„Star Wars Komiks" 4/2017: „Darth Vader. Koniec gry” - recenzja
Dodane: 26-08-2017 06:29 ()
Każda dobra historia powinna mieć swój koniec. Abstrahując od sytuacji, gdzie koniec jest wymuszony czynnikami zewnętrznymi, autorzy czasem mają problem z wyczuciem odpowiedniego momentu, by postawić kropkę na „i”. Mógłbym wymienić mnóstwo przypadków, gdy twórcy „przeskoczyli rekina”, co oznacza, że ciągnęli coś – czy to serię książkową, komiksową czy serial – na siłę. Gdy usłyszałem, że cykl „Darth Vader” ma się zakończyć na ledwie 25 zeszytach, byłem bardzo zasmucony i zarazem zaskoczony. Czemu tak szybko, czemu tylko tyle? To znakomita seria, najlepsza z całej marvelowskiej odległej galaktyki, pełna fascynujących nowych postaci, doskonale poprowadzona, z perfekcyjnie ukazanym tytułowym bohaterem. Po co z niej rezygnować? A jednak po pewnym czasie uznałem, że ten odważny ruch ze strony autorów jest sensowny. Jak więc wypada „Koniec gry” – czy to godny finał serii? Czytajcie dalej.
Są co najmniej trzy doskonałe powody, dla których warto było zakończyć „Dartha Vadera” na 25. zeszycie. Pierwszy z nich dotyczy samego Mrocznego Lorda. Seria rozpoczęła się od tego, że w wyniku bitwy o Yavin Vader popadł w niełaskę Imperatora. Ten stan nie mógł przecież trwać wiecznie, prawda? I nie trwa. „Koniec gry” otwiera się niesamowicie klimatyczną rozmową mistrza z uczniem; dla niej samej warto kupić ten komiks, zaręczam Wam. A dalej jest tylko lepiej, z końcówką tyleż satysfakcjonującą, co perfekcyjnie sithyjską. Wykończenie tego wątku zasługuje na najszczersze pochwały.
Drugim powodem są pretendenci do roli nowego ucznia Palpatine’a. Jak wiemy z poprzedniej opowieści, „Wojny o Shu-Torun”, ci z nich, którzy wciąż żyją – Cylo, Voidgazer i Morit – tak bardzo chcieli się pozbyć swojego konkurenta, że zdradzili Imperium. Ich wątek także domagał się odpowiednio krwawego finału. Ta część „Końca gry” jest jednak częścią, która najbardziej kuleje. Arogancja w szczególności Voidgazer i Cylo w obliczu potęgi Vadera jest tak przeraźliwie głupia i bezsensowna, że aż groteskowa. Scenarzysta serii, Kieron Gillen, napisał dla tej parki świetną intrygę, ale ich zachowanie w starciu z Mrocznym Lordem zakrawa na żart. Cylo, który w pewnym momencie może bez żadnego problemu zabić Vadera – tak, jest taki moment! – zamiast tego wygłasza stereotypowy monolog typowego przechwalającego się szwarccharakteru. Naprawdę? Do kompletu zabrakło tylko maniakalnego śmiechu i podkręcania sobie wąsa.
Trzecim powodem jest konieczność wyeliminowania postaci, które za dużo wiedzą, za mocno węszą i są dla Vadera po prostu niewygodne. Mowa tu o inspektorze Thanosie i przede wszystkim doktor Aphrze. Thanos pojawia się już na początku i muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczony, jak ten imperialny bohater żegna się z serią – takiego rozwiązania się nie spodziewałem. Co się zaś tyczy Aphry, wiemy oczywiście, że dostała ona swoją własną serię komiksową, więc tę historię przetrwa. Jednocześnie jednak jest ścigana przez Imperium, a Vader usilnie chce ją zabić. Jak pani doktor wybrnęła z tej, sami przyznacie, całkiem sporej opresji? Nie powiem, że do końca wiarygodnie, natomiast z pewnością bardzo oryginalnie: grając na dwie strony i przypadkiem pomagając dwójce Mrocznych Lordów z powrotem zacieśnić więzy.
Rysunki, jak w przypadku całej serii „Darth Vader”, wykonał znany i lubiany Salvador Larroca. Zwyczajowo też nie mogę się ich nachwalić, bo robią wrażenie bogactwem detali, znakomitym ukazywaniem twarzy i mimiki postaci, no i naturalnie doskonale narysowanym Darthem Vaderem. I tu jest nie inaczej, chociaż mógłbym się nieco przyczepić, że Imperator wygląda za bardzo jak z „Zemsty Sithów”, a za mało jak z „Powrotu Jedi” (różnica jest znacząca i kole w oczy), a doktor Aphra jak zwykle co drugi kadr zmienia rysy twarzy. Tym razem chciałbym zwrócić uwagę na niesamowitą paletę barw i grę świateł. Seria „Darth Vader” od początku była mroczna, ale apogeum nadeszło wraz z „Końcem gry” – i całość wychodzi absolutnie na plus, klimatycznie i momentami tak złowrogo, że czytając komiks, czułem ciarki na plecach.
Po lekturze „Końca gry” mam już stuprocentową pewność: cykl komiksowy o Mrocznym Lordzie skończył się w idealnym momencie. Zwarta w tym numerze magazynu „Star Wars Komiks” opowieść świetnie, chociaż nie perfekcyjnie kończy główne wątki i sprawia, że możemy być nią w pełni usatysfakcjonowani. Zresztą, sam Vader bynajmniej nie schodzi z komiksowej sceny. W USA fani już od paru miesięcy mogą przeczytać kilka pierwszych zeszytów nowej serii, która bezpośrednio zastąpiła poprzednią i ukazuje pierwsze kroki Mrocznego Lorda po wydarzeniach z „Zemsty Sithów”. Tymczasem „Koniec gry”, jak i też serię „Darth Vader” polecam z całego serca: to najlepsze, co dotąd stworzono w świecie Star Wars pod egidą Marvela.
- Ogólna ocena: 9/10
- Fabuła: 8/10
- Rysunki: 10/10
- Klimat: 10/10
Tytuł: „Star Wars Komiks" 4/2017: „Darth Vader. Koniec gry”
- Scenariusz: James Robinson, Kieron Gillen
- Rysunek: Salvador Larroca, Tonny Harris, Leinil Yu
- Wydawnictwo: Egmont
- Data premiery: 08.08.2017 r.
- Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
- Seria: Star Wars Komiks
- Liczba stron: 148
- Format: 170x260 mm
- Oprawa: miękka
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Wydanie: I
- Cena: 19,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
comments powered by Disqus