„Doktor Strange” - recenzja DVD

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 27-07-2017 20:50 ()


Charakterystyczną cechą filmowego uniwersum Marvela jest silne poczucie realizmu. Choć są to opowieści o nadzwyczajnych ludziach i wydarzeniach, to scenarzyści i reżyserzy jak do tej pory starali się zakorzeniać je silnie w rzeczywistości. Nawet w filmie o Thorze, postaci boskiej i mitycznej, podkreśla się, że to, co bierzemy za magię, jest efektem niewyobrażalnie wręcz rozwiniętej technologii. Doktor Strange to pierwsza w MCU produkcja, w której otwarcie mówi się o magii i mistycyzmie. Jak wypada to pierwsze zderzenie z nieporuszoną do tej pory tematyką?

Fabularnie Doktor Strange to taki mistyczny Iron Man. Ot, mężczyzna w średnim wieku, absolutny gwiazdor w swojej dziedzinie dostaje od życia bolesną nauczkę, co wywraca do góry nogami jego światopogląd i budzi drzemiące w nim pokłady heroizmu. Prawda, że brzmi znajomo? Pod względem fabuły produkcja nie grzeszy oryginalnością ani zawiłością, ba, jest wręcz bardzo typowa (zły charakter chce sprowadzić na Ziemię demona, który zniszczy świat, zostaje powstrzymany przez świeżo upieczonego czarodzieja o wrodzonym talencie), ale nie jest to szczególna wada, ponieważ ten akurat film nie pcha do przodu historia, ale jej bohaterowie. A tych zarysowano bardzo wyraziście i w sposób przykuwający uwagę widza. Doktor Stephen Strange w wykonaniu Benedicta Cumberbatcha jest zarówno irytująco arogancki w akcie pierwszym, zagubiony, jak i powoli uświadamiający sobie własne możliwości w akcie drugim, oraz pewny siebie i odmieniony w finale. Cała ta metamorfoza dzięki aktorstwu Cumberbatcha jest niezwykle wiarygodna i potężnie przykuwa uwagę widza. Pomimo tego, iż jest to obraz, który kręci się wokół jednej postaci to również bohaterów drugoplanowych. Chiwetel Ejiofor świetnie przedstawił łamiący się światopogląd Barona Mordo, który zostanie jednym z głównych adwersarzy Najwyższego Czarodzieja, a Tilda Swinton wybornie wcieliła się w postać Przedwiecznego, wymierzając tym samym policzek wszystkim drącym ryja na internetowych forach głosicielom teorii masowego „white washingu”. Niestety, w porównaniu do bohaterów pozytywnych główny czarny charakter Kaecilius (Mads Mikkelsen) wypada nieco blado. Co prawda ma silną motywację i został bardzo dobrze zagrany, ale brak mu ciekawych zdolności czy przyciągającej uwagę oprawy wizualnej. Nie jest to najgorszy czarny charakter w uniwersum Marvela, ale na pewno i nie najlepszy.

Zanim omówimy sobie oprawę audiowizualną, napomknę tylko gwoli rzetelności, że scenariusz został sprawnie poprowadzony, a sceny dramatyczne zostały umiejętnie przeplecione scenami akcji, dzięki czemu film ma dobre tempo i rytm. Znalazło się nawet miejsce dla wielu akcentów o charakterze humorystycznym. Być może nawet dla zbyt wielu, ale ponieważ stoją na podobnym (dobrym) poziomie to ciężko powiedzieć, które z nich należałoby zostawić na podłodze montażowni.

Większość z nas nie wybrała się jednak do kina ani nie zakupiła DVD, by podziwiać psychologię postaci i dramaturgię scenariusza. Spora część widzów chciała po prostu obejrzeć efekt prac, skuszona intrygującą zapowiedzią ukazującą metamorfozy architektury. Sceny te oczywiście kojarzą się z Incepcją, ale jest to nie do końca trafne porównanie. Sceny w dziele Nolana stanowiły tylko niewielki dodatek, natomiast w obrazie Scotta Derricksona stanowią główną oś, wokół której kręci się spektakularność widowiska. Animacje przepoczwarzających się wnętrz, budynków czy wręcz całych krajobrazów, które wyglądają jak rozsypujące się mozaiki i misterne fraktale zapierają dech w piersiach i skutecznie odwracają uwagę od faktu, że większość akcji to w zasadzie piesze pościgi i stare dobre klepanie się po mordach. I w rzeczy samej, choć akcja nie jest zbyt wyszukana (spory grzech w filmie o ludziach, którzy posiadają niemal nieograniczone moce) to scenografia, w której owa akcja się rozgrywa, z nawiązką to wynagradza. Dorzućmy do tego również wizualizację wielu wymiarów multiwersum, jednych pięknych, drugich przerażających, a jeszcze innych trudnych do ujęcia w klasycznych kategoriach oceny oraz zabawy z grawitacją i czasem, a otrzymamy prawdziwie spektakularne wizualnie widowisko, w którym reżyseria dźwięku stoi na równie wysokim poziomie. Zawodzi jedynie (jak niemal zawsze w przypadku filmów Marvela) muzyka, która - choć dobrze zgrywa się z filmem, to absolutnie nie zapada w pamięć.

Doktor Strange to jedna z najlepszych produkcji ulokowanych w filmowym uniwersum Marvela. Prosta, ale bardzo dobrze poprowadzona fabuła, intrygujący i wyraziście zarysowani bohaterowie oraz zapierająca dech w piersiach oprawa wizualna sprawiają, że jest to pozycja obowiązkowa nie tylko dla fanów superbohaterów, ale dla każdego miłośnika dobrego kina.

Ocena: 8/10

Tytuł: „Doktor Strange”

Reżyseria: Scott Derrickson

Scenariusz: Jon Spaihts, C. Robert Cargill, Scott Derrickson

Obsada:

  • Benedict Cumberbatch
  • Chiwetel Ejiofor    
  • Rachel McAdams
  • Benedict Wong
  • Mads Mikkelsen
  • Tilda Swinton        
  • Michael Stuhlbarg        
  • Benjamin Bratt

Muzyka: Michael Giacchino

Zdjęcia: Ben Davis

Montaż: Sabrina Plisco, Wyatt Smith

Scenografia: Charles Wood

Kostiumy: Alexandra Byrne

Czas trwania: 115 minut

Na płytach Blu-ray 3D™ i Blu-ray™ obok filmu znajdą się również wyjątkowe dodatki specjalne:

  • Osobliwa transformacja
  • Nietypowe towarzystwo
  • Tkanka rzeczywistości
  • W czasie i przestrzeni
  • Muzyczne czary
  • Marvel: Faza 3 - zapowiedź
  • Drużyna Thora: część 2
  • Sceny rozszerzone i niewykorzystane
  • Gagi
  • Komentarz audio

 

Dziękujemy dystrybutorowi Galapagos Films za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus