamesa Gunna, które możemy obejrzeć ciągiem lub wybrać interesujący nas materiał:
In The Director’s Chair With James Gunn (8 min. 36 s) to w pewnej części laurka ekipy dla reżysera – jednak zdecydowanie zasłużona. Obserwując efekty pracy Gunna i jego wypowiedzi o pracy na planie, można śmiało stwierdzić, że jest on konkretnym architektem filmowego uniwersum Strażników Galaktyki.
Reunion Tour: The Music Of Guardians Of The Galaxy Vol. 2 (7 min. 37 s) podkreśla, jak istotna dla obu Strażników Galaktyki jest muzyka – piosenki i instrumentalia są zaiste organiczne dla filmów. Co więcej, James Gunn podczas kręcenia różnych scen aktorzy mogli słyszeć dedykowane do nich utwory dzięki słuchawkom lub puszczonej głośno muzyce, co pomagało im w lepszym zbudowaniu emocji i sprawiało, że dawali się ponieść muzyce.
Living Planets And Talking Trees: The Visual Effects Of Vol. 2 (10 min. 44 s) uchyla rąbka tajemnicy odnośnie efektów specjalnych. Godne uwagi są choćby piękne szkice koncepcyjne, których kilka zaprezentowano w tym materiale. Poza tym, mimo ogromnej wagi blue screena, nie zrezygnowano z porcji efektów praktycznych, czego dowodem jest choćby to, jak kręcono scenę z Rocketem mierzącym się z Łowcami.
Showtime: The Cast Of Vol. 2 (10 min. 41 s) to słów kilka o postaciach i ich relacjach oczami obsady. Ponadto kilka ciekawostek (na przykład rzut okiem i uchem na świetną pracę Vina Diesela użyczającego głosu Baby Grootowi).
Podobnie jak pisałem przy wydaniu BD pierwszej części Strażników Galaktyki, wydanie Blu-ray jest godne polecenia – świetnej jakości film oraz solidny i pozytywny w treści zestaw dodatków sprawiają, że chce się do tego wracać. Fanom trójwymiaru polecam w ciemno zakup wydania z dołączoną płytą BD 3D, które tradycyjnie jak przy filmach Marvel Studios trafiło na nasz rynek.
Odświeżenie sobie sequela po seansie kinowym pozwoliło mi bardziej docenić cały obraz i głębię przesłania o przyjaźni i rodzinie. Wprawdzie oryginalny film wydaje mi się być ogólnie lepszy, to kontynuacja w różnych aspektach przebija część pierwszą – biorąc pod uwagę różne smaczki i easter eggi, niektóre dowcipasy no i sceny dostarczające wzruszeń, otrzymujemy godną kontynuację, wartą kolejnych seansów. Brawo, panie Gunn! Ponownie bardzo dobra robota.
Strażnicy Galaktyki vol. 2 to film, na którym WRĘCZ TRZEBA ZOSTAĆ DO KOŃCA NAPISÓW. Jeśli ktoś wychodzi z kina lub wyłącza TV w momencie startu napisów, w tym przypadku straci naprawdę bogaty content.
Ocena: 9,5/10
Tytuł: "Strażnicy Galaktyki vol. 2"
Reżyseria: James Gunn
Scenariusz: James Gunn
Na podstawie komiksu Dana Abnetta i Andy'ego Lanninga
Obsada:
- Chris Pratt
- Zoe Saldana
- Vin Diesel
- Bradley Cooper
- Dave Bautista
- Michael Rooker
- Karen Gillan
- Kurt Russell
- Sylvester Stallone
- Pom Klementieff
- Elizabeth Debicki
- Michael Rosenbaum
Muzyka: Tyler Bates
Zdjęcia: Henry Braham
Montaż: Fred Raskin, Craig Wood
Scenografia: Ramsey Avery
Kostiumy: Judianna Makovsky
Czas trwania: 137 minut
Dziękujemy dystrybutorowi Galapagos Films za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus