„Piksele” - recenzja
Dodane: 23-01-2017 11:06 ()
Miłośnicy rozrywkowych seriali i filmów wypchanych po brzegi popkulturowymi nawiązaniami dostali właśnie kolejną produkcję, która idealnie wpasowuje się w te klimaty. Po Simpsonach, Ralphie Demolce i innych im podobnych pora na Piksele. Tu jednak można prowokacyjnie (lub zupełnie szczerze) zapytać: czy warto iść do kina na kolejny film z Adamem Sandlerem?
1982 rok. Młody Sam Brenner spędza beztrosko lato, odwiedzając salon z automatami do gier. Chłopak szybko odkrywa schematy w Pac-Manie i innych klasykach, co pozwala mu osiągać wysokie wyniki i sprawia, że bierze on udział w mistrzostwach świata w grach „arkadowych”. Pojedynki na tych zawodach zostaną zarejestrowane i wysłane w kosmos w tzw. „kapsule czasu”. Współcześnie Brenner (Adam Sandler) jest rozwodnikiem, który zajmuje się instalowaniem sprzętu RTV. Niespodziewanie jego umiejętności z dzieciństwa zaowocują, gdy świat stanie w obliczu bardzo nietypowej inwazji obcych...
Dwuminutowy filmik Pixels wyreżyserowany przez Patricka Jeana posłużył za bazę scenariusza. Pomysł na film tak spodobał się Chrisowi Columbusowi, że ten chętnie wyreżyserował Piksele. Nie dziwne, wszak koncepcja, że najeźdźcy z kosmosu przybierają formę postaci ze starych gier automatowych, daje potencjał na produkcję atrakcyjną i dla młodzieży, i dla dorosłych – zwłaszcza dla pokolenia czterdziestolatków może to być produkcja mocno nostalgiczna. Kto z nas za młodu choć raz w życiu zagrał w jakąkolwiek grę na automatach (niech będzie, na komputerze czy konsoli również), ten ma szansę poczuć choćby przez chwilę wspomnienia i emocje temu towarzyszące, a także walkę w pocie czoła z kolejnymi zastępami przeciwników w różnej postaci.
I choć główną rolę gra tu Adam Sandler (aktor nielubiany i krytykowany przez wielu widzów), Piksele prezentują naprawdę dobry poziom humoru. Oczywiście, trafią się tu dowcipy mniej lub bardziej udane, jednak teksty, jakie serwuje nam nasz protagonista, potrafią autentycznie rozbawić. Podobnie jak jego przekomarzanki z Violet (urocza Michelle Monaghan), która oprócz bycia obiektem westchnień Brennera (z chwilowym rysem damy w opałach), pełni też rolę podobną do Q w „Bondach”. Mianowicie, dostarcza ona bohaterom broń zdolną pokonać pikselowych kosmitów, a także auta służące za duszki w starciu z gigantycznym Pac-Manem. Przyjaciel Sama, Ludlow Lamonsoff (Josh Gad) prezentuje obraz typowego nerda zakochanego w kobiecej postaci z gier (w tym wypadku w Lady Lisie z Dojo Quest), a do tego zabawnego paranoika tropiącego teorie spiskowe („JFK strzelał pierwszy”). W ekipie naszych herosów znajdzie się także Eddie Plant (znakomity Peter Dinklage), cwaniak-kryminalista, który za młodu pokonał Brennera w mistrzostwach. Całości dopełnia karykaturalny prezydent (Kevin James, niemal nieodłączny ekranowy kolega Sandlera).
Poszukiwacze wszelakich easter eggów i ciekawostek będą zachwyceni Pikselami. Na przykład, na ekranie zobaczymy twórcę Pac-Mana, profesora Toru Iwataniego. I to w dwóch wariantach: jako postać filmową (w tej roli aktor Denis Akiyama; nie jest to Iwatani, jak niektórzy mogli błędnie sądzić), oraz faktyczne cameo profesora (niczym Stan Lee w filmach Marvela). Żona i dwie córeczki Adama Sandlera również pojawiają się w epizodach. Z kolei pośród najeźdźców z kosmosu spotkamy niezliczone postaci z gier, można więc śmiało urządzić zawody, kto rozpozna ich najwięcej.
Słabiej prezentuje się scenariusz Pikseli. Widoczne są w nim różne dziury fabularne i nieścisłości oraz uproszczenia – czasami sprawia on wrażenie zlepku scen, aniżeli spójnej całości. Spłycono też wątek Lady Lisy (w tej roli Ashley Benson) i Ludlowa. Mowa tu zwłaszcza o kompletnie zaskakującym „pokonaniu” złej Lisy – z drugiej jednak strony, wspomniana scena pasuje do konwencji filmu, który prezentuje się jako bajka science-fiction. Poziom niektórych żartów nie jest może odpowiedni dla najmłodszych odbiorców i widać, że twórcy chcieli dotrzećz żartami po trosze do różnych grup wiekowych. Dlatego teżpewnie dzieci nie zrozumiejąna przykład wypowiedzianego przez Eddiego żartu z podtekstem, dotyczącego „kanapki”z Marthą Stewart i Sereną Williams.
Smuci fakt, że Piksele pośród zagranicznych krytyków zbierają w dużej mierze negatywne opinie (na Rotten Tomatoes 18% ze 123 recenzji to pozytywy, a średnia ocen wyniosła 3,7/10). Jeden z krytyków z bloga Kotaku był tak niezadowolony z seansu, że sporządził spoilerowe streszczenie całego filmu, aby odwieść czytelników od pójścia do kina. Mimo to, odbiorcom zdaje się on podobać: w głosowaniu urządzonym wśród amerykańskich widzów w weekend otwarcia przez CinemaScore film dostał całkiem porządne B (w skali od A+ do F, gdzie A+ jest najwyższą oceną). Lepiej więc nie patrzeć na surową krytykę, a po prostu wybrać się na Piksele i dobrze się bawić. Niezależnie od tego, czy jesteś miłośnikiem popkulturowych żartów, fanem Adama Sandlera, czy po prostu lubisz klasyki arcade lub zabawne i lekkostrawne komedie. Piksele można by postawić obok znakomitych Ralpha Demolki i LEGO Przygody. Bo to solidna rozrywka dla całej rodziny, z mnóstwem easter eggów, dobrego humoru… oraz przesłaniem dla nerdów – umiejętności nabyte w grach i szlifowane wyniki mogą kiedyś zaowocować w niespodziewanym momencie. Więc niech żyją gracze!
Korekta: Joanna Biernacik
Tytuł: "Piksele"
Reżyseria: Chris Columbus
Scenariusz: Timothy Dowling, Adam Sandler, Tim Herlihy
Obsada:
- Adam Sandler
- Kevin James
- Michelle Monaghan
- Peter Dinklage
- Josh Gad
- Brian Cox
- Sean Bean
- Jane Krakowski
- Dan Aykroyd
Muzyka: Henry Jackman
Zdjęcia: Amir Mokri
Montaż: Hughes Winborne
Scenografia: Peter Wenham
Kostiumy: Christine Wada
Czas trwania: 106 minut
comments powered by Disqus